Rozdział 1

8 1 1
                                    

Ze zniecierpliwieniem wpatrywałam się w mały złoty zegarek na nadgarstku, którego wskazówki wydawały się stać w miejscu. Pozostało jedynie 10 minut wykładu, ale profesor od prawa administracyjnego mówił jak natchniony i wydawało się jakby w ogóle nie chciał skończyć. Westchnęłam zrezygnowana i powróciłam do bazgrania po zeszycie w którym w sumie to powinny znajdować się notatki, ale od kilku dni byłam tak rozkojarzona, że nawet nie potrafiłam skupić się na pisaniu czegokolwiek, co mówił Pan Ross.

Gdy w końcu nadszedł wyczekiwany koniec, zdrętwiała wygramoliłam się z miejsca, zabrałam wszystkie swoje rzeczy i powolnym krokiem wyszłam razem z resztą grupy. Przekraczając próg sali mój telefon zawibrował.

Od: Hailey

Jeśli wracasz już do domu, to czy mogłabyś wstąpić po drodze po jakieś jedzenie? Chciałam zrobić zakupy, ale niestety jeszcze nie mam pieniędzy na koncie, a w lodówce świeci totalną, bezdenną pustką XD

Hailey, moja współlokatorka i zarazem najlepsza przyjaciółka, pracuje jako recepcjonistka w salonie kosmetycznym. Nie zarabia milionów, ale nie narzeka na pracę. To nie jest super oblegane miejsce, więc ma dość luzu, by na przykład zająć się czym związanym z uczelnią. Jedynym minusem jest jej szefowa, która zawsze spóźnia się z wypłatą.

Nie odpisałam na smsa, zazwyczaj jestem zbyt leniwa, by odpisać, a Hailey już zna mnie na tyle dobrze by wiedzieć, że widziałam jej wiadomość, ale nie będę trudnić się z odpowiedzią.

Pogoda dziś niezwykle dopisywała, słońce świeciło przyjemnie ogrzewając skórę, ale niestety nieprzyjemnie raziło w oczy. Ubrałam okulary słoneczne na nos i wygładzając moją zwiewną sukienkę ruszyłam chodnikiem prowadzącym do wyjścia z kampusu mojej uczelni.

Po drodze do mieszkania zahaczyłam o małą knajpkę z chińskim jedzeniem, gdzie obie z Hailey byłyśmy stałymi klientkami, a obsługa już nie witała nas profesjonalnym „dzień dobry", ale zwykłym „cześć".

- Jestem! – zawołałam wchodząc do mieszkania lekko zasapana. Wciąż nie przyzwyczaiłam się do 4 piętra w bloku bez windy.

Blondynka gdy tylko mnie zobaczyła aż rzuciła się na siatkę z jedzenie. W obronie własnej dobrowolnie oddałam żarcie, po czym zdjęłam buty, rzuciłam w kąt torebkę i siadając na kanapie sama wyjęłam moją porcję, kiedy Hay już pałaszowała swoją.

- Dziś wprowadzili się nowy sąsiedzi. – oznajmiła z pełną buzią.

- Widziałaś ich?

- Ta, jakieś małżeństwo w średnim wieku – machnęła ręką – gdy właściciel mówił o nowych lokatorach myślałam, że to znowu będą jacyś imprezowicze jak ostatnio, ale jestem mile zaskoczona.

- Hej, nic nie mów, w każdym wieku można robić imprezy.

Obie zaśmiałyśmy się. Miałyśmy trochę problemów z poprzednimi sąsiadkami. Obok nas mieszkały 3 studentki, niezłe imprezowiczki. Prawie codziennie z ich mieszkania można było usłyszeć bardzo głośną muzykę, to samo było w nocy, ale czasem towarzyszyły temu również inne dźwięki. Bóg wie co tam się działo. Po interwencji naszej i innych mieszkańców bloku zostały usunięte z mieszkania jakieś 3 tygodnie temu. Od tamtej pory wszyscy śpią lepiej.

- A może my gdzieś wyjdziemy? Dawno nie wychodziłyśmy na miasto – rzuciła, odkładając puste opakowanie po chińszczyźnie.

Przez chwilę się nad tym zastanowiłam. Rzeczywiście, dawno nie spędzałyśmy razem czasu poza mieszkaniem. Ostatnio obie miałyśmy wiele obowiązków związanych z uczelnią, Hailey chodziła do pracy, kompletnie nie miałyśmy czasu dla siebie.

not mine // 5sosWhere stories live. Discover now