Babski wieczorek

205 19 0
                                    

Siedziałam na kozetce w gabinecie pielęgniarki. Wysoka, białowłosa elfka zajmowała się moimi ranami, które odniosłam podczas walki z Blackdogami. Pomimo, że szczerze nie lubiłam zakładania szwów, to twardo trzymałam się swojej zasady „bądź twarda, chyba że sytuacja wymaga zrobienia z siebie ofiary". Kątem oka obserwowałam poczynania medyczki. Kobieta westchnęła ciężko, odsunęła się od leżanki na pewną odległość i spojrzała na mnie z rezygnacją w oczach. Obróciłam głowę i posłałam jej moje typowe spojrzenie wyprane z uczuć.
-Coś nie tak? –zapytałam unosząc brwi.
-Dlaczego taka jesteś, Yuki? –w oczach elfki dało się dostrzec smutek.
-Co masz na myśli? –zlustrowałam ją wzrokiem. Pielęgniarka stała nade mną i wpatrywała się w moje oczy tak, jakby szukała w nich odpowiedzi na jej pytanie. Po chwili opadła ciężko na obrotowe krzesełko.
-Czemu grasz taką wypraną z uczuć? Yuki, znamy się jak łyse Plumbobce. Przed laty byłaś pełna życia i energii. Swoim uśmiechem wyciągałaś mnie z największego doła! –mówiąc to położyła mi dłonie na ramionach. Patrzyłam się na nią i w ciszy analizowałam chwilę temu usłyszane słowa.
-Wszystkie dzieci są pełne życia, a z czasem się zmieniają –powiedziałam niskim tonem. Starałam się uniknąć ckliwych gadek i wyznań, jednak wiedziałam, że Evelein tak szybko mi nie odpuści. Białowłosa pokręciła głową ze smutkiem.
-Ludzie sami się nie zmieniają. To „coś" zmienia ludzi. Zawsze mówiłyśmy sobie wszystko... Czy jest coś co cię dręczy? Proszę, powiedz mi, a postaram się pomóc –jej głos złamał się. Wyglądała na przygnębioną i zmartwioną. Nie chciałam, żeby zaprzątała sobie głowę sprawą, która wydarzyła się tak dawno temu.
-Eve, wszystko jest dobrze. Nie przejmuj się moim zachowaniem, jestem po prostu poważna –uśmiechnęłam się delikatnie, podziękowałam za zajęcie się moimi ranami i opuściłam gabinet.

Stanęłam przed drzwiami swojego pokoju i zabrałam się za przeszukiwanie kluczyka w kieszeniach. Gdy chwyciłam za klamkę zauważyłam coś błyszczącego w szparce między ścianą a drewnianymi drzwiami. Ze szczeliny udało mi się wydostać białą kartkę ozdobioną srebrnym wzorem. Na papierze zapisany był ciąg liczb. Wiedziałam już z czym mam do czynienia, widywałam takie liściki już wiele razy. Weszłam do jasno umeblowanego pokoju i otworzyłam okno, aby wpuścić do pomieszczenia trochę świeżego powietrza. Usiadłam na parapecie, oparłam karteczkę o jedną z moich książek i zabrałam się za łamanie kodu. Opierał się on na przypisanej każdej z liter ziemskiego alfabetu liczby np. litera A oznaczona była cyfrą 1, B była zapisana jako 2 itd. Był to kod znany tylko mi, Karenn i Alajei. Byłyśmy chyba najbardziej zżytą i jednocześnie najbardziej powaloną paczką w całej KG. Czemu tego używałyśmy zamiast pisać normalnie? To proste. Nevrze czasem włączał się „tryb mamuśki", a biorąc pod uwagę, że skłonność do plotkarstwa i wyjątkowy talent do podsłuchiwania odziedziczył zarówno brat jak i siostra, to wolałyśmy uniknąć wypływu poufnych informacji poza nasze grono. Wszystkie trzy byłyśmy zobowiązane do zachowania tajemnicy. Po kilku minutach mogłam już przeczytać treść wiadomości od dziewczyn.
-Dzisiaj spotkanie w pokoju Al. Przyjdź pod drzwi o północy i na znak, że to ty zapukaj cztery razy. Przekąski mile widziane! Karenn –przeczytałam cicho. Ha, szykuje się niezła zabawa!

Zgodnie z instrukcją stawiłam się przed pokojem syreny o północy. Wyjątkowo zostawiłam swój czarny płaszcz w pokoju i zamiast niego założyłam na siebie top i spodnie, które niedawno kupiłam w sklepie Purriry. Zapukałam cztery razy, a po chwili usłyszałam dźwięk zamka przekręcanego w drzwiach.
-Miło, że jesteś. Wchodź! –powiedziała właścicielka pokoju. Uśmiechnęłam się delikatnie i pewnym krokiem weszłam do środka. Dobrze mi znana wampirzyca siedziała na łóżku, pałaszując orzechy obtoczone w rozpuszczonym cukrze. Zajrzałam do miski z maślanymi oczkami.
-Łooo... skąd to masz Karenn? –na widok słodkości na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-Mój „ukochany braciszek" załatwił mi to jak powiedziałam, że mam... Wiesz, te dni. Mój comiesięczny gniew to jedna z niewielu rzeczy, o której ma koszmary! –mówiąc to wyszczerzyła swoje białe kły i zaśmiała się. Zareagowałam tak samo, gdy wyobraziłam sobie spanikowanego szefa cienistej gwardii, uciekającego przed wściekłą brunetką, ciskającą w niego poduszkami.
-Odkąd jest tak łatwowierny... -mruknęłam pod nosem kręcąc głową z niedowierzaniem. Wzięłam kilka orzeszków z miski i zjadłam ze smakiem. Wtedy dosiadła się do nas Alajea. –Dobra. Al, w co dzisiaj gramy? –zapytałam z ledwo widocznym uśmieszkiem na twarzy. Syrena wyciągnęła zza pleców szklaną butelkę.
-Pytanie czy wyzwaaaanieeee! –niemalże wykrzyczała, na co wraz z Karenn uciszyłyśmy ją. Dziewczyna zakryła dłonią usta i zaśmiała się cicho. Przeniosłyśmy się na podłogę i usiadłyśmy naokoło butelki. –Kto zaczyna? –zapytała podekscytowana Al. Razem z wampirzycą wskazałyśmy niebieskowłosą dziewczynę, po czym przybiłyśmy sobie żółwika. Wampiry trzymają się razem! Syrena zakręciła butelką, która zatrzymała się z korkiem zwróconym w kierunku niej samej. Wylosowana dziewczyna westchnęła, a ja wyrecytowałam słynną formułkę.
-Pytanie czy wyzwanie? –spojrzałam na nią zaciekawiona, unosząc jeden kącik ust.
-Wyzwanie! –powiedziała, zaciskając dłonie z podekscytowania. Naradziłam się krótko z Karenn, po czym brunetka ogłosiła naszą decyzję.
-Twoje zadanie polega na... Flirtowaniu z Ezarelem! –syrena zamarła, a ja zaśmiałam się szyderczo.

Elf miał spędzić dzisiejszą noc na pracy w laboratorium. Poderwałyśmy się z podłogi i pociągnęłyśmy Alajeę w stronę pracowni alchemicznej. Z wampirzycą ukryłyśmy się niedaleko schodów tak, aby dobrze wszystko widzieć i słyszeć. Około trzy metry od nas stała powołana do wyzwania dziewczyna, która nerwowo poprawiała swoje włosy. Wolnym, acz pewnym krokiem ruszyła w stronę laboratorium i weszła do środka zostawiając uchylone drzwi.
-Dobry wieczór Ezarel... -przywitała się Al. Elf nawet nie odwrócił się w jej stronę. Dalej zapatrzony był w księgę z recepturami.
-Chcesz ode mnie czegoś? –zapytał typowym dla siebie tonem. Marszczył lekko brwi, poświęcając więcej uwagi lekturze, niż lustrującej go wzrokiem strażniczce.
-Wiesz, siedzisz tutaj tak sam... Postanowiłam, że ci potowarzyszę –syrena podeszła do szefa absyntu powolnym krokiem. Co chwila bawiła się kosmykami swoich włosów.
-Wolę pracować w samotności –powiedział Ezarel, na co dziewczyna zaśmiała się uroczo. Zmniejszyła między nimi dystans do minimum i oparła się dłońmi o stół, delikatnie ocierając się przy tym o rękę elfa. Wraz z Karenn ledwo powstrzymywałyśmy się od śmiechu. Niebieskowłosy spojrzał na flirciarską dziewczynę lekko podejrzliwym wzrokiem, gdy ta położyła swoją dłoń na jego.
-A więc nie będę ci dłużej przeszkadzać, jednak jeśli chciałbyś spędzić ze mną trochę czasu, to wiesz gdzie mnie szukać... –Al przyciszyła głos, puściła oczko do zdezorientowanego Ezarela i wyszła z laboratorium krokiem godnym modelki. Już od dłuższego czasu chciała skończyć ten teatrzyk i tym samym ukrócić sobie cierpień, w sumie nic dziwnego. Wraz z Karenn mruknęłyśmy zawiedzione i udałyśmy się cicho do pokoju.

Gdy weszłyśmy do pomieszczenia niemalże wybuchnęłyśmy śmiechem.
-To było jedno z lepszych widowisk w tym roku –powiedziałam ocierając łzę. -Mina tego gbura to złoto, musimy częściej wykorzystywać go w zabawach- dodałam. Gdy udało nam się uspokoić zasiadłyśmy ponownie na naszych miejscach. Butelka na nowo poszła w ruch i po chwili wirowania zatrzymała się na Karenn.
-Pytanie czy wyzwanie? –zapytała syrena.
-Zacznę ostrożnie... Pytanie –powiedziała wampirzyca. Z Alajeą odsunęłyśmy się kilka metrów w tył i zaczęłyśmy burzę mózgów. Po chwili wróciłyśmy na miejsca, a niebieskowłosa dziewczyna powiedziała co ustaliłyśmy.
-A więc Karenn... Co czujesz do Chrome'a? –nie musiałyśmy długo czekać na odpowiedź.
-Jest miły, ale nic wielkiego dla mnie nie znaczy. To tylko kolega. –skinęłam głową, po czym wampirzyca zakręciła butelką. Tym razem wypadło na mnie.
-Pytanie –powiedziałam poważnie. Dziewczyny omówiły swoje pomysły, a Al spojrzała na mnie z lekkim uśmieszkiem.
-Czego najbardziej się boisz? –zapytała. Spuściłam wzrok w dół i zaczęłam zastanawiać się nad odpowiedzią. Otworzyć się przed nimi? Zachować swój lęk w tajemnicy? Musiałam być szczera wobec moich przyjaciółek.
-Ja... Boję się, że powtórzy się to, co przytrafiło się mi gdy byłam dzieckiem... –pomimo obietnicy złożonej samej sobie, na moją twarz wpełzł smutek, a na myśl o dramatycznych wydarzeniach sprzed lat zadrżały mi ręce. W moich oczach zaszkliły się łzy. Po moich słowach zapadła cisza.

~*~

Sprawdzając rozdział nie mogłam powstrzymać się od śmiechu XD. Rozśmieszyłam sama siebie!

Oswoić Bestię  ~Eldarya fanfic~ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz