Rozdział 13

376 24 11
                                    

Jakoś udało mi się napisać ten rozdział zaskakująco szybko XD więc go dodaje, a co, po co czekać. :) Powiedzmy, że jest troszeczkę inny niż pozostałe, ale mam nadzieję, że się spodoba. Pozdrawiam <3

Wybiegłem z domu i od razu ruszyłem w kierunku szkoły. Miałem wrażenie, że znowu się rozbeczę, ale na całe szczęście nic takiego się nie zdarzyło. Było mi cholernie głupio z tego powodu, że rodzice pokłócili się przeze mnie. Po raz pierwszy stanęli naprzeciw siebie, zamiast po tej samej stronie. Z jednej strony to było do przewidzenia, bo w końcu Nath jest synem Vanessy, ale myślałem, że będzie to mniej więcej wyglądać tak, że oboje będą chcieli pomóc nam obojgu...

Jak już zdążyłem wcześniej wspomnieć, zawaliłem na całej linii... To jakaś chora akcja. Po chuj ja się w ogóle tak na niego wydarłem? Pojebało mnie już do reszty? On chciał mnie tylko przeprosić, a ja zareagowałem tak impulsywnie...

Prawdą jest to, że nie chce, aby się do mnie zbliżał czy też chociażby się do mnie odzywał, ale dlaczego musiałem potraktować go tak ostro? Zwłaszcza, że za kilka dni zapewne mi przejdzie to naburmuszenie i będę tego w chuj żałować... W sumie to już żałuję.

Było zbyt wcześnie, aby udać się na lekcje. Nie miałem, co ze sobą zrobić, więc usiadłem niedaleko boiska i wpatrywałem się w szarą asfaltową płytę.

„Dlaczego muszę być taką spierdoliną społeczną?" - Rozbrzmiewało w mojej głowie, a ja nie potrafiłem odpowiedzieć na to pytanie. Dlaczego ostatnio musiało mi się posypać całe życie? Nie rozumiem, czemu muszę tak cierpieć! Ale nawet mniejsza o mnie, może sobie na to czymś zasłużyłem. Pytanie jest, dlaczego wszyscy dookoła muszą cierpieć z mojego powodu?

Usłyszałem nagle odbijającą się od ziemi piłkę i od razu mój wzrok skierowany był na mężczyznę, ubranego w krótkie spodenki i sportową koszulkę, który najzwyczajniej w świecie przyszedł na boisko poodbijać sobie trochę piłką do kosza... Był niesamowity. Trafiał w obręcz za każdym razem, wykonując przy tym jakieś śmieszne wygibasy, które sprawiły, że mimowolnie uśmiech wkradł się na moje usta.

To ciekawe, że ludzie mogą pasjonować się sportem... Ja po przebiegnięciu dziesięciu metrów, czuję się, jakbym zrobił co najmniej maraton. Nie wspominając już o tych wszystkich grach zespołowych, w których byłem tak bardzo beznadziejny... Aż żal było patrzeć na moje marne poczynania, podczas WF-u.

Postanowiłem oprzeć się o pień drzewa i poobserwować mężczyznę, dopóki nie nadejdzie godzina, o której na spokojnie mógłbym udać się do budynku szkoły i niczym się nie wyróżniać, a na tym zależało mi najbardziej.

→ ←

Lekcje jakoś niespecjalnie mi się dzisiaj dłużyły. Mógłbym nawet powiedzieć, że minęły zaskakująco szybko. Na prawie żadnym z przedmiotów nie słuchałem tego, co nauczyciele mają do powiedzenia, moje myśli wciąż krążyły wokół wydarzeń z całego tygodnia, a szczególnie tych z kilku ostatnich dni. Nie potrafiłem się na niczym innym skupić. Starałem się przeanalizować swoje zachowanie. To, co się we mnie zmieniło i to, co chciałbym, aby się zmieniło. Nie doszedłem, jak zwykle, do żadnych konkretnych wniosków. Jedyne, co mi się udało ustalić, to to, że jestem życiowym przegrywem...

Kiedy rozbrzmiał dzwonek oznajmiający długą przerwę, ruszyłem jak zawsze w kierunku stołówki. Usłyszałem wtedy za sobą cichy, dziewczęcy chichot. Odwróciłem się bardzo szybko w kierunku, z którego dobiegał dźwięk. Tak jak myślałem, była to Julie. Uradowałem się na jej widok, co było zdecydowanie najdziwniejszym uczuciem, jakie przyszło mi czuć przez ostatnie kilka dni.

Krzyk rozkoszy || Boys Love ✔️||POPRAWKI||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz