(daw. Królowa Coldwater)
Jane żyje w Coldwater- kraju, gdzie ludzie są podzieleni na rangi: albo jesteś biednym i mieszkasz we wiosce zarabiając marne grosze, albo żyjesz w szlacheckim rodzie w dożywotnim dostatku.
Dziewczyna nie ma łatwego życia. P...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Nikt nie zostaje dopuszczony do pokoju księcia, jedynie medycy. Każdy tę szokującą sprawę przeżywa na swój sposób. W końcu byłyśmy zmuszone wrócić z powrotem do swoich pokoi, bo nie zostawało nic innego. Stojąc na korytarzu niczego nowego nie dowiedziałybyśmy się i tak.
To jak strzał prosto w serce, przysięgam. W jednej chwili z Liamem rozmawiam, a kilka godzin później on walczy o życie. W jakim stanie on jest? Dlaczego nikt nie powie, że żyje i z tego wyjdzie? Dlaczego w ogóle ktokolwiek to zrobił? Dlaczego ktoś chciał zabić Liama?
Dlaczego, dlaczego, dlaczego...
Nie śpię wcale i w efekcie rano czuję się jeszcze bardziej źle. Gdybym tylko mogła, zaszyłabym się w pokoju i nigdzie nie wychodziła. Nie mam siły na konfrontacje z rzeczywistością ale wiem, że nie mogę od niej uciec.
Dziewczyny nie odzywają się, ale to i lepiej dla każdej z nas, ciężko być teraz w chęci do rozmowy. Dlatego robimy to co mamy robić w milczeniu i widok prawie pustej jadalni wcale mnie nie dziwi. Przy stole siedzi parę dziewczyn, Rachel i Worick wspomagającsię jedynie kawą. Udaje mi się złapać kontakt wzrokowy z chłopakiem i ten kiwa do mnie niezauważalnie głową, po czym kieruje wzrok w stronę drzwi.
Mam nadzieję, że ma dla mnie dobre wieści.
Kiedy chłopak opuszcza pomieszczenie, wymykam się i ja. Czeka na mnie na korytarzu. Szczerze powiedziawszy to wygląda nie najlepiej, widać, że też w ogóle nie spał.
- Boże, Worick... - biorę głęboki wdech. Głos mi się załamuje. – Jak oni mogli?
- Nie wiem... – widzę jak walczy z emocjami. Z pewnością nie chce dać po sobie poznać jak bardzo jest załamany. – Nie wiem. – powtarza.
- Co z nim? – zadaję to pytanie choć tak bardzo obawiam się odpowiedzi.
- Z tego co wiem, lekarze operowali go do świtu. Ktoś chciał go trafić w serce ale na szczęście kula tylko się o nie minimalnie otarła. Przeżył, to jest pewne, jednak nie możemy go jeszcze zobaczyć. Ciągle przy nim są i obserwują jego stan.
Gdy to słyszę, robi mi się na sercu odrobinę lżej.
- Czy... Istnieje prawdopodobieństwo, że po przebudzeniu nie będzie taki... Jak dawniej?
W odpowiedzi chłopak kręci głową i wzrusza ramionami. Zagryza wargę a w jego oczach dostrzegam zbierające się łzy.
- Wszystko będzie dobrze. - mówię i w to też wierzę. Spoglądam na niego a chłopak robi nagle krok w moim kierunku i bierze mnie w ramiona. Przez parę sekund stoję nieruchomo będąc w nielekkim szoku, po czym w końcu obejmuję go ramieniem.
Mimo tych wszystkich kłótni wiem, jak bardzo jest mu ciężko. I jak bardzo musi go kochać. Nawet nie chcę myśleć co by było, gdyby sprawy potoczyły się zupełnie inaczej.