Być kochaną

1K 60 12
                                    

Spakowałaś torbę, choć nie miałaś wiele rzeczy aby do niej wsadzić. Nie miałaś szansy zaopatrzyć się w książki na ten semestr, póki co, więc miałaś właściwie same zeszyty i długopisy. Cieszyłaś się na myśl, że musisz iść na zajęcia. Kochałaś tych gości, ale musiałaś wyjść z domu bo byłaś dość przybita odkąd Edge powiedział Ci o Twojej zablokowanej duszy. Pozostali domyślali się, że coś jest na rzeczy choć nie wiedzieli dokładnie co, więc musiałaś lawirować między małymi stalkującymi szkieletami i niewygodnymi pytaniami przez wcześniejszy tydzień. Popatrzyłaś na siebie. Powinnaś się przebrać i zrobić coś z włosami. Przyglądałaś się sobie owiniętej w ręcznik. Nie patrzyłaś się na swoje odbicie od czasu tego co miało miejsce w Domu Luster, no i raz zerknęłaś podczas upojnej nocy z G no i cóż... wtedy był ostatni raz. Zerknęłaś aby wybrać strój na pierwszy dzień zajęć. Zaśmiałaś się lekko.

-Może coś czarnego i czerwonego? - powiedziałaś przypominając sobie słowa Reda. Przystawiłaś do bioder czerwoną spódniczkę. Materiał luźno opinał się na Twoim ciele, była nieco krótsza niż zazwyczaj nosiłaś, ale mniejsza o to, bo dobrze się w niej czułaś. Do tego czarna koszulka i czerwona kamizelka. Wyglądałaś teraz prawdopodobnie jak żona jakiegoś mafiozy. Przed wyjściem zerknęłaś jeszcze raz w stronę odbicia i odstawiłaś ręcznik. Zdałaś sobie sprawę, że wyglądasz lepiej niż normalnie. Właściwie to świetnie. Naprawdę, naprawdę świetnie. Myślałaś, że wszystkie te nieprzespane noce, pełne smutku i trosk jakie przeżyłaś w te wakacje będą miały na Ciebie wpływ, ale wyglądałaś lepiej niż kiedykolwiek. Przypomniałaś sobie, jak Undyne wspominała coś o tym, że potworze jedzenie i potworze... erm.. fluidy.. mają dobry wpływ na ludzi. Potworzego jedzenia miałaś pod dostatkiem, ale ... raaany, czy ta przygoda z G zrobiła naprawdę aż tak wielką różnicę? A może po prostu właśnie zdałaś sobie sprawę, że jesteś ładna. W każdym razie uśmiechnęłaś się i skierowałaś w stronę drzwi.

-cześć, dzieciaku, idziesz do szkoły? - Sans opierał się nonszalancko o framugę. Zastanawiałaś się jak długo wpatrywał się w Ciebie.

-A no, muszę udać się wcześniej, załatwić wszystkie formalności i dowiedzieć się o planie zajęć – zaśmiał się

-dobra, będę gotowy za chwilę aby cię odprowadzić

-nie trzeba sansuś, kicia idzie ze mną – Red zamknął za sobą drzwi do jego sypialni. Zauważyłaś, że ma na plecak.

-dlaczego ci się wydaje, że z nią idziesz?

-bo mamy razem zajęcia, prawda kocie? - zaśmiał się i mrugnął do Ciebie – świetnie wyglądasz, mówiłem, że czerwony i czarny są lepsze niż pomarańczowy – szczęka Ci odpadła, Sans zmarszczył brwi, zaś jego uśmiech zadrżał. A odkąd to Red jest zainteresowany astronomią? Albo uczelnią? Sans też nie wierzył w te słowa i już miał rzucić swoje veto, kiedy Stretch wyszedł ze swojego pokoju na dolnym piętrze, przyglądał się wszystkim.

-a co to za zamieszanie? razem idziemy na zajęcia? - zaśmiał się poprawiając torbę. Uśmiech Reda się poszerzył jak ich spojrzenia się spotkały. Toczyli niemą bitwę, zaraz potem oboje z wielkim wyszczerzem popatrzyli na Ciebie i na Sansa, jakby nic się nie stało

-łoł, łoł – niebieski uniósł ręce do góry – żaden z was nie idzie z _____ na zajęcia, przecież nie jesteście studentami

-wybacz sans, ja już opłaciłem ten semestr – Stretch wzruszył ramionami

-ja też – Red się uśmiechał szeroko i kiedy Sans już miał złapać Cię za rękę, po prostu pociągnął Cię w stronę schodów – nie martw się, nic nam nie będzie, zrobimy wiele notatek! - Przez ramię popatrzyłaś na Sansa zaskoczona, Red wypchnął Cię z domu, a zaraz za nim powoli szedł Stretch. No i tyle z wolności od chłopaków.

Undertale: Sześć szkieletów w Twojej szafie [Six Skeletons in Your Closet]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz