faza trzecia

599 57 66
                                    

— Macie mnie puścić do cholery jasnej! — wrzasnął Newt, próbując walczyć z mocnym uściskiem ochroniarzy DRESZCZu na jego ramionach, jednak na jego słowa został on wzmocniony.

— Walczenie sprawi, że będziesz w jeszcze gorszej sytuacji, niż dotychczas — stwierdził jeden z pracowników, wbijając palce w miękką skórę pod pachami blondyna. To zabolało, ale chłopak nie wydał z siebie dźwięku. Nie miał zamiaru dawać tej dwójce satysfakcji ze sprawienia mu bólu.

Wkrótce Newt został popchnięty w stronę drzwi, udałoby mu się postawić stopę na ramie i odepchnąć, niszcząc równowagę strażnika. Jego plan ucieczki minął szybciej, niż się zaczął. Jego kulejąca noga ustąpiła, pozwalając strażnikom wepchnąć go do pomieszczenia, jakby nic nie ważył.

Blondyn został rzucony na krzesło, jego nadgarstki zostały przywiązane były do ramion za pomocą skórzanych pasów, zanim zdążył nawet mrugnąć. Spojrzał na strażników, którzy go pociągnęli, aby dostosować jego ciało do krzesła, jakby nie był żywą osobą. Krzesło było jedynym przedmiotem w ciemnym pokoju, a to naprawdę przerażało uwięzionego Newta.

— Gdzie jest Tommy? — zapytał chłopak. Tak szybko, jak te słowa opuściły usta blondyna, tak szybko ich pożałował.

Jeden ze strażników się uśmiechnął, był to ten, który miał długie nogi i był gruby. — Nie przejmuj się, zobaczysz go już niedługo.

— Chcę zobaczyć go dzisiaj! Teraz! Gdzie jest Minho i Patelniak? — Newt wypluwał z siebie pytania szybciej, niż jego mózg mógł je na spokojnie przetrawić — Wszystko z nimi w porządku? Wszystko z Tommy'm w porządku?

Strażnicy pokręcili swoimi głowami, niczym opiekunki zajmujące się nieposłusznym dzieckiem.—Czy powinniśmy go uspokoić?

Drugi pracownik, ten ciemny z blizną na lewym policzku, wydał dziwne stęknięcie. — Nie, to po prostu wszystko spowolni. Nie może się ruszyć, a co dopiero gdzieś iść.

Gruby strażnik wyglądał na usatysfakcjonowanego, kiedy z powrotem przeniósł wzrok na więźnia. — Masz rację. Teraz, on jest problemem Jansona.

Newt ich tylko obserwował, czując strach budujący się w jego klatce piersiowej. Próbował go od siebie odepchnąć, ale panika wbijała mu się w gardło. Był bezradnym więźniem, w rękach ludzi, którzy nie byli zdolni do odczuwania emocji. Był kompletnie i całkowicie bezbronny. Strażnicy ani razu nie obejrzeli się na niego, kiedy opuszczali pomieszczenie. Zdążyli oni jedynie zamknąć drzwi, a blondyn od razu zaczął walczyć. Musiał istnieć sposób na uwolnienie się z węzłów. Oparł się o konstrukcję krzesła. Wiedział, że to nie zadziała, jego chora noga pulsowała, paski zaczęły wbijać się w jego nadgarstki, ale wciąż próbował.

Przestał, kiedy usłyszał dźwięk otwierających się ponownie drzwi. Czuł, że jego serce podskakuje do gardła, w którym powstawała nowa dawka paniki. To był Szczurowaty.

— Cześć Newt.

Blondyn nie odpowiedział, a jedynie się skrzywił.

— Witamy w fazie trzeciej.

— Nie. Nie będę tego więcej robił do cholery! — wydusił z siebie Newt, nienawidząc sposobu, w jaki jego głos się załamał. Chciał tylko być wraz ze swoimi przyjaciółmi. Chciał, aby Thomas go trzymał w ramionach i nigdy nie puszczał.

— To się nie skończy, póki nie znajdziemy leku, Newt.

— Co ze mną zrobicie?

Szczurowaty uśmiechnął się w taki sposób, że przez kręgosłup więźnia przeszedł dreszcz. Po chwili zaczął podchodzić bliżej Newta, na co ten zaczął próbować odsunąć się na krześle, jak najbardziej było to możliwe.

one shots // newtmas [polish translation]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz