Poszlaka

162 15 1
                                    

Smok uporczywie brnął w głąb lasu trzymając w pysku moją pelerynę. Wzrok wbił w ziemię, węszył i rozglądał się. Im dalej szliśmy, tym otoczenie zaczynało wyglądać mroczniej. Z początku kolorowy i wesoły las, zaczął okrywać się cieniem. Przez gęste korony drzew przechodziły bardzo małe ilości światła. Z obrośniętej mchem i suchą trawą ziemi wystawały grube korzenie drzew. Wszystko spowijała gęsta mgła, która utrudniała poruszanie się w gąszczu. Las wydawał się martwy. Na dodatek cały czas czułam się obserwowana. Wydawało mi się, jakby ktoś szedł za mną, śledził mnie.

Nagle Thaevas przyspieszył. Pociągnął gwałtownie moją pelerynę. Straciłam równowagę i przewróciłam się na plecy. Mój przyjaciel stanął, odwrócił się w moją stronę. Wypuścił czarne ubranie z pyska i spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem. Delikatnie trącił mnie nosem.
-Spokojnie, jestem cała -pogłaskałam go delikatnie. Kiedy podniosłam się do siadu, zobaczyłam skrawek materiału wiszący na krzaku kilka metrów przede mną. Wstałam szybko. Zdjęłam poszlakę z gałązki, wcześniej owijając dłoń w swoją pelerynę. Nie chciałam zabrudzić znaleziska, lub zatrzeć jakiś istotny ślad. Schowałam strzępek do kieszeni. Spojrzałam w dół i uśmiechnęłam się do siebie. -Jestem pod wrażeniem urwisie. Brawo. Mamy ślady -pogłaskałm smoka po głowie. Wyglądał na dumnego z siebie. Chyba moja pochwała była dla niego bardzo motywująca, bo bez dłuższego namysłu ruszył za tropem. Nagle zorientowałam się, że przeoczyłam bardzo ważną rzecz. Wyczuwałam dobrze mi znaną energię. Nieopodal znajduje, lub znajdowała się maana. Poszukiwania szły coraz lepiej. Szłam za Thaevasem uważając, aby nie zdeptać odcisków butów. Przyklęknełam na chwile. Buty były na wysokim obcasie, czyli najprawdopodobniej złodziejem była kobieta. Biegła szybko. Wnioskowałam z głębokości śladów, ich oddalenia i wysuszenia błota, w którym je zostawiono. Wstałam i ruszyłam dalej. Kilka metrów dalej trop się urwał. Odciski najzwyczajniej zniknęły.

Nagle poczułam czyjąś obecność. Wytężyłam zmysły. Stanęłam tyłem do smoka osłaniając go. Najwyraźniej ten też coś wyczuł, jednak wydawał się dość spokojny. Wyjęłam sztylet, który podarowała mi siostra i stanęłam w gotowości.
-Ze sztyletem na szefa? Ładnie to tak? -z cienia wyłonił się Nevra. Oparł się luźno o drzewo, nie spuszczając ze mnie wzroku.
-Na Orcale, chcesz żebym dostała zawału? -odetchnęłam.
-Skądże znowu! Gdyby coś się stało takiej ślicznotce, nie mógłbym spokojnie zasnąć! -uśmiechnął się uwodzicielsko.
-Odłóż flirty na później pijaweczko i podejdź tu. Mam coś ciekawego. -splotłam ręce na klatce piersiowej.
-Chwal się kochana -wampir pojawił się tuż obok mnie.
-Jeszcze raz tak mnie nazwiesz, a zrobię poważne kuku twojej przystojnej twarzyczce... -mruknęłam groźnie.
-Z szacunkiem do szefa KOCHANA -brunet najwyraźniej starał się mnie sprowokować, lub moje reakcje były dla niego w pewnym sensie zabawne. Westchnęłam. Zaczęłam opowiadać mu, co znalazłam podczas poszukiwań. Momentalnie spoważniał. Co jakiś czas kiwał głową z aprobatą, czy marszczył brwi. -Ja też coś mam. Znalazłem identyczne odciski kilka kilometrów dalej. Zdziwiło mnie jednak to, że obok nich były ślady łap dwóch Blackdogów -wytrzeszczyłam oczy zszokowana tymi słowami. Cała sprawa zaczynała wyglądać coraz bardziej niepokojąco. Jeżeli znajdziemy zlodziejkę, to najprawdopodobniej dowiemy się, kto stał za napaściami na strażników i cywili. Dwie pieczenie na jednyn ogniu, jak to się mawia.

~*~

Sorki, że długo mnie nie było ale przez dociągnie ocen końcowych i wyjazd nie miałam zbyt dużo czasu. Mam nadzieję że rozdział się podobał~

Oswoić Bestię  ~Eldarya fanfic~ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz