Rozdział 4. 사

197 32 10
                                    

YOONGI POV

Choć niechętnie, pobiegłem za dziewczyną, która w mgnieniu oka zniknęła mi pośród tłumu ludzi. Ujrzałem sylwetkę, która przebiegła skręcając w alejkę, bez wahania ruszyłem za nią. Zadzwonił telefon i odruchowo odebrałem, nie patrząc, kto to. Usłyszałem po drugiej stronie Namjoona.

- Yoongi uwa... - Nie dokończył. 

Telefon wypadł mi z ręki i roztłukł się na chodniku. Przekląłem w myśli i wbiegłem w alejkę. Zauważyłem, że dziewczyna jest podduszana przez jakiegoś typa. Już miałem biec, gdy nagle dostałem w głowę jakimś przedmiotem i upadłem na ziemię. Głowa bolała niemiłosiernie. Podniosłem wzrok do góry i ujrzałem innego chłopaka w kapturze.

- Kurwa, w niezłe gówno się wpakowałem – powiedziałem, próbując się podnieść.

Y/N POV

"Nie mogę uwierzyć w to, co się właśnie stało. JA oskarżona? JA? Co takiego niby zrobiłam? Cała tamta, trójka plus jeszcze ten jeden dziwak z parku, są posrani!". Z całej tej wściekłości aż zaczęłam mówić do siebie. Szłam szybko, nie oglądając się. Nagle poczułam wibracje w torebce. Przyszedł SMS.

"Yyyh i kto jeszcze cokolwiek ode mnie chce?!"

To była moja przyjaciółka.

„Gdzie ty do jasnej cholery jesteś? Umówiłyśmy się halo!"

- Zapomniałam! – krzyknęłam i skręciłam w alejkę, która była skrótem do miejsca, gdzie miałam się z nią spotkać. 

Nie zdążyłam jej odpisać, bo jakiś chłopak złapał mnie za nadgarstek i przygwoździł do ściany.

- Jeśli chcesz pieniędzy, to weź mój portfel i daj mi spokój! – Próbowałam się wyrwać.

- Oddaj to! – Jego głos był nieprzyjemny, brzmiał, jakby miał kaca, a perfumy drażniły mnie w nos. 

Nie widziałam jego twarzy, oprócz czarnego kaptura, miał założoną czarną maskę. Złapał mnie za gardło i zaczął dusić. Nie mogłam nic zrobić, nie mogłam krzyczeć, a szamocząc się, odbierałam sobie tylko resztki tlenu. Próbowałam jedynie rozłączyć jego ręce, uwalniając moje gardło z ich uścisku. Chłopak gwałtownie obrócił głowę w stronę kolegi, który wydał z siebie przeraźliwy dźwięk, wykorzystując ten moment, kopnęłam go w krocze. Tajna broń przeciwko mężczyznom.

- Śmieć! – Kopnęłam go, gdy on wił się z bólu na ziemi. 

Nie zdążyłam uciec, gdy ten złapał mnie za nogę i powalił na ziemię. Uderzyłam głową o trotuar. Miałam wrażenie, że straciłam wszystkie zmysły. Chaos, jaki panował teraz w mojej głowie, był nie do zniesienia. Zamknęłam oczy powoli, czując, jakby czas płynął bardzo wolno, a wręcz zatrzymał na moment. Ledwo widząc, dostrzegłam chłopaka, który tłucze go jakimś prętem. Czekaj, ja znam tego chłopaka. Ten z kawiarni. Nie pozwoliłam moim oczom zamknąć się na dobre, nie mogłam teraz odpłynąć. Błądziłam ręką po ziemi, szukając telefonu, chciałam napisać do przyjaciółki, że potrzebuje pomocy.

- Możesz wstać? – Usłyszałam znajomy mi głos. 

To on, ten cham, który złapał mnie za ramiona w kawiarni.

- Chyba. – Moja próba wstania nie dała skutku. Wciąż kręciło mi się niemiłosiernie w głowie. – Jednak nie. – Zamiast wstać, usiadłam, opierając plecy o ścianę.

- Odwołaj to. – Spojrzałam na chłopaka pytająco i ujrzałam jego poobijaną twarz. 

Z nieskazitelnie gładkiej cery, jaką ujrzałam jeszcze chwilę temu, teraz stała się pełna zadrapań i ran. Poczułam się winna jego aktualnego wyglądu i zapewne bólu. Wskazał palcem na mój telefon.

siedmiu strażników |btsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz