lepszy od kawy

960 63 257
                                    

   Był wtorek, kiedy Newt po raz pierwszy zobaczył brązowowłosego baristę, który sprawił, że prawie wypluł on swoją kawę na buty i wypuścił zawartość portfela na podłogę. Sposób, w jaki się śmiał, sprawiał, że każdy włos na rękach blondyna stawał i kiedy ten spytał się go, skąd wziął swoją bluzę z ,,więźnia labiryntu", był on gotów uklęknąć na kolanie i zapytać o jego cholerną rękę. Blondyn zawsze przychodził do tego spokojnego miejsca, zwanego ,,Barnes i Noble" na placu obok swojego domu, to była jego bezpieczna przystań. Jednak przed tym dniem, chłopak nigdy nie zauważył baristy. Musiał on być nowy, ponieważ Newt przychodził co najmniej przez tydzień, a brunet miał twarz, o której najbardziej by pamiętał.

<•>

   Środa była pierwszym dniem, kiedy Newt zaczął siedzieć przy stole. Jego nowe miejsce po prostu miało idealnie skonfigurowane pole widzenia na kasę, za którą stał brunet. Popijał mokkę, uśmiechając się do nabazgranego pisma na kubku. Barista okazał się po prostu ogromnym utrudnieniem, co blondyn zauważył, gdy spojrzał na napisany w połowie rozdział, rozłożony na stole przed nim. Normalnie już by to zrobił, ale twarz chłopaka tam była i naprawdę, jak mógłby na niego nie patrzeć? Newt toczył w głowie wewnętrzną bitwę, ostatecznie decydując, że jego stopnie są ważniejsze, niż chłopak, który wygląda jakby sam Bóg, stworzył go z marmuru. Podniósł swoje rzeczy i rzucił w połowie wypitą mokkę do śmieci, zanim wyszedł z kawiarni.

<•>

   To był piątek, kiedy Newt w końcu miał imię. Thomas. Barista nazywał się Thomas. Słyszał uderzająco ładną dziewczynę o włosach tak ciemnych, jak bruneta, która krzyczała na niego, kiedy Newt wściekle zapisywał notatki, które jego najlepszy przyjaciel, Minho, wysłał z lekcji, którą wczoraj przegapił.

   — Thomas! Proszę, możesz tutaj przyjść? — krzyknęła dziewczyna. Głowa Newta wystrzeliła w górę, nie za późno, by złapać wspomnianego chłopaka, który znikał za huśtającymi się drzwiami prowadzącymi do kuchni.

   — Przepraszam Tereso! — przeprosił szybko, gdy zaczął chwytać filiżanki i pompować do nich różne syropy. — Nie mogę znaleźć czekoladowej posypki!

   Dziewczyna pokręciła głową, ale klient dostrzegł uśmiech na jej ustach, gdy przyjmowała następnego klienta. — Lepiej miej nadzieję, że napoje są tak piękne, jak twoja twarz, Tom, to jedyny powód, dla którego ci wybaczę.

   Thomas rzucił w nią pustym kubkiem.

<•>

   Newt nie widział Thomasa ponownie do poniedziałku. W weekend wyjechał do domu, decydując się na wizytę u swojej młodszej siostrze Lizzy. Przeszedł swoją zwykłą rutynę, zamówił swoją mokkę i usiadł przy swoim stole, otwierając podręcznik z anatomią. Włączał laptopa, gdy usłyszał głos, który sprawił, że podskoczył lekko na siedzeniu.

   — Newt?

   Wspomniany chłopak podniósł wzrok i prawie się zakrztusił. To był Thomas.

   — Tak? — mruknął jedynie, prawdopodobnie wyglądając na bardziej zrzędliwego, niż rzeczywiście był.

   — Ja, uh, oto twoja... — zamilkł, kładąc filiżankę na stole.

   Blondyn pokręcił lekko głową. — Mógłbym sam po nią pójść, nie musiałeś mi jej przynosić.

   Barista wyglądał na prawie zranionego, ale posłał klientowi uśmiech, który szybko pojawił się na jego twarzy, jakby nigdy się nie zachwiał, a był on tak cudowny, że mógłby wyleczyć najgorszy przypadek raka.

one shots // newtmas [polish translation]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz