14/07/2018
-Ah, ten Quebo-pomyślała siedząc oparta o ścianę wieżowca w którym znajdowało się drugie mieszkanie Filipa.
Ulotki i testery leżały przed nią. Przełożyła ona wartość swojego internetowego śledztwa ponad pracę wychodząc z założenia, że forma samoobsługowa w XXI wieku nie powinna nikogo dziwić. Kuba zdecydowanie lepiej chronił swoje dane, ale dla Emmy było to jak wyzwanie do walki. Quebo zafascynował naszą bohaterkę za bardzo aby mogła teraz odpuścić, szczególnie swoim wizerunkiem, ah te dziaby i złote zęby. Był taki wyjęty spod prawa, w pełni wolny i wyzwolony. Tak jak to mówiła Egzotyka. Jechać przez świat, a u jego boku Candy-to jest życie. Tak pasował on jej do Taco, mimo że był jego przeciwieństwem czuła, że może on Filipa zrozumieć, w końcu oboje dzielą to samo brzemię tego całego fejmu, który tak jak cały świat na pewno już ich przerasta. Widziała to w ich wspólnym klipie, jak tylko będąc razem są w stanie odbijać ten zepsuty świat. Kuba jest w stanie uwolnić Filipa od zaborczej Warszawy i od tych cholernych zaborczych dziewczyn, które zdaniem Emmy przesadzały i tworzyły złą sławę dla wszystkich innych prawdziwych fanek takich jak ona. Emma wiedziała, że jest inna, że tylko ona może znać ich ulubiony film i siadać z nimi w kinie pijąc dwie albo i nawet trzy lemoniady. Razem mogą wszystko, wreszcie to zrozumiała od zawsze jej czegoś brakowało, to wszystko było jakieś niekompletne, ale teraz ma to sens. Teraz ma ona swój własny Trójkąt Warszawski.
Wyciągnęła z torby swoją ulubioną czerwoną szminkę i po raz ostatni pomalowała nią usta. Spojrzała na siebie w odbiciu lustrzanie czystej szyby budynku. Długie loki blond lekko okalały jej jasną twarz pięknie grając z soczystą czerwienią szminki.
-Chyba jestem podobna do Loren Sophia-pomyślała-tak, to zdecydowanie przez te łydki.
Spojrzała na nie i z dumą stwierdziła, że nie powstydziła by się ich ani bohaterka Trójkąta ani nawet, w tym momencie jej wzrok przykuł plakat przyklejony do frontowych drzwi „Wybory do Bazy Gazell" tak uznała, nawet taka Bazowa Gazella by się ich nie powstydziła, pomyślała uśmiechając się przy tym promiennie. Po chwili wzięła szminkę w dłoń i zaczęła pisać, pisała na ścianie to co grało w jej duszy. Była to zarówno prośba, jak i przepowiednia. Gdy skończyła miała łzy w oczach. E+F+K=ADVENTURE (adventure ma dwa znaczenia przygoda i ryzyko). Ależ to piękne, pomyślała. Miała nadzieję, że Filip to zobaczy, że zrozumie, że to o nich. Biorąc pierwsze litery można otrzymać EFKA, a stąd już tylko krok do epki. Czy to znaczy, że los pragnie dać jej znak, że nadejdzie dzień w którym zaśpiewa w chórku ze swoimi idolami? Kiedyś była w scholii, więc co nieco wie o śpiewaniu w chórze. W sercu poczuła dumę z pozostawionej wiadomości i już gotowa była dopisać drobnym drukiem swój numer telefonu, aby Taco zobaczywszy to mógł łatwiej się z nią skontaktować, kiedy usłyszała krzyk. Podstarzały ochroniarz budynku szedł gniewnie w jej kierunku, jego głos był szorstki i nieczuły, to nie był by ktoś gotowy zrozumieć kunszt Taconafide, a już na pewno nie rozumiał jej uczuć, bo w dość otwarty sposób nie był zachwycony jej wyznaniem zapisanym szminką.
-To jest wandalizm, dzwonię na policję!-zakrzyknął.
-To moja wiadomość, ona musi do niego dotrzeć!-krzyknęła, podnosząc się z ziemi, chwytając jednocześnie ulotki i testery-powiedz prawdę, widziałeś tu ostatnio Filipa?-zapytała zdesperowana Emma.
-Jakiego znowu Filipa, co z Tobą, wiesz ile osób mieszkających w tym mieście ma tak na imię?-zapytał wyraźnie skonfundowany ochroniarz-Skąd mam wiedzieć o kogo Ci chodzi?-mówiąc to złapał Emmę za nadgarstek, aby nie zdołała mu uciec.
Wtedy to się stało-wszystko jej się przypomniało, każdy dzień spędzony z tym potworem. Jak wiele razy tak trzymał ją za nadgarstek, aby nie mogła uciec? Już nie była w stanie zliczyć. Przytłoczona ogromem powracających wspomnień, upadła na kolana nadal trzymana za rękę przez ochroniarza.
-Zostaw mnie!-krzyknęła-Ciebie już nie ma, śpisz i będziesz spał już wiecznie, przysięgam Ci!-krzyczała już przez łzy.
Wtedy poczuła przypływ ciepła w sercu i uświadomiła sobie, że już to gdzieś słyszała, jeszcze dziś miała okazję słyszeć historię tak łudząco podobną do jej. Nie jest z tym jedyna, a bojąc się tylko pokazuje całemu światu, że jej oprawca wygrywa. Ochroniarz przerażony puścił rękę Emmy i ukucnął przed nią pytając:
-Co z Tobą dziewczyno, czy Ty na pewno jesteś w pełni zdrowa?
Bohaterka spojrzała w jego oczy z przerażeniem niczym zaszczute zwierzę i wyszeptała:
-Ten napis jest moją nadzieją. Błagam, nie odbieraj mi jej.
Promienie wschodzącego słońca rozbłysły na jej twarzy, a ona sama wstała, nadal mając łzy na policzkach.
-Masz rację-wyszeptała, ja też to potrafię, pragnę życie piękne mieć jak Islandia. Bo widzi Pan-odrzekła już głośniej-nie zawsze życie jest łatwe. Przed Panem również jeszcze wiele wyzwań, ale wiem, że dasz sobie radę Robert, wiesz wyglądasz jak Robert, jesteś dobrym ochroniarzem, ja Cię doceniam Rob, trzymaj się.
Powiedziawszy to podała mu tester wyjątkowo dobrych męskich perfum.
-Powąchaj sobie. Pachną jak dobry początek reszty życia-powiedziała i odeszła czując, że przekazała mężczyźnie coś cennego.
Ostatni raz tęskno spojrzała na swoje dzieło i pobiegła w stronę metra. Osłupiały z szoku ochroniarz wstał i jeszcze przez chwilę wpatrywał się w biegnącą dziewczynę. Po chwili uniósł do ust krótkofalówkę i powiedział:
-Pani Krystynko, proszę podejść przed drzwi frontowe. Szyba została pomazana czymś, co przypomina szminkę. Dziewczyna, która to zrobiła, ona...-ochroniarz przez chwilę się zawahał, po czym poczuł bardzo silną potrzebę powiedzenia jej tego-była niezwykle zdeterminowana, powiedziała mi coś, co na pozór może wydać się proste, ale czego bardzo było mi trzeba. Albo wiesz co, zapomnijmy na razie o szybie i proszę, chodź tu jak najszybciej, musisz zobaczyć ten wschód słońca.
-Ciekawy początek dnia tam miałeś. Już idę Mireczku- odpowiedziała Pani Krysia.
Mirek spojrzał na dany mu przez dziewczynę kawałek tekturki i przyjrzał mu się dokładnie, po czym schował go do portfela. Mimo wszystko nie odważyłby się powąchać niczego co mu dała.
Emma z kolei biegła tak długo, aż dobiegła do stacji metra. Czuła jakby biegła nie tylko ona, ale również jej serce, tak na 100 metrów i to przez płotki. W końcu mogła odpocząć, z ulgą usiadła na murku.
Mało brakowało, pomyślała. Ten plan może nie być tak prosty jak jej się wydawało, zbyt łatwo dałam się ponieść emocjom, już nic mi nie grozi, muszę o tym pamiętać. Poczuła ukłucie w sercu na samą myśl, że Taco mógłby zobaczyć ją w takiej sytuacji. Nie może sobie na to więcej pozwolić. Prawdziwa ona taka nie jest, ona ubóstwia ciszę i się nigdy nie hańbi aferą. Musi być ostrożniejsza w kontaktach z innymi, przynajmniej kiedy jest w jego okolicy. Wtem usłyszała hałas i uświadomiła sobie, że to pociąg do jutra już się stawia na peron. Na tę myśl wstała i spojrzała w niebo. Miejsca siedzące powinna zostawić pazerom. Do szczęśliwego zakończenia czeka mnie jeszcze daleka droga, ale wiem, że tak długo jak towarzyszyć mi będą ich słowa mogę zrobić wszystko.
-Miłość to chyba nie tylko radość, ale też ból-pomyślała i sama się sobie dziwiąc poczuła, że ten ból może być nawet przyjemny...
YOU ARE READING
Fangirl | Taconafide
FanfictionCo jest w stanie zrobić prawdziwa fanka, aby rozkochać w sobie swojego idola? Czy Emmie uda się zapomnieć o traumatycznej przeszłości i spotkać z Taco? I jak w całej sytuacji odnajdzie się Quebo ze swoimi uczuciami do...? No właśnie kogo, czy stanie...