4.

1.3K 55 6
                                        

Wyrywam się z mojego niespokojnego snu, kiedy słyszę pukanie do drzwi, zrywam się z łóżka. Zarzucam na siebie szary, gruby sweter i kieruje się w stronę wejścia.
-Skarbie...- Moja mama rzuca się na mnie i przytula zaraz po tym jak otwieram drzwi. - Jak się czujesz?

- Jak się czuje? Zajebiście... - Chrząkam i znów zalewam buzie łzami.- Człowiek, któremu zamierzałam poświecić swoje życie już za miesiąc, zdradził mnie z własną... - wykrzykuje i gryzę się za język. Moja mama przykłada rękę do ust i robi ogromne oczy. Nie miałam jej tego mówić narazie... No cóż niech wie jaką cudowną mam siostrę a ona córkę.

- Czy on... nie... Łucja to nie jest prawda. - Siada na rozgrzebanym łożu hotelowym.

- Tak mamo! Czytasz mi w myślach! Klara uwiodła mi narzeczonego! Mało tego jest z nim w ciąży! - wykrzykuje i zrzucam śnieżno białą pościel z łóżka.- Dziecko, które ja straciłam ona będzie z nim  wychowywała!

- Skarbie... kogo ja wychowałam...- przeczesuje palcami swoje krótkie kasztanowe włosy.

Padam na łóżko. Zaczynam się wić  po nim, ryczeć. Uderzam rękoma o materac. Chyba już straciłam resztki godności, honoru...

- Uspokój się dziecko. - Ewa siada na łożku i przytrzymuje moje ręce. - Moje biedne dziecko. - Przez mgle widze jak po jej policzkach płyną pojedyncze łzy.

- Mamo czy ja na to wszystko zasłużyłam?! Powiedz?! - jęczę w jej stronę.

- Chciałabym, żeby w końcu ułożyła sobie życie dziecko... naprawdę... - ściska moja dłoń.- Jesteś tak młoda, a miałaś już tyle zawirowań przez ojca, przez Antoniego...

- Mamo nie mow nic o ciąży Klary ojcu, on zrobi wszystko żeby te dziecko zniknęło. - podnoszę się do pozycji siedzącej - Sama osobiście mu o tym powiem...

- Wiesz ze każde zdanie wypowiedziane z Twoich ust, będzie dla niego niczym. - kiwam głową.

Moja matka to taka dobra kobieta. Nie wiem jak mogła związać się z takim człowiekim jakim jest mój ojciec. Dwa różne światy... Moja matka zawsze nas broniła ale niestety ojciec zawsze ją temperował i dosłownie miał w dupie jej zdanie. Za każdym razem gdy próbowała się mu postawić, co było rzadkością w jej wykonaniu, dawał jej po prostu strzała w twarz.  Teraz, przestała się wtrącać w to co on robi i komu. Często bierze leki na uspokojenie i po prostu zapomina o otaczającym ją świecie.

- Gdzie teraz pojdziesz Łucjo? Co z sobą zrobisz? - ruszam ramionami.

- Do domu nie wrócę, do Antka tym bardziej... w biurze nie mam warunków do spania a mieszkanie które mi odpisałaś jest wynajęte. Jak narazie muszę zostać tu... ale mamo, czy Ty pamiętasz. Igora? - pytam kobietę i na same wspomnienia z nim związane przymykam oczy i mimowolnie się uśmiecham.

- Kochanie, on zniknął z twojego życia tak nagle, myślisz, że tak samo szybko będzie chciał do niego wrócić? - kobieta wstaje i pomaga mi ogarnąć pokój.

- Myślę, że wystarczająco dużo dla niego zaznaczyłam i nie odmówi pomocy mi lub chociaż drobnych wyjaśnieniem w pewnych sprawach...

XxX

Wchodzę do podziemi. Tutaj za czasów studiów odbywały się walki w których Igor brał często udział teraz słyszałam, że jest tutaj dobrym sponsorem i równie często przychodzi na treningi.  Skąd mam te wszystkie informacje?  Wyszło na to, ze Filip wcale nie jest taki wierny i oddany swojemu szefowi o jakiej kolwiek sympatii nawet nie wspomnę, więc był bardzo chętny do pomocy.

Mnie i Igora chodź byliśmy ze sobą krótko, bardzo wiele  łączyło. Tak przynajmniej myślę...

Wychodzę z ciemnego tunelu na dużą hale. Do okoła są trybuny. W dół prowadzą schody, które zresztą też podążają w stronę klatki. Schodzę niżej. Dostrzegam na ringu czarnowłosego, dobrze zbudowanego mężczyznę, który walczy najwyraźniej z trenerem. Podchodzę jeszcze bliżej i siadam na trybunach. Nikogo tu nie ma prócz paru mężczyzn którzy jak myślę są pracownikami Igora No i trenera.

Siedzę od dobrych kilku minut aż w końcu jeden z facetów podchodzi do mnie. Jest łysy, jego tatuaż ciągnie się od nadgarstka aż po sama szyje. O ilości mięśni chyba nie muszę wspominać.

- W jakiej sprawie lalko? - podchodzi do mnie a ja spoglądam na niego spod łba.

- Przyszłam do szefa, Igora. - oznajmuje i poprawiam się na krzesełku by patrzec mu w oczy. Już dawno przestałam się bać takich oprychów. Facet lustruje mnie od góry do dołu a ja stram się itrzymac jak tylko mogę twarz zimnej suki.

- No dobra, szef właśnie kończy, chodź ze mną maleńka. - Odwraca się i gestem dłoni nakazuje mi isc za nim.

Schodzę powoli po schodach. Przy klatce czeka jeszcze jeden koleżka naszego łysego. Patrzę na Igora. Jest jak w amoku. Udeża ze wszystkich sił w rękawice trenera. Wyładowuje  złe emocje.  Pamietam zawsze szedł na trening i zachowywał się jak zwierze, kiedy miał jakieś problemy. Teraz też jest wściekły.

- Dobra, dość! Igor już za bardzo sie rozpędziłeś. Koniec na dzisiaj. - trener karze mężczyźnie przestać i wychodzi z klatki.  Igor stoi na środku plecami do mnie, podpiera się rękoma o biodra. Widzę jak jego umięśnione plecy unoszą się tak szybko jak oddycha.

- Szefie! Jakaś cizia chcę się z panem zobaczyć! Bardzo pewna siebie!- śmieje się do tego drugiego.

- Odjeb się, dobra? - mówię do nich, w tym samym momencie, jakby na mój dźwięk głosu,Igor odwraca się w naszą stronę.

Patrzymy sobie w oczy... tak te cholerne czarne oczy. Na jego twarzy maluje się zdziwienie, szok, niedowierzanie. Nie wiem jak odbierze moje przyjście tutaj w końcu minęło trochę czasu od naszego ostatniego spotkania. Wyciera swoją duża dłonią pot z czoła.

- Spokój! Idźcie do biura zaraz do was przyjdę. - faceci patrzą na niego z niedowierzaniem- Już- Posłusznie wychodzą w ciszy. Odprowadzam ich wzrokiem.

Igor wychodzi z klatki. Rękawice rzuca na jedno z krzesełek na widowni. Staje blisko... za blisko mnie. Zadzieram głowę żeby spojrzeć w jego oczy. Jest wysoki, wyższy o głowę. Po jego idealnie umięśnionym ciele spływają krople potu. Jego czarne włosy opadają na jego czoło. Idealnie kwadratową szczękę otacza lekki zarost. Nie zmienił się nic...

- Co Ty tutaj robisz? - pyta i błądzi wzrokiem po mojej twarzy.

- Igor...Wytłumacz mi to. - nasze oczy się spotykają. Nie zamierzam owijać w bawełnę. Jestem pewna, że to właśnie on jest tym mężczyzną z klubu. Spuszczam wzrok i pokazuje mu wiadomość w skrzynce pocztowej Mojego byłego narzeczonego. Zabiera mi telefon z dłoni. Wzdycha przymykając przy tym oczy. - Czy to jest twój e- mail?

- Tak, to jest moja wiadomość. - oddaje mi komórkę. Przewraca oczami. - Kurwa...

- Możecie mi powiedzieć dlaczego do cholery tak się mną bawicie?! - wykrzykuje w twarz faceta. - Masz mi to wytłumaczyć! Wszystko! Nie próbuj kłamać! - jestem taka zła czuje jak serce wyskoczy mi zaraz piersi.

- W porządku... tylko bez względu na to co Ci teraz powiem... ja robiłem to dla twojego dobra Łucjo, pamiętaj.- Mowi poważnym tonem, wskazuje dłonią krzesło. Siadam na nim.

- W Kasynie 3 lata temu...- Chłopak staje przedemna i nerwowo przeczesuje włosy. - Kiedy ten chuj wrócił ze swojej trzy miesięcznej wyjazdu służbowego, na który zabrał go Twój tatusiek, akurat padło na to, że spotkaliśmy się tego samego dnia w kasynie. - probuje zachować kamienna twarz jednak widze to zakłopotanie w jego oczach.- wypiłem troche za duzo... wciągnął mnie w grę, aż w końcu padła stawka o ktorej bym nawet nie pomyślał. - urywa, zapada niezręczna cisza.

- Mów! - wydzieram się na cała hale.

- To był zakład o Ciebie, Twoje życie z nim lub ze mną...

Przede mną ciężkie rozdziały, w których będziemy poznawać przeszłość Igora i Łucji. Proszę o wyrozumiałość, jeśli chodzi o spontaniczność wypowiedzi, ostatnio nie idzie mi dobieranie słów. Pozdrawiam gorąco :)

Jesteś moja ŁucjoWhere stories live. Discover now