Zayn wstał w kolejny poniedziałek by udać się do pracy. Wiele kosztowało go wstawanie z myślą, która wciąż czyhała w jego głowie, gdy czuł się słabiej, ale nie poddawał się. Inni muszą widzieć, że wszystko z nim w porządku, że w końcu całkowicie wyleczył się z tej szalonej miłości i jest teraz wolny.
Wolny jak ptak, którym już nie raz tak bardzo pragnął być. Naciągnął na siebie ciemne spodnie i założył do tego białą koszulę i marynarkę. Ojciec umówił go dziś na jakieś ważne spotkanie w firmowych sprawach. Zrobił to specjalnie, bo widział, że z Zaynem coś się dzieję i chciał zająć mu myśli. Uważał, że będzie to dla niego o wiele lepsze niż siedzenie samemu w gabinecie i wpatrywanie się w okropne ściany. Zayn nie miał zielonego pojęcia o tym, że jego tata zrobił to specjalnie. Jednak gdyby taką wiedzę posiadał, może w końcu zrozumiałby, że wszyscy wyciągają do niego pomocne dłonie, a on odtrąca każdą, co do joty.
Zamknął drzwi i zbiegł po schodach w dół. Najpierw musiał stawić się jeszcze w firmie by odebrać pewne potrzebne papiery i dopiero później wybrać się w umówione miejsce. Dziarskim krokiem ruszył do przodu, jakby dziś napędzało go coś niemożliwego. Zakładając okulary na nos, uśmiechnął się do przechodniów, jednak to jeszcze nie był Zaynowy uśmiech. Pełny z pięknymi iskierkami w oczach, ale chłopak dążył do tego krok po kroku. Przecież nie od razu Rzym zbudowano, wszystko dzieje się małymi, kroczkami, a każdy krok ma swoją wartość. Bardzo często nawet większą od tego poprzedniego. A tutaj, poprawa była na rzeczy.
Wstąpił jeszcze do Starbucks’a po kawę na wynos i popijał ją idąc kolejnymi uliczkami, aż doszedł do firmy. Pchnął drzwi i ruszył do gabinetu ojca witając się z innymi pracownikami.
- Zayn dobrze, że jesteś – zaczął jego tata zanim chłopak zdążył wejść w głąb – Właśnie miałem już do ciebie dzwonić i pytać gdzie ty się podziewasz. – Uśmiechnęli się do siebie bardzo delikatnie i młodszy Malik zajął miejsce naprzeciwko.
- Co to za papiery?
- Bardzo ważne – zaczął, a Zayn wsłuchał się uważnie w każde słowo. Ojciec wytłumaczył mu, że jest to ogromnie ważna sprawa dla firmy i że człowiek, który pojawi się na spotkaniu musi to podpisać – Wiem, że dasz radę Zayne, a teraz zmykaj – mulat wziął teczkę i ruszył do wyjścia, machnięciem ręki żegnając się z rodzicem.
Zayn wszedł do restauracji i od razu podszedł do niego mężczyzna, który odprowadził go pod właściwy stolik. Zamówił tylko wodę i odkładając teczkę na bok uważnie rozejrzał się po pomieszczeniu. Nie było ono pełne, byli to głównie biznesmeni, którzy żywo dyskutowali na ważne dla siebie tematy.
- Pan Zayn Malik? – usłyszał nad sobą donośny głos i wstał szybko, kiwając głową i uścisnęli sobie dłonie - Steve Moon, miło mi pana poznać.
- Cała przyjemność po mojej stronie – uśmiechnęli się i zajęli miejsca naprzeciwko siebie by następnie jak najszybciej przejść do sedna sprawy. Kiedy tylko mężczyzna podpisał papiery oboje zdecydowali się, że w ramach szybkiej zgody mogą sobie pozwolić na mały posiłek. Wciąż rozmawiali o sprawach biznesowych, Zayn wcale nie był w tym wszystkim taki kiepski jak czasem mu się wydawało. Wyglądało to raczej tak, że wspaniale przejął pałeczkę po ojcu i może w dalekiej przyszłości będzie wstanie przejąć całą firmę.
Już miał wychodzić, kiedy to jego uwagę przykuła kędzierzawa czupryna siedząca w jednym kącie z chłopakiem o ciemnych piwnych oczach. Cofnął się o kilka kroków w tył i zamarł. To był Harry, zapewne z Liamem. Zayn zacisnął powieki najmocniej jak potrafił i ruszył do drzwi. Czuł jak jego serce bije i chce wyrwać się z piersi.
CZYTASZ
Six Degrees of Separation ✔
FanficCo tak naprawdę dzieje się z nami kiedy ukochana osoba odchodzi? Zostajemy sami na lodzie, próbujemy się podnieść, czy może nie mamy wystarczających sił by walczyć? Czy nawet najtwardsi ludzie potrafią tak mocno kochać, że gdy druga połówka ich zost...