4. Over a cup of tea

50 4 13
                                    

Uniwersum Granic Chaosu. Tym razem tom drugi.

Ten tom ma o wiele mocniejsze powiązania z pierwszym – ale nie sądzę, żeby tutaj jakkolwiek wyszły na jaw. Chyba że ktoś tak by się zaczytał między wierszami, że bo to jakoś odkrył... w co szczerze wątpię. W każdym razie, scena mogłaby się zdarzyć, tylko czy się faktycznie zdarzy...? Tego najstarsi uczeni nie wiedzą.

? Tego najstarsi uczeni nie wiedzą

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Światło było dobre.

Mia ostrożnie przeciągnęła sztalugę bliżej okna. Drewno zaskrzypiało żałośnie, ale jeszcze się nie rozpadło. Jeszcze. Naprawdę powinna zainwestować w nową, inaczej będzie musiała malować na własnych kolanach. A tam światło wcale nie było dobre.

Sięgnęła po krzesło, na którym rozstawiła słoiczki z pigmentami. Potrzebowała poprawić kolor nieba, wydawał się za bardzo rozwodniony. Odrobina kobaltu powinna pomóc. Tak, jeśli doda do niego głębi...

Prześlizgnęła się palcami po słoiczkach i zmarszczyła czoło.

— O nie.

Przełożyła kilka z miejsca na miejsce.

— O nie.

Podniosła po kolei każdy, nerwowo oglądając etykietki ze wszystkich stron. Nie było słoiczka z tym pigmentem. Nie było.

— O nie.

Nie kupiła pigmentu. Dlaczego nie kupiła pigmentu? Pierwszy raz od zawsze miała pieniądze. Zapomniała. Naprawdę zapomniała go kupić. Ostatnio dużo się działo, jasne, jej życie trochę wywróciło się do góry nogami, ale bez przesady.

— Szybko, myśl — wymamrotała.

Nic nie uratuje tej sytuacji tak do końca. Słońce też prędzej czy później ześlizgnie się z tej wysokości – i po świetle. Czegokolwiek ze sobą nie zmiesza, nie uzyska takiego koloru. Barwa była nie do podrobienia.

— Zużyłam końcówkę? — jęknęła żałośnie.

Co ostatnio malowała? Och, jasne. Portret. Keirana. Miał tak nieprawdopodobny odcień tęczówek, chyba tam użyła kobaltu. To pewnie przez jego geny, Mia słyszała, że Przeklęci często rodzili się z niezwykłymi oczami. Keiran może nie był tak do końca Przeklętym, ale i tak był wystarczająco dziwny, żeby mieć niesamowite oczy.

— Wszystko przez ciebie — parsknęła przez zęby. — Dzięki, Keiran.

Nie żeby Keiran kiedykolwiek mógł zobaczyć ten portret. Po co w ogóle starała się do tego stopnia? Jej biedny krajobraz, całe to stresowanie się perspektywą było bez sensu. Jeśli nie poprawi tego nieba, praca nadawała się do wyrzucenia.

— Głęboka zieleń — wymamrotała. — I trochę ciepłych żółcieni. Zrobię to.

Wybrała słoiczki odpowiednich pigmentów i przysiadła na łóżku z miseczką. Wlała odrobinę oleju, zamieszała miękkim ruchem nadgarstka i zaczęła rozgniatanie. Lubiła patrzeć, jak brudne, niejednolite kolory powoli zmieniały się w płynną, soczystą barwę. Było w tym coś magicznego. Jedyna magia, do jakiej miała dostęp.

The way you said "I love you"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz