Kolorowe światło odbija się w szkle

15 1 0
                                    


  Miesiąc, jebany miesiąc, minął od tych zdarzeń. Jaspera ani widu, ani słychu. Jakimś cudem zdałem szkołę, a Cole jak zawsze zdał na dwójkach.
   Przez ten okres czasu nie czułem się zbyt dobrze. Ojciec zawitał dwa czy trzy razy w domu i już go nie widziałem. Spotykałem się z Clarie w wolnym czasie ale nic jej nie powiedziałem o tym co się działo. Może dlatego, że starczy jej emocji jak na razie.

Dzisiaj jednak postanowiłem wyjść na miasto, zdążyłem znaleźć nawet dobrze płatna pracę.
 Wyjątkowo po pracy planowałem iść ze znajomymi pić. Spojrzałem na zegarek, za 5 minut kończę pracę, jest 22:15. Za oknem dość ciemno i ponuro jak to przystało na nasze miasto, cholerny deszcz zawitał jak co weekend bo choć raz nie może być słonecznie. Kurwa, tyle mam do podsumowania.
Nie wiem czy to dobry pomysł żeby po pijaku wracać w deszczu ale no co ja powiedzieć mogę poza raz się  żyje. 22:20, zbieram swoje manatki i wychodzę z kawiarni. Zarzucam kaptur na głowę i kieruję ją w dół żeby mi nie padało w oczy, można by pomyśleć że taki deszcz po weekendowej pracy jest otrzeźwiajacy. Zanim przeszedłem na druga strone ulicy upewniłem się, że wszystko mam ze soba, ostatnio zapomniałem telefonu, a panika Clarie przez to że nie odbierałem była nie do zniesienia. 

Przebiegłem przez ulicę na druga stronę, jeśli pójdę tędy na skróty to będę 5 minut szybciej od Simon'a i Michael'a pod klubem, co oznacza że jako pierwszy się napiję i zajmę miejscówkę.
Idąc tak nie patrzyłem przed siebie, w sumie to zamyślony bardziej niż ostrożny, nagle uderzyłem w kogoś ramieniem przechodzac obok. Wymamrotałem obojętne 'sorry' i szedłem dalej nie przejmujac się. 

Po tych pięknych 10 minutach trasy, dotarłem do melinowatej alejki z prestiżowo wygladajcym wejściem do klubu. Podszedłem do goryla, który przed nim stał. Mimo wszystko poznał mnie i z nieznacznym przytaknięciem wpuścił mnie do środka. Ledwo przekroczyłem próg klubu uderzyło we mnie gorąco alkoholizowanych ciał, tańczących na parkiecie oraz gwar ludzi przy lożach. Mój wzrok i krok skierowane były w  stronę baru, zamówiłem słodką whisky miodową, po czym  zabrałem się z nową miłością do większej loży, wcześniej zarezerwowanej przez Simona.
Na spokojnie sadzam swoje dupsko, na kanapie obitej czerwoną skórą, po czym kładę trunek  na czarnym stoliku. Zostały mi cztery minuty zanim przyjdzie reszta. Zaczynam się rozglądać, na bieżąco pomiędzy łykami  whisky. Kurwa, na nich to zawsze trzeba czekać. Wkrótce po  o wiele za długim czasie oczekiwania, zobaczyłem rudą czuprynę Michael'a oraz kruczoczarne loki Simona zaplątane w tłumie."Siema kurwiu!" zakrzyknął radośnie rudzielec. "Hej spóźnialscy." zwróciłem się do nich, aby wstać i przywitać ich męskim  uściskiem. Simon jak zwykle cichy, przed alkoholem oczywiście. Było w nim coś co mnie szczerze kręciło, choć nie byłem w stanie stwierdzić co dokładnie. "Jak nowa robota?" zagaił Michael, gdy już usiedliśmy gotowi na chlańsko. "Normalnie, a jak ma być?" biorę łyka whisky i opieram się o kanapę. Rozglądam się lekko, jakby kątem oka coś widząc, jednak pewny nie jestem. A chuj z  tym. "Są jakieś ciasteczka, laseczki tam, które masz na oku?" Michael wziął kolejnego kielicha wódki i wyzerował bez popity. Na to pytanie zmarszczyłem brwi i zaprzeczyłem bezsłownie. Patrząc mętnie w prawie pustą szklankę, z bursztynowym trunkiem na dnie. Pokręciłem szklanką, obserwując jak kolorowe światło odbija się w szkle. "Nie zwracam na to obecnie uwagi." wstaję po następną kolejkę. "Skończmy ważne tematy, zacznijmy chlać." rzucam na odchodne kierując się do baru. Barman całkiem niczego sobie. Latynos dostrzegł mnie, zrujnowanego, bezdomnego oczekującego aby coś zamówić. Uśmiechnął się ciepło, szczerząc białe zęby. Kurze łapki odznaczające się przy uśmiechu, ozdobiły jego błękitne oczy, które jak się okazało pasowały idealnie do opalonej karnacji. Posłałem mu niezręczny uśmiech i zamówiłem cały zestaw shotów. Nie będę kłamać, jestem cholernym alkoholikiem. Usadowiłem się tymczasem na wysokim stołku, rozkminiając przy tym jak ja to wszystko kurwa zaniosę. Jakby na zawołanie, pojawił się Simon. "Co tam kotku?" mruknął cicho, opierając głowę o moje ramię. "Czego TYM razem Michael dał ci spróbować?" zaśmiałem się, lekko uderzając  w jego rękę, która wędrowała na moje krocze. "Nie wiem w sumie." objął mnie i z rozmarzonym uśmiechem spojrzał na barmana. "No nie powiem, ruchałbym." wywróciłem oczami i jebłem w wyobraźni głową o bar.
"Simon, debilu, ja rozumiem że ty  jesteś bi ale zaczynam się bardziej bać że pan. Wszystko byś ruchał." śmieję się biorąc tacę z napojami. Simon podążał za mną do loży niczym grzeczny piesek. Michael standardowo już sprowadził loszki. Po drodze ktoś we mnie przyjebał, przez co o mało nie rozlałem alkoholu. "Kurwa! Patrz gdzie leziesz!" warknąłem, oburzucając winowajcę zabójczym spojrzeniem. Pożałowałem tego troszkę widząc kto to. Dokładniej jest to miejscowy dealer, z którym nie do końca mam dobre kontakty. "O kurwa, sorry mordo." odpowiedział wysoki mężczyzna z lekko szyderczym uśmiechem. Uciekłem do stolika jak najszybciej wiedząc że jeśli gdziekolwiek się ruszę to będzie wpierdol. Simon chichrał się pod nosem. "Ale żeś się spłoszył." Spojrzałem na niego bez słownie nakazując: "Zamknij ryj"
Siadamy ciężko po czym zabieramy się za alkohol. "Idziesz na faje?" Michael wstał, oferując jedną na co ja pokręciłem głową. "Za wcześnie na fajkę." odpowiedziałem i  zatopiłem się w szklance Jack'a Daniels'a. Wziąłszy dużego łyka zastanowiłem się jak do cholery mam wyjść z klubu, bez szwanku - wiem, niemożliwe. "Simon, jedziesz taxą?" pytam chłopa, któremu już faza przeszła. "Ta, chcesz nocować?" Odpowiedział na spokojnie, spoglądając znad szklanki. Przytaknąłem, po czym wstałem żeby pójść do kibla. Po drodze minąłem znajomą twarz. Co jest pięć? Obróciłem się, ale tak jak zauważyłem tą osobę tak jej nigdzie nie było. Przetarłem oczy i zastanowiłem się dwa razy, zanim ruszyłem dalej. W kiblu było jak zawsze tłoczno, nie wiedziałem gdzie się wysikać. Chuj, poczekam. Po 10 minutach stania w kolejce wśród najebanych ludzi udało mi się w końcu wejść do kabiny. W spokoju się wypróżniłem, po czym skierowałem do umywalek. Zanim jednak odkręciłem wodę, ktoś bezczelnie złapał mnie za ramię. Obróciłem się z oburzeniem wypisanym na twarzy, tylko po to żeby zobaczyć Michaela. "Kurwa typie." warknąłem przecierając dłonie. "Chodź pić, a nie zabawiasz się w łazience." zaśmiał się po czym wyciągnął mnie spowrotem do loży. 
Minęła godzina, może dwie. Nie wiem dokładnie, straciłem rachubę czasu. Wstałem chwiejnie za przypływem pijackiej odwagi i skierowałem się na palarnię. Po drodze wpadłem na parę ludzi, bezsilnie mrucząc  przeprosiny. Na miejscu docelowym stanąłem gdzieś w kącie i zapaliłem mojego czerwonego Marlboro, w spokoju mając nadzieję że nie ucierpię bardzo. Wtedy jakby na zawołanie, pojawił się Argent, ten dealer z wcześniej. Momentalnie napiąłem mięśnie ze stresu i uśmiechnąłem się bezradnie. "Hej Argent." mówiłem ostrożnie. "Słuchaj to była pomyłka ja serio- wiesz, że nie---" zacząłem sie jąkać i gestykulować z przestrachu. "O'Conell! Tak dawno nie widziałem twojej mordy." Mruknął pocierając ręce. "Co tutaj robisz, wiedząc że to kurwa mój teren." Warknął po czym zaczął podwijać rękawy zbyt obcisłej koszuli. "Tak dawno tu nie byłem, że mi wyleciało z głowy." Bojąc się o siebie wcisnąłem się plecami jeszcze bardziej w kąt. Uderzył mnie raz, dwa, trzy razy, a nawet cztery. W jednym momencie dostawałem wpierdol a w drugim słyszałem już błagającego o litość Argenta. Otworzyłem oczy nie-dowierzając temu co słyszałem, na ziemi leżał i on, poskładany jak krzesło z ikei. Nad nim stał ktoś kogo rozpoznanie  chwilę mi zajęło. "Jasper." wymamrotałem przez krew w ustach po czym utraciłem przytomność. Chyba.



Delikatne uniesienia i spadki w rytmie, obcej mi melodii, pochłaniały moje zmysły.  
Moje ciało jakby z waty. Nie mogłem się ruszyć, problemem było nawet otworzenie oczu. Musiałem mocno oberwać żeby stracić przytomność tak szybko i na tak długo. Ku mojemu zaskoczeniu, nie byłem sam. Czyjeś kroki wyraźnie zmierzały w moją stronę. Oczywiście  wiedziałem kto to był - Jasper.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 20, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Zabójcza miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz