Rozdział dwunasty

1.8K 105 8
                                    

Schodzę z konia Liam'a i przez chwilę nie mogę utrzymać równowagi

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Schodzę z konia Liam'a i przez chwilę nie mogę utrzymać równowagi. Chłopak idzie moim śladem i stoimy w ciszy wpatrzeni w Arrow'a.

- Jest...Wyjątkowy. - mówię w końcu.

- Podobało ci się? - pyta uśmiechając się serdecznie.

- Tak. Dziękuję. Przez tą chwilę czułam się jak dawniej. - spoglądam na niego. Wpatruje się we mnie intensywnym wzrokiem przez dłuższą chwilę. - Coś nie tak? - pytam.

- Nie, nie... - potrząsa głową wybity z transu. - Chyba... Chyba powinniśmy już wracać.

- Też tak myślę. - choć wcale nie chcę. Ale muszę, nie powinnam wogóle tutaj być i jeździć z Liamem, wiem o tym.

Nieśpiesznym krokiem udajemy się w stronę ogrodu idąc dość blisko siebie. Liam widocznie nie przejmuje się tym więc i ja nie reaguję.

- Każdej służącej fundujesz takie atrakcje? - przerywam ciszę, która wcale nam nie przeszkadza.
Zatrzymuje się i spogląda na mnie.

- Służba również ma prawo się trochę rozerwać. Poddani to też ludzie.

- No cóż... Widzę, że zmieniłeś opinię na ten temat. - mówię cicho.

- Co masz na myśli? - krzyżuje ręce na klatce piersiowej. Mruży oczy uśmiechając się lekko.

- Nasze pierwsze spotkanie nie należało do najmilszych.

- To prawda, ale jak już wcześniej rozmawialiśmy, czasem trudno przychodzi mi nawiązac kontakt z nowymi ludźmi. Zwłaszcza teraz, kiedy ojciec zachowuje się... -wzdycha. - Nie ważne. Nie rozmawiajmy o tym. Nie chcę być więcej taki jak parę dni temu w stosunku do ciebie.

- W porządku. Myślę, że jesteś dobrym człowiekiem. A niedoskonałości ma każdy, tego już się nie da szybko zwalczyć.

- Miło słyszeć. - posyła mi delikatny uśmiech. - Choc lubię jak się wściekasz.

- Byłam na ciebie wściekła może dwa, albo trzy razy. I wcale nie jest powiedziane, że już nigdy nie będę. - wytykam w niego palcem. - Chyba nie mogłabym się z tobą przyjaźnić. Mamy zupełnie inne charaktery.

- Znam cię dopiero kilka dni, nie mogę stwierdzić czy to co sądzisz jest prawdą. - przyjmuje szelmowską postawę tajemniczo się uśmiechając.

- Naprawdę chciałbys się zaprzyjaźnić z taką niewychowaną dziewczyną z wioski jak ja?- teatralnie wzdycham. - Nie sądzę byś mówił prawdę, książę.

- Za jakiś czas może oboje uzyskamy odpowiedź na to pytanie. - przechodzimy między
żywopłotem. - Preferuję również, abyś wzracała się do mnie tak w obecności moich rodziców i rodzeństwa, nigdy poza tym. Nie lubię jeśli ktoś nazywa mnie księciem.

- Przecież nim jesteś. - powstrzymuję śmiech. To tak jakby ktoś się do mnie zwracał jak do mieszczanki, a przecież dla niektórych nawet nie zasługuję na miano obywatela Coldwater.

King of my heartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz