- Zachowujesz się jak dziecko! – Jace zapiszczał po drugiej stronie drzwi.
Skrzywiłam się, siedząc oparta plecami o wannę nogami podciągniętymi do klatki piersiowej.
- Nie obchodzi mnie to! – odkrzyknęłam. – Nie możesz zmusić mnie do pójścia!
- Dlaczego nie chcesz iść? Śliniłaś się na samo wspomnienie o nim przez ostatnie dwa tygodnie.
- On jest przerażający. – jęknęłam, chowając twarz w kolanach. – I w dodatku złośliwy przez większość czasu.
Usta Jace’a opuścił jęk.
- Otworzysz drzwi?
Westchnęłam i przeczłapałam przez naszą małą łazienkę, odblokowując drzwi. Natychmiast wszedł do środka i usiadł naprzeciwko mnie na zimnej podłodze, wyłożonej kafelkami z zadowolonym uśmieszkiem igrającym na jego ustach, który za wszelką cenę starał się ukryć.
- Pójdziesz.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Pójdziesz. Będę robić ci kolację każdego wieczora, pedicure, zapłacę za zakupy w tym tygodniu i pozwolę ci wybrać film na Winną Środę. –próbował, a ja rzuciłam mu piorunujące spojrzenie. – I będę totalnie wkurwiony, jeśli nie pójdziesz, ponieważ wiem, że cię do niego ciągnie, a on jest seksowny i bogaty, więc dlaczego nie?
- Dlaczego chcesz dla mnie aż tak źle?
- Chcę po prostu pikantnych szczegółów, to oczywiste. I nie mam nic przeciwko zobaczenia bo półnagiego rano.
- Nie zamierzam się z nim przespać, Jace! – pisnęłam, rzucając w niego rzeczą, którą miałam pod ręką, a był to tampon.
- O mój Boże, fuj fuj fuj! – krzyknął, wstając na równe nogi i wybiegł z łazienki. Wybuchnęłam gromkim śmiechem na jego przesadną delikatność. Kiedy kilka minut później wytknął zza rogu swoją głowę, ja nadal nie mogłam się uspokoić. – Jest już bezpiecznie?
- Jace, to tylko tampon. W dodatku nawet nieużywany. – zachichotałam. Chłopak rzucił mi gniewne spojrzenie.
- Mimo to, obrzydliwy. Pójdziesz na tą randkę i koniec tematu. Jest już szósta, Boże! Masz tylko godzinę, aby doprowadzić się do porządku Norah, dalej! – prychnął, dodając dramatyczne tupnięcie na końcu. Patrzyliśmy na siebie, nadal znajdując się w patowej sytuacji.
- Pieprzyć to. – jęknęłam, wstając. Jace zapiszczał podekscytowany i chwycił moją rękę, wywlekając mnie z łazienki i prowadząc do sypialni, aby wybrać dla mnie strój. Nie chciałam tam iść niemal tak samo, jak chciałam. To nie miało sensu.
Wprawnie wybrał mi zestaw i wiedziałam, że był idealny, zanim nawet go założyłam. Szybko nałożyłam makijaż i wyprostowałam włosy, nim wrzuciłam na siebie kremową sukienkę. Kiedy ponownie sprawdziłam czas, była 18:56.
- Cholera, cholera, cholera! – zapiszczałam, biegnąc krótkim korytarzem do kuchni i skacząc na jednej nodze, kiedy zakładałam moje obcasy. Potknęłam się i usiadłam na ziemi, w geście poddania, plecami opierając się o blat, podejmując kolejną próbę założenia ich na stopy. – Jace, jest 18:56 i nie ma mowy żeby Styles się spóźnił. W rzeczywistości, prawdopodobnie będzie wcześniej, bo jest perfekcyjnym sukrwysynem. Mógłbyś przyjść i sprawdzić czy nie mam szminki na zębach?
Kiedy skończyłam, wstałam zirytowana, grzebiąc w mojej torebce w poszukiwaniu kompaktowego lusterka. I wtedy mnie to uderzyło. Zapach szamponu kokosowego i wyśmienitych perfum. Powoli podniosłam wzrok, mając nadzieję, że tylko to sobie uroiłam.
![](https://img.wattpad.com/cover/19513527-288-k501549.jpg)
CZYTASZ
Suit and Tie [PL]
FanfictionTłumaczenie opowiadania autorstwa xcalliex. Znajdziecie je również pod tym adresem: suit-and-tie-fanfiction.blogspot.com