Rozdział 6

150 25 22
                                    

Witajcie. Dawno nic tu nie było dodawane i hm... Od teraz obiecuje dodawać rozdziały dużo częściej. No i dziękuje za wytrwałość w oczekiwaniu na nowości. Kocham was! 

~*~*~

— Yoongi! Nie biegaj, bo upadniesz i zrobisz sobie krzywdę! — zawołał Seokjin. Niestety chłopiec go nie słuchał i dalej bawił się, biegając i skakając po całym ogrodzie. Tego dnia miał w sobie tyle energii, że trudno było go okiełznać. Jednak ku zdziwieniu każdego chłopiec nie robił tym razem żądnych afer i nikogo nie denerwował; nawet Jimina, który leżał na swoim leżaku w cieniu drzewa i obserwował wszystko z boku. Min nadal nie zdołał sprawić, aby ten go polubił. Miał nadzieje, że jednak kiedyś mu się uda i Jimin poświęci mu trochę czasu. Chociaż raz na jakiś czas.

Yoongi wziął duży rozbieg i wskoczył na plecy Hoseoka już po raz któryś w ciągu tej godziny. Jung ponosił go przez jakąś chwilę. Dopóki Min nie zaczął marudzić, że chce na drzewo. Przeszli więc obok Jimina i po chwili niepełnosprawny został posadzony na konarze, który znajdował się tuż nad głową blondyna. Przedtem oczywiście Jung sprawdził czy drzewo nie zarwie się pod chłopakiem, ale na szczęście było wytrzymałe.

Jimin spojrzał na górę marszcząc brwi i pokręcił głową z dezaprobatą, na to, jakie to dziecko jest idiotyczne. Jego zdaniem Yoongi był pieprzonym atencjuszem, potrzebującym wiecznej uwagi od każdego, kto był obok niego, a gdy ktoś tej uwagi nie chciał mu dać to płakał, aż zyskał kogoś obok siebie, kto by mógł się z nim pobawić. Jimin nienawidził szczerze takich ludzi. Trzymał się od nich z daleka. Zresztą on i tak unikał większości. Dobry kontakt miał tylko ze swoimi fanami oraz rodzicami. To mu wystarczało. Nie potrzebował jakiegoś niepełnosprawnego gówniarza obok siebie. Chciał, aby jak najszybciej znaleziono jego rodzinę. Aby w końcu był od niego spokój. Yoongi naprawdę mu przeszkadzał i nie zamierzał tego ukrywać.

Był już tu ponad miesiąc, a Jimin miał wrażenie, że... wieczność. Ten czas tak się dłużył z tym dzieckiem, iż to było niemożliwe, aby wytrzymał jeszcze dłużej. Ostatnio Park zaczął nawet wychodzić z domu pod pretekstem ćwiczeń, a tak naprawdę to włóczył się po osiedlu bez celu i wyklinał nowego lokatora. Wracał dopiero późnym wieczorem, gdy miał już pewność, że dzieciak spał. W większość dni i tak musiał go znosić, ponieważ jeździł razem z nimi na próby oraz koncerty. Seokjin bał się zostawiać go samego, aby niczego nie zmajstrował. W sumie nikt mu się nie dziwił. W tym krótkim czasie pobytu u nich Yoongi zniszczył już przypadkiem wiele rzeczy. Idioci mu wybaczali, bo co innego mogli zrobić, gdy taki bachor ryczał im potem godzinami? Nie raz Min zdenerwował się nie na żarty i uderzył któregoś z nich z tego powodu. Udawali, że nic się nie działo. W końcu Yoongi był inny. Myśleli, że należą mu się jakieś specjalne względy. Tylko Jimin uważał to wszystko za jakąś bzdurę i nie dawał się zmanipulować dzieciakowi. Pozostali byli pod tak zwanym pantoflem i chyba im to nawet nie przeszkadzało.

— Co powiecie na mały spacer? — glos Jeongguka przerwał mu rozmysły. Skrzywił się, gdy usłyszał sześć zgodnych krzyków, a Yoongi zeskoczył z drzewa, lądując w piasku, który po części wylądował na nogach Parka. Tamten spojrzał wrogo na niebieskowłosego, który speszony odbiegł do Jeona i wtulił się w jego nogi. To dobrze, że zwiał. Jimin chciał już go uderzyć.

Kilka minut później reszcie udało się zmusić nawet Jimina do wspólnego wyjścia. Poszedł tylko ze względu na Taehyunga, który wyglądał jakby miał zaraz się popłakać, a o Yoongim to wolał nawet nie wspominać. Rozpieszczony bachor i tyle.

Zobaczył, jak Yoongi złapał się ręki Jeongguka i razem z nim oraz Taehyungiem szedł na przodzie. Ostatni oczywiście był Jimin- trzymał się z dala od tego dzieciaka. Nie potrzebował większej ilości problemów; największym było to, że Yoongi tutaj z nimi był.

Honey |Yoonmin|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz