Rozdział 5

239 23 3
                                    

Zayn wstał w kolejny poniedziałek by udać się do pracy. Wiele kosztowało go wstawanie z myślą, która wciąż czyhała w jego głowie, gdy czuł się słabiej, ale nie poddawał się. Inni muszą widzieć, że wszystko z nim w porządku, że w końcu całkowicie wyleczył się z tej szalonej miłości i jest teraz wolny. 

Wolny jak ptak, którym już nie raz tak bardzo pragnął być. Naciągnął na siebie ciemne spodnie i założył do tego białą koszulę i marynarkę. Ojciec umówił go dziś na jakieś ważne spotkanie w firmowych sprawach. Zrobił to specjalnie, bo widział, że z Zaynem coś się dzieję i chciał zająć mu myśli. Uważał, że będzie to dla niego o wiele lepsze niż siedzenie samemu w gabinecie i wpatrywanie się w okropne ściany. Zayn nie miał zielonego pojęcia o tym, że jego tata zrobił to specjalnie. Jednak gdyby taką wiedzę posiadał, może w końcu zrozumiałby, że wszyscy wyciągają do niego pomocne dłonie, a on odtrąca każdą, co do joty.

Zamknął drzwi i zbiegł po schodach w dół. Najpierw musiał stawić się jeszcze w firmie by odebrać pewne potrzebne papiery i dopiero później wybrać się w umówione miejsce. Dziarskim krokiem ruszył do przodu, jakby dziś napędzało go coś niemożliwego. Zakładając okulary na nos, uśmiechnął się do przechodniów, jednak to jeszcze nie był Zaynowy uśmiech. Pełny z pięknymi iskierkami w oczach, ale chłopak dążył do tego krok po kroku. Przecież nie od razu Rzym zbudowano, wszystko dzieje się małymi, kroczkami, a każdy krok ma swoją wartość. Bardzo często nawet większą od tego poprzedniego. A tutaj, poprawa była na rzeczy.

Wstąpił jeszcze do Starbucks’a po kawę na wynos i popijał ją idąc kolejnymi uliczkami, aż doszedł do firmy. Pchnął drzwi i ruszył do gabinetu ojca witając się z innymi pracownikami.

- Zayn dobrze, że jesteś – zaczął jego tata zanim chłopak zdążył wejść w głąb – Właśnie miałem już do ciebie dzwonić i pytać gdzie ty się podziewasz. – Uśmiechnęli się do siebie bardzo delikatnie i młodszy Malik zajął miejsce naprzeciwko.

- Co to za papiery?

- Bardzo ważne – zaczął, a Zayn wsłuchał się uważnie w każde słowo. Ojciec wytłumaczył mu, że jest to ogromnie ważna sprawa dla firmy i że człowiek, który pojawi się na spotkaniu musi to podpisać – Wiem, że dasz radę Zayne, a teraz zmykaj – mulat wziął teczkę i ruszył do wyjścia, machnięciem ręki żegnając się z rodzicem.

Zayn wszedł do restauracji i od razu podszedł do niego mężczyzna, który odprowadził go pod właściwy stolik. Zamówił tylko wodę i odkładając teczkę na bok uważnie rozejrzał się po pomieszczeniu. Nie było ono pełne, byli to głównie biznesmeni, którzy żywo dyskutowali na ważne dla siebie tematy.

- Pan Zayn Malik? – usłyszał nad sobą donośny głos i wstał szybko, kiwając głową i uścisnęli sobie dłonie - Steve Moon, miło mi pana poznać.

- Cała przyjemność po mojej stronie – uśmiechnęli się i zajęli miejsca naprzeciwko siebie by następnie jak najszybciej przejść do sedna sprawy. Kiedy tylko mężczyzna podpisał papiery oboje zdecydowali się, że w ramach szybkiej zgody mogą sobie pozwolić na mały posiłek. Wciąż rozmawiali o sprawach biznesowych, Zayn wcale nie był w tym wszystkim taki kiepski jak czasem mu się wydawało. Wyglądało to raczej tak, że wspaniale przejął pałeczkę po ojcu i może w dalekiej przyszłości będzie wstanie przejąć całą firmę.

Już miał wychodzić, kiedy to jego uwagę przykuła kędzierzawa czupryna siedząca w jednym kącie z chłopakiem o ciemnych piwnych oczach. Cofnął się o kilka kroków w tył i zamarł. To był Harry, zapewne z Liamem. Zayn zacisnął powieki najmocniej jak potrafił i ruszył do drzwi. Czuł jak jego serce bije i chce wyrwać się z piersi.

Six Degrees of Separation ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz