~4~

34 0 0
                                    



Rano Ben mi powiedział, że jest z nim dobrze, nikt mnie nie wini za ten cały wypadek, a wesele jeszcze trwało do rana i wszyscy dobrze się bawili. Odetchnęłam z ulgą.

-Ale zastanawia mnie jedna rzecz- powiedział podczas porannej rozmowy- podobno twój kontuzjowany towarzysz pytał później o ciebie jak się czujesz - popatrzył na mnie znacząco i uniósł jedną brew.

-O- tylko to mogłam z siebie wydusić. Wczoraj postanowiłam, że odwiedzę go i przeproszę, następnie nic nie będę miała z nim wspólnego. To przecież on mi dał ten kieliszek  mimo że wiedział, że nie chcę już pić. Byłam wściekła , bo to właśnie przez niego się ośmieszyłam.

-Nic więcej nie chcesz mi powiedzieć- dał mi kuksańca i zaśmiał się.

-Oj Ben odpuść sobie, tylko rozmawialiśmy. Zresztą nawet go nie znam.- Kuzyn otworzył szeroko oczy, chwilę zastanawiając się czy mówię poważnie. Ale gdy stwierdził, że nie żartuję powiedział:

-An, czy ty sobie nie robisz ze mnie jaj? Nie wiesz kto to jest?

-Nie, nie wiem- nie rozumiałam jego zdziwienia na twarzy. To, że on zna wszystkich, to nie znaczy, że ja też powinnam znać. Lecz na tym skończyliśmy rozmowę i zeszliśmy na dół na obiad.

Myślałam, że wszyscy będą na mnie patrzeć i szeptać. Ale widocznie, nic poważnego się nie musiało z nim stać, bo nikt o tym nie gadał. Odetchnęłam z ulgą i usiadłam przy jednym z wolnych stolików.

***

Wracając samolotem do domu, Ben dostał wiadomość, że Andresa przewieziono do miasta gdzie mieszkamy, więc będę miała okazję go przeprosić. Trochę się stresuję, bo co mam mu powiedzieć 'wybacz, że się spiłam jak idiotka i prawie cię zabiłam, chociaż to ty się podłożyłeś, więc w sumie nie jestem winna pa'. Musze chyba wymyślić lepszy tekst .

TERAPIA NASZYCH SERC | Andreas WellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz