Rozdział 13

120 14 2
                                    

Nie obchodziły mnie teraz słowa Asmodeusa. Nie liczyło się jak, po co i dlaczego, liczyło się to, że po prostu był. Rzuciłam się w jego ramiona, a on odwzajemnił uścisk ściskając mnie mocniej, jakby chciał się upewnić, że jestem prawdziwa.

-Miałem przecież zabrać cię na bal – popatrzył mi w oczy. Jego skóra była blada, a pod oczami malowały się sińce. Był zmęczony i wyraźnie nieszczęśliwy.

-Tak się o ciebie bałam – położyłam mu dłonie na policzkach. -Ale jak ?

-Cii – położył mi palec na ustach. - To twój dzień, teraz nic więcej się nie liczy – pocałował mnie w policzek. To nie jest rodzaj pocałunku, którym się obdarza kogoś w kim jest się zauroczonym. To bardziej przyjacielski buziak. Może zaczęłam się angażować w coś co nie ma szans bytu.

-Co prawda nie mam garnituru ani róży, ale wciąż mogę przetańczyć z tobą całą noc.

Poszliśmy na salę. Kiedy wziął mnie w ramiona nie liczyło się nic. Wtuliłam twarz w jego tors. Jego zapach był niemalże hipnotyzujący. Potem zaczepiła nas Lizzy, która chciała oficjalnie poznać Jack'a

-Masz może brata? – zapytała mojego towarzysza.

-Nawet dwóch – uśmiechnął się słodko.

-Nawet o tym nie myśl – sprowadziłam ją na ziemię. - Za młoda dla nich jesteś – zaśmiałam się na co ona jedynie wywróciła oczami.

Bawiłam się dobrze. Jack sprawiał wrażenie zwykłego normalnego chłopaka. Rozmawiał z moimi przyjaciółmi, śmiał się i opowiadał dowcipy. Zaczęłam się zastanawiać nad słowami Asmodeusa ,,z piekła nigdy nie wychodzi się takim samym". Jack nie wydawał się być zmieniony, był nawet bardziej towarzyski. Jedynie jego oczy go zdradzały, były pogrążone w smutku. Dotrwaliśmy do końca zabawy, potem pojechaliśmy taksówką do mojego domu. Moja mama na szczęście spała, więc uniknęłam zbędnych pytań. Ze smutkiem zmyłam makijaż. Rzadko wychodzą mi takie ładne kreski. Przebrałam się w piżamę i rzuciłam na swoje łóżko.

-To ja już pójdę – wskazał drzwi.

-Zostań ze mną – chwyciłam go za dłoń. - Tak długo cię nie widziałam, zostań dopóki nie zasnę – uśmiechnęłam się mając nadzieję, że skojarzy to z pierwszym razem jak ze mną został. Jack zmarszczył brwi. Już myślałam, że zaraz położy się obok mnie.

-Naprawdę powinienem iść – trochę to zabolało, może faktycznie wyobrażałam sobie zbyt wiele. - Jutro ci wszystko wyjaśnię –dodał widząc moja minę.

Znów zostałam sama z wielkim mętlikiem w głowie, a może ja śnie i to wszystko to sobie uroiłam. Na szczęście sen był dla mnie łaskawy i zjawił się szybko.

JACK POV dzień wcześniej

Po wizycie Lucyfera przez parę dni miałem spokój. Spędzałem dni w samotności i bezczynności, pogrążony w mroku... Jedynie światło pochodni oświetlało to miejsce. Po paru dniach drzwi mojej celi znów się otworzyły. Ujrzałem Danielle. Kurwa, znów mi to robią! Znów wykorzystują jej wizerunek, żeby mnie zranić. Znów czeka mnie kolejna porcja tortur.

-Nie wiem co widzisz w tej suce – popatrzyła na siebie. -Słyszałam, że Monica zanim ją zasztyletowałeś oczywiście, fajnie się z tobą zabawiła – podeszła do mnie i przejechała mi dłonią po policzku robią uwodzicielską minę. Nie popełnię tego błędu drugi raz.

-Zabieraj brudne łapy – odepchnąłem ją.

Mam już tego wszystkiego dość. Mój gniew uwalniał kolejne pokłady adrenaliny w moim ciele, motywujące mnie do walki. Czułem jakby coś we mnie pękło. Wyciągnąłem dłoń w stronę demona, czułem jak przez moją rękę przepływa moc silna jak nigdy dotąd. Demon padł na ziemię z przerażeniem. Z moje dłoni biło złote światło, które na ciele demona przerodziło się w płomienie. Nagle gwałtownie się wyprostowałem, czułem jakby z moich pleców się coś wyrwało. Nie, nie to niemożliwe, skrzydła? Więc o to chodziło Lucyferowi, gniew, strach, ból miały we mnie wyzwolić moce. Super teraz jestem jeszcze większym zagrożeniem. Chociaż mogę to jakoś wykorzystać. Z całych sił skupiłem się myśląc o bunkrze, o chłopakach. Teleportacja zadziałała, byłem wolny.

DANIELLE POV

Zabrałam się za śniadanie. Dostałam wiadomość od Jack'a ,, masz teraz czas?" Odpisałam ,,oczywiście" i zajęłam się swoimi płatkami. Najwyższy czas żeby mi to wszystko wytłumaczył. Nagle Jack zjawił się w mojej kuchni tak po prostu znikąd. O mało nie zadławiłam się płatkami widząc to.

-Co to było? - zakaszlałam. - Wiesz mamy też drzwi – wskazałam, a on jedynie się zaśmiał.

Wytłumaczył mi jak wydostał się z piekła. Szczerze mówiąc lekko mnie to przeraziło. Wszystko dzięki niekontrolowanemu wybuchowi złości. Teraz jest jeszcze potężniejszy. Znów pojawił się głos Asmodeusa w mojej głowie, co jeśli ma rację i piekło rzeczywiście zmienia. Jednocześnie czułam się winna, bo to przeze mnie tam trafił i to ja chciałam być tą, która go uratuje. Stwierdziłam, że nie powinnam pytać go o to co go spotkało w piekle. On na pewno chce o tym zapomnieć.

-Poza tym chciałem się pożegnać – powiedział nagle.

-Wyjeżdżasz? Ale wrócisz? – uśmiechnęłam się z nadzieją, jednak jego wyraz twarzy pozostawał poważny.

-Nie – jego twarz ani drgnęła. - Muszę być jak najdalej od ciebie – auć. Wiedziałam, że coś nie gra, ale żeby aż tak.

-Chodzi o tamten wieczór? Byłam roztrzęsiona nie wiedziałam co mówię – czułam jak moje serce przyspieszało.

-Nie chodzi o to – powiedział zmęczonym głosem.

-A więc o co? Nie wydawało mi się? Dla ciebie to faktycznie był jeden nic nie znaczący pocałunek?- dawno zapomniałam o moim śniadaniu. Stanęłam przed nim i patrzyłam mu prosto w oczy.

-Ty nie rozumiesz – westchnął rozglądając się po pomieszczeniu, jakby nie był w stanie patrzeć mi w oczy.

-Więc mi wytłumacz – podniosłam ton głosu.

-Po prostu muszę – wykręcił się do mnie tyłem i ruszył w stronę drzwi.

-Aha! Tak po prostu wyrzucasz mnie ze swojego życia – zatrzymał się, ale nadal stał tyłem do mnie. - To nie jest fair, dla ciebie to będzie prostsze, skoro nic dla ciebie nie znaczyłam – obrócił głowę tak, że widziałam fragment jego profilu. - Wymaż mi pamięć– powiedziałam twardo, a on odwrócił się w moją stronę. Miał zmarszczone brwi i rozchylone usta. - Chcę zapomnieć – dodałam.



The Devil of My WorldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz