Rozdział 18

113 11 0
                                    

-Hej Jack – uśmiechnęła się. To ta dziewczyna z magazynu.

-Mało ci po dzisiaj ? - zapytałem.

-Chciałam cię poznać – podeszła bliżej. Jej włosy związane w kucyk kołysały się na wietrze.

-Tata dał mi zadanie. Winchesterowie mieli być martwi, ale zapomniał mi wspomnieć, że razem z nimi może być mój brat i muszę przyznać, że nie tak sobie ciebie wyobrażałam – stała centralnie przede mną, przejechała dłonią po moim policzku. -Mówił, że będziemy rodziną i w trójką zapanujemy nad światem – położyłem dłonie na jej ramionach i odsunąłem od siebie.

-To moja przestrzeń – pokazałem miejsce na którym stoję. - A tam dalej jest twoja – dziewczyna zmarszczyła brwi w zdziwieniu.

- Jak to możliwe, że nie wiedzieliśmy o twoim istnieniu?

-Pomyśl trochę – założyła ręce na piersi. - Tatuś zrobił nas mnie więcej w tym samym czasie. Kiedy nefilim przychodzi na świat towarzyszą temu zjawisku pewne omeny. Myślałeś, że wszystkie były spowodowane przez ciebie? Łowcy byli tak zajęci tobą, że nawet nie pomyśleli, że może być drugie dziecko – jej twarz była bez wyrazu.

-Gdzie byłaś przez ten cały czas – nie do końca potrafię w to uwierzyć.

-Od urodzenia zajmowały się mną najwierniejsze demony służące naszemu tacie. Na wakacje zabierały mnie do piekła, teraz jestem najlepszą wojowniczką – mówiła to tak jakby czerpała radość z przebywania wśród demonów, ale przecież ona nie jest temu winna. Równie dobrze to mógłbym być ja, gdybym nie natrafił na chłopaków i Castiela.

-Mogę ci pomóc jeśli tego chcesz. Razem damy sobie rade z Lucyferem– chce jej pomóc, w końcu jest moja siostrą.

-Ja kocham tatę – wyglądała na oburzoną. - I my serio jesteśmy rodzeństwem?!

-A pamiętasz swoją mamę ? - zapytałem. Ja do tej pory pamiętam głos swojej, jak przemawiała do mnie, gdy byłem jeszcze częścią niej. Pamiętam poczucie bezpieczeństwa. Wiem, że mnie kochała.

-Nienawidziła mnie – patrzyłem w oczy dziewczyny, które wyglądały jak martwe. - Bała się mnie, nie chciała umierać, ale nie obchodzi mnie to. To tylko klacz rozpłodowa – zamrugała parę razy i popatrzyła na mnie z uśmiechem. - Była skazana za wielokrotne morderstwo, ale była tez szalenie piękna. Tyle wiem od taty –obeszła mnie dookoła, oglądając jak eksponat w muzeum. - Chodź ze mną, chodź do domu – powiedziała nagle. Muszę przyznać, że wybiło mnie to z tropu.

-Ja już mam swój dom – pomyślałem o chłopakach, o Castielu, który jest dla mnie jak ojciec, jak prawdziwy ojciec. Wspomnienie mojego pokoju udekorowanego przez Danielle wywołało uśmiech na mojej twarzy.

-Jak chcesz, ale wiedz, że tata jeszcze nie spisał cię na straty –wykręciła się i zaczęła ginąc w mroku.

-Zaczekaj – krzyknąłem. Dziewczyna zatrzymała się obok latarni. Dokładnie widziałem każdy szczegół jej twarzy. Nie byliśmy do siebie podobni, byliśmy jednocześnie tacy sami i tak bardzo rożni.- Jak się nazywasz?

-Thea – uśmiechnęła się łagodnie i poszła dalej stukając obcasami o chodnik.

***

Pierwsze co zrobiłam po powrocie do bunkra to przytulenie chłopaków.

-Nawet nie chce myśleć kim bym się stał bez was – jestem im naprawdę wdzięczni, że są moją rodziną.

-Jack, właśnie przebiłeś Sama w tych czułościach. O co chodzi ?- Dean był zdezorientowany. Po chwili pojawił się Cas.

-Castiel – wyszedłem w jego stronę z otwartymi ramionami. -Dziękuje ci za to, że jesteś najlepszym ojcem na świecie.

-Kup mu kubek z napisem ,,Best Dad Ever" - powiedział sarkastycznie Dean.

-Widziałem się z moja siostrą – zacząłem tłumaczyć swoje zachowanie.

-Nie mogłeś użyć swoich mocy zrobić tego świecącego abra-kadabra i ją zabić? - mówił Dean

-Nie – nie zrobiłem tego, nie tylko ze względu na to, że jest tak potężna jak ja, ale i dlatego, że jest jak ja. - To równie dobrze mógłbym być ja... gdyby nie wy, gdyby nie moja mama. Musimy jej pomóc – widać było, że nie byli zbyt optymistycznie nastawieni do tego. - Sam? Pamiętasz jak ty dałeś szansę mi? Teraz ja chcę dać szansę jej.

DANIELLE POV

Rano obudziła mnie Cassie, która usilnie informowała mnie, że musi wyjść na dwór. Wypuściłam ją do ogrodu i chciałam jeszcze na chwilę wrócić do mojego łóżka, jednak usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam Jack'a z szeroki uśmiechem.

-Idziemy biegać? Spodobało mi się – oznajmił.

-Daj mi jeszcze pięć minut – jęknęłam.

-W tym tempie nigdy nie przebiegniesz maratonu – wszedł do do środka.

-A może pójdziesz ze mną? No proszę jeszcze pięć minut –pocałowałam go, a następnie zaczęłam lekko drażnić kąsając jego wargi.

-A więc będziesz biegać w piżamie – uniósł mnie i przerzucił sobie przez ramię.

-Dobra już dobra, tylko nie odstaw – zaczęłam klepać go po plecach.

Strasznie mi imponuje to jaki jest. Jego problemem jest ratowanie świata, ale i to jak spełnić moje marzenia. Wczoraj był tym uroczym, wrażliwym chłopakiem nie jedną z najpotężniejszych istot na świecie. Opowiedział mi o wczorajszych zdarzeniach. Ciężko mi w to uwierzyć. To coś jak na filmach w stylu złej siostry bliźniaczki. Jednak widziałam, że się cieszył. Starał się to głęboko ukryć, ale się cieszył. Wreszcie pojawił się ktoś taki jak on, kto był by w stanie go zrozumieć. Jednak boje się, ze może się okazać, że ta dziewczyna jest nie do uratowania. Nie chce widzieć go rozczarowanego. Na pewno zacznie się obwiniać, zawsze to robi. Może Lucyfer znów kłamał i ona nie jest jego siostrą.

Po skończonym treningu Jack odprowadził mnie pod drzwi.

-Może wejdziesz jestem sama w domu – zaproponowałam, ale on się tylko uśmiechnął i pokręcił głową.

-Do zobaczenia później księżniczko – przyciągnął mnie za szyje i pocałował.

Trochę mnie to rozczarowało, ale przynajmniej wiem, że nie chce mnie jedynie zaciągnąć do łóżka. Chociaż pragnę jego bliskości, cieszę się, że rozwija się to powoli, swoim tempem.

Wzięłam szybki prysznic i udałam się do centrum. Mam wakacje pora wreszcie iść do fryzjera. Pora wcielić mój długo wyczekiwany plan w życie.

Dwie godziny później

Całe 30 centymetrów moich włosów poszło na akcje charytatywna. Moje włosy ledwo sięgające ramion łaskotały moja skórę. Nikomu nie mówiłam o tym co zamierzam. Ciekawi mnie z jaka reakcja się spotkam. Spotkałam się z moimi znajomymi, który stwierdzili, że jestem głupia, jednak po 15 minutach zmienili zdanie. Sama uważam, że dobrze wyglądam. Na pewno wyglądam poważniej, nie jak roztrzepana nastolatka. Nie licząc tego, że kiedy moje włosy poczuły się wolne i lekkie zaczęły się wywijać we wszystkie strony. Zjedliśmy na mieście, a pod wieczór każdy rozchodził się w swoje strony.

Wracając do domu, rozmawiałam przez telefon z Jack'iem. Nagle poczułem, że w kogoś uderzyłam. Zdecydowanie przytrafia mi się to za często.

-Przepraszam, ciągle na kogoś wpadam – zaśmiałam się. Chyba moim kolejnym marzeniem będzie przestać być taką niezdarą.

-A może to ja wpadłam na ciebie – powiedziała dziewczyna. - Dużo o tobie słyszałam Danielle, chciałam cię poznać – jej czerwone usta wykrzywiły się w uśmiechu. - Thea, córka diabła –ukłoniła się teatralnie i zmierzyła mnie spojrzeniem.





The Devil of My WorldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz