Jeśli ją skrzywdzisz...

125 10 2
                                    

Ten dzień był naprawdę piękny. Delikatny, ciepły wietrzyk rozwiewał źdźbła trawy na rozległych łąkach, rozpościerających się przed Kwaterą Główną. Morska bryza przynosiła ochłodę tym, którzy wolne chwile spędzali na piaszczystym wybrzeżu. Gorące promienie słońca w zenicie oświetlały każdy, nawet najbardziej ukryty zakamarek. Niestety nie sięgały piwnic, w których teraz musiałem siedzieć jak idiota i czekać na swojego przyjaciela. Chociaż ten tytuł był zdecydowanie przesadzony...

Dziesiątki metrów pod ziemią wcale nie było tak przyjemnie, jak na powierzchni. Zamiast rozbrzmiewającego wokół szumu morza i szelestu liści, słyszałem jedynie irytujące kapanie wody z sufitu i stłumione głosy strażników, krzątających się po Kwaterze i załatwiających swoje sprawy. Nawet najcichszy dźwięk rozbrzmiewał kilkakrotnie i rozchodził się po rozległych podziemiach, jakby echo chciało zwrócić moją uwagę na niespodziewanie przerwaną ciszę i próbowało oderwać mnie od przeklinania w myślach tego przebierańca w kiczowatej masce. Nie mogłem przerwać przechadzania się we wszystkie strony. Czułem, że jeśli spokojnie usiądę i skupię się na swoich myślach i denerwującym otoczeniu, to moja wściekłość sięgnie granic, a kwatera główna obróci się w pył. A tego zdecydowanie chciałem uniknąć, w szczególności, że w obrębie białych murów przebywała Yuki.

Przywołałem do siebie obraz wampirzycy z wymalowanym uśmiechem na twarzy. Kły dziewczyny, które zawsze wystawały lekko z jej ust i opierały się na jej rumianej wardze, dodawały uroku figlarnemu uśmieszkowi. Wtedy też w jej oczach pojawiała się iskierka szczęścia, która przełamywała mrok jej tęczówek i nadawała im hipnotyzującego błysku, od którego z trudem byłem w stanie oderwać wzrok. Jaka szkoda, że szczęście na jej twarzy było taką rzadkością... 

Z zadumy wyrwał mnie nowy dźwięk, który rozbrzmiał w piwnicy równie donośnie i irytująco, co krople brudnej wody skapujące na posadzkę. Jedynym pozytywem było to, że moje czekanie dobiegło końca.
-Byłbym wdzięczny, gdybyś łaskawie wytłumaczył mi, jakim cudem dotarcie tutaj zajęło ci godzinę więcej niż zazwyczaj? -warknąłem w stronę zamaskowanego mężczyzny.
-Pojawiły się drobne komplikacje -wytłumaczył wymijająco mój rozmówca, który najwyraźniej także chciał załatwić naglące nas sprawy jak najszybciej. -Lepiej przejdźmy do rzeczy -zaproponował, upewniając mnie w przekonaniu, że obydwoje chcemy spędzić ze sobą jak najmniej czasu. 
-Racja. A zatem, jak mają się sprawy w Blaven? -zapytałem krótko i splotłem ręce na klatce piersiowej.
-Wszystko idzie po naszej myśli, już wkrótce wypędzimy mieszkańców z tych terenów. Szczęśliwie dla nas, powietrze w tamtejszych lasach jest niezwykle wilgotne, co sprzyja rozprzestrzenianiu się oparów. Na dodatek zakradnięcie się nie jest dla mnie żadną trudnością, gęstwina drzew stanowi doskonałą kryjówkę, pozwala nawet rozbić niewielki obóz na jedną noc -wytłumaczył mi, o dziwo szczegółowo.
-Ile ofiar? -usiadłem na kamiennych schodkach i dyskretnie rozmasowałem nogi, które po długim, bezcelowym marszu, zaczynały dawać mi w kość.
-Powinno być ponad dwadzieścia, już w kilka dni zrobiło się niezłe zamieszanie. Doszły mnie słuchy o tym, że mieszkańcy planują wezwać Straż Eel, jednak wyeliminowanie podrzędnego pionka Miiko nie powinno być dla mnie zbytnim problemem... -Ashkore oparł się o ścianę. -Podsłuchałem też trochę rozmów w kwaterze. Chcą wysłać dziewczynę o imieniu... jak jej tam było... -smok przez chwilę drapał się po głowie, szukając w pamięci odpowiedniego imienia. -Yuki!

Zamarłem. Głos mojego wspólnika odbił się echem i rozniósł się po ciemnej piwnicy. Nawet gdy dźwięk już ucichł, imię bliskiej mi dziewczyny dalej rozbrzmiewało w mojej głowie. Mimowolnie zacisnąłem dłonie w pięści, a moje oczy poczerniały. Stłumiona wściekłość znów wyszła na jaw, jednak tym razem ze wzmożoną siłą. W mgnieniu oka poderwałem się na nogi, zacisnąłem dłoń na szyi Ashkore'a w morderczym uścisku i zbliżyłem do niego twarz. Spod maski wydobył się jedynie świszczący oddech zaskoczonego mężczyzny. Smok na początku starał się mnie odepchnąć, jednak szybko zdobyłem przewagę, dzięki odcięciu mu dopływu tlenu do płuc, oraz narastającej we mnie furii, która dodawała mi sił fizycznych.
-Masz jechać do Blaven i nie spuszczać oka z tej dziewczyny -warknąłem władczo, chcąc wzbudzić w oczach wspólnika jeszcze większy szacunek.
-Czyżbyś zmieniał nasze plany przez jedną, marną dziewczynę? -smok zaśmiał się słabo, z trudem walcząc o powietrze. -Wyczuwam romans -nawet jeśli jego oblicze było ukryte pod maską, widziałem ten wredny uśmieszek, który zapewne widniał teraz na jego obrzydliwej twarzy.
-Jeśli ją skrzywdzisz... -zacząłem, zbliżając twarz do jego obrzydliwej maski na tyle blisko, że byłem w stanie wyczuć ciepły oddech, wydobywający się spod niej. -Będziesz cierpiał bardziej, niż jakakolwiek z twoich ofiar. Zadbam o wymierzenie ci tak silnego bólu fizycznego i psychicznego, że zaczniesz błagać o wybaczenie mnie, Yuki i wszystkie znane ci bóstwa, jeszcze zanim się rozkręcę -wysyczałem wściekle i pchnąłem mężczyznę na ścianę. Wyszedłem z piwnicy, cały czas słysząc irytujący, drwiący z moich uczuć śmiech Ashkore'a, który odbijał się echem od ścian podziemi.

~*~

Rozdział z perspektywy Leiftana :P
Życzę wszystkim najlepszego w nowym roku ❤

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 18, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Oswoić Bestię  ~Eldarya fanfic~ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz