Akcja toczy się w Krasnolili małej wiosce na Ukrainie. Iwan Iwanowicz gdy 17 lat temu stracił żonę zostały mu tylko dzieci. Najstarszy syn Nikolaj, Fioda, dwie córki bliźniaczki Marysia i Agata. Siostry były jak dwie krople wody, które różnił chara...
Szybko minęło te parę miesięcy. Co miesiąc pisałam list do Bohdana i zawsze otrzymywałam odpowiedź w przeciągu kilku dni. Ale nie tym razem. Był grudzień. Śnieżyca szalała na dworze. Wszyscy szykowaliśmy sie do Wigilii. Niestety nie dostałam odpowiedzi od Bohdana. Poszłam więc do pani Cwiety. Pomagałam jej w drobnych pracach przez czas nieobecności atamana i Bohdana. Założyłam czarny płaszcz i poszłam. Weszłam do domu gdzie przy piecu siedziała pani Cwieta.
-Dobry Deń. -Dzień dobry. Siadaj na chwilkę. -Czemu pani taka smutna? Na Wigilię się pani nie szykuje? -Po co mi sie szykować skoro sama jestem. Mąż na listy nie odpisuje. -Znaju co pani czuje. Bohdan tez nie odpisał. A może przyjdzie pani do nas na Wigilię? -Ale Iwan... -Są święta i on tez musi schować swoją dumę. Przyjdźcie. - Dobrze ale nic nie obiecuje. Poszłam do domu napalic w piecach bo było strasznie zimno. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Poszłam otworzyć a tam pani Cwieta. -Wybaczcie mi, ale Wigilię spedze u Hrechoraków. Tam Oksana i Maryna też są same. Nie gniewasz się? -Nie gniewam sie. Proszę ich pozdrowić i wesołych świąt. Wszystko było już gotowe. Nakryłam z Nikolką do stołu i poszłam sie przebrać w elegancką suknie. Założyłam kremową suknię w czerwone maki na dole do tego drobną biżuterię. O dwudziestej kiedy wzeszła pierwsza gwiazdka zasiedliśmy do stołu. Połamaliśmy się opłatkiem i zasiedliśmy do stołu. Gdy kończyliśmy jeść barszcz po ukraińsku ktoś zapukał do drzwi. Marysia poszła otworzyć drzwi. Kiedy weszła do sali z gościem ojciec był dziwnie szczęśliwy. Był to Petro Werianczi. -Dobry weczer. Wesołych świąt. -Dobry weczer Petro. Tobie również wszystkiego dobrego. Siadaj. Pan Werianczi miał dla każdego prezent zapakowany elegancko w małym pudełeczku. Po kolacji gdy pilismy kawę, herbatę, różnego rodzaju napoje i jedlismy ciasta pan Werianczi podszedł do mnie do okna. Spoglądałam w okno mając nadzieję, że kazaki wrócą z wojny. -Pananiuszka Agata. Przyjmijcie odemnie jeszcze ten skromny podarek. -Dziękuję wam bardzo, ale to za dużo i na pewno wydał na to pan mnóstwo pieniędzy. -Dla takiej piękności taki drobiazg to nic. Otwórzcie. Otworzyłam najpierw to małe pódełko, w którym była bursztynowa brożka. Natomiast w dużym pudle była zielona atłasowa spódnica z czerwoną , kwiecictą bluzką i białą chuatą. -Ja dziękuje wam bardo za te podarki ale nie mogę tego przyjąć. -A czemu? -Nobo to wszystko za drogie i nie wypada.... -Cena tu nie gra roli. Wy na to zasłużyliście. Ja was proszę przyjmijcie to a będzie mi bardzo miło. -Dziakuju wam. Werianczi chciał ze mna pogawarit ale widział, że nie mam ochoty! Przyszedł Nikolaj i zapytał -Na Bohdana czekasz? -A jak myślisz? -Nie łódź się minęło dopiero pięć miesięcy. Jeszcze musisz zaczekać, chyba że... -Nie ma rzadnego chyba że! On żyje, czuje to. -Acha zapomniałem. Dzisiaj rano Gregori przyniósł list i kazał tobie przekazać. -Dziękuje. Otworzyłam list, który był od Kaźma. "Witaju ciebie Aguszka. Zamieszkałem w Wierchowinie na ulicy Kozackiej 35a niedaleko posiadłości Werianczego. Znalazłem prace i na razie jest wszystko dobrze. Wybacz, że tak długo nie pisałem, ale musiałem załatwić kilka spraw. Mam nadzieje, że u ciebie wszystko dobrze, ale jeżeli miałabyś jakiś problem to napisz albo przyjedź do mnie. Kaźma" Petro Werianczi miał zostać u nas kilka dni. No super! I jeszcze do tego miał nocować u mnie w pokoju. Siedziałam sobie przy stole i czytalam książkę. Nagle do pokoju wszedł baćka(tata) z panem Werianczim. -Aguszka! Petro zostanie u ciebie na dwie noce. Zgadzasz sie? -No dobrze to ja do Igora pidu... -Ale Petro sobie życzy żebyś tu została! -Ale to nie wypada! Dobranicz. Poszłam do Igora i byłam u niego dwie noce. Pan Werianczi zostł trzy dni świąt i wyjechał. Nadal nie miałam rzadnej informacji od Bohdana. Nastał wiosenny maj ciepły niczym lato. W lutym skończyłam z Marysią 18 lat. W maju są urodziny Bohdana jego 23. Napisał do niego ostatni list w którym złożyłam mu rzyczenia i opisałam jak bardzo go kochana. Siedziałam w jadalni i jadłam śniadanie. Zwykle był to chleb z serem, ale dzisiaj miałam wielką ochotę na konfitury truskawkowe. Po śniadaniu poszłam do Marysi pomórz jej w rachunkach, bo trzeba było obliczyć zapłatę dla kozaków i dziewczyn, które pomagały w domu. Nagle do izby wszedł tata. -Marysia wyjdź! -Ale my... Ujdzi ja skazal!!!!!!! Marysia wyszła a ja stałam na baczność. -Siadaj Agata! -Stało się coś! -Nie tylko chciałbym ci coś powiedzieć. -Słucham. -Pójdziesz za Petra Werianczego. Po tych słowach wpadłam w furię!! -Cooo!!!? Dobrze się czujesz!!!!! Ja nie wyjde za niego za rzadne skarby świata!!!! Jak w ogóle mogłeś na to pozwolić!!!! -Nie bresziti tak. Uspokój się... -Jak mam nie krzyczeć i się uspokoić!!!! Jak własny tata mnie sprzedał!!!!! Jestem tylko ciekawa za ile!!! -Dlaczego ty go nie lubisz?!! -Bo kocham kogoś innego!!!!! I nie zmusisz mnie do miłości!!! -A kogo ty kochasz?! -Bohdana!!!!! Ale tobi nic nie można powiedzieć bo byś go zabił bo to syn atamana!!!! Wyszłam z domu trzaskając drzwiami! -Agata!! Stajaty! -Zostawcie mnie!!!!! -Nikolaj! Powiedz jej coś! -Ty wiedziałeś o wszystkim?!! -Ojciec rano mi powiedział. -powiedział Nikolaj. -Zdrajcy!! -Agata!!!!! Proszę cie stój ja nie znał że ty innego miłujesz! Zabrałam swojego konia i pojechałam przed siebie. Za mna jechał Nikolaj. -Stajaty! -Ujdzi bo zabije jak psa!!! -Stój to ci coś powiem! -Czego chcesz!!! -Porozmawiaj z Werianczim może zrozumie. -Dobrze ci sie mówi! Ojciec sprzedał mnie za marne pieniądze!!! Nie zapytał sie czy ja tego chce i czy miłuje może kogoś innego!!!! -Ochłoń najpierw a potem jedź do Werchowiny. Nikolaj wrócił do domu a ja pojechałam do pani Cwiety. -Witam pani Cwieto ma moze pani do sprzedania wódkę? -Witam. A jaką? Zwykłą, wiśniową? -Wiśniową. -A stało się coś? -Nie nic takiego. Zapłaciłam pani Cwiecie i zanioslam butelkę do domu. Oczywiście ojciec czekał na mnie u bram. -Agata! Proszu cie pogawarit ze mnoju! -Nie mam o czym! Odstawiłam butelkę na stół, przebrałam sie w elegancki strój i pojechałam. Dotarłam do posiadłości Werianczego. Piękny ogromny dom z olbrzymim ogrodem i kutym ogrodzeniem. Weszłam do środka i zapukałam do drzwi. Otworzył mi jakiś mężczyzna z wąsikiem ala syn sołtysa i zaprowadził do Werianczego. -Dobry deń Aguszka. -Dobry deń. Ja... -Ojciec ci powiedział, że ja chce ciebie poślubić. -Tak i ja w tej sprawie. Ja nie mogę za pana wyjść... -A to dla czego? -...... -Ty syna atamana miłujesz. -A skąd wy.... -Skąd ja to wiem? Od ludzi z Krasnolili. To teraz wy mnie posłuchajcie! Mam dla was propozycje. Jeżeli nie wyjdziecie za mnie to ja ubiju Bohdana i jego rodziców a w dodatku waszego ojca i rodzeństwo, ale jeżeli mnie poślubicie to wszystkim dobrze będzie sie żyło. Ty się zastanów a ja kawy przyniose i mi powiesz co zdecydowałaś. Łzy w oczach miałam. Co tu zrobić? Czy uratować bliskich i być nieszczęśliwa, czy zabić ich wszystkich ale też mieć złamane serce? Po chwili wszedł do pokoju Werianczi. -I co zdecydowaliście? -Że... Ja pidu za pana. -Moja Aguszka. Ja znał, że dobrze wybierzesz. -Wybaczcie mi ale ja muszę juz jechać. Do widzenia. -Do widzenia. Wyszłam z tego piekielnego domu! Łzy lały mi się strumieniem. Poszłam pod adres, który napisał mi Kaźma. Zapukałam do drzwi kamienicy. -Agatuszka? Witaj moja kochana, szczo sie stało? -Dobry deń panie Kaźma. Privit(Cześć) Gregori. -Wchodź dalej, siadaj. Napijesz się czegoś? -Nie dziakuju. -Opowiadaj co się stało. Bo oczy masz całe spuchniete od płaczu a kryształy łez nadal opadają na twoje policzki. -Ojciec wydaje mnie za Werianczego! A jakby tego było mało to przyjechałam tu, że może odpuści, ale on powiedział, że jak za niego nie wyjde to ubije Bohdana i jego rodziców a do tego jeszcze mojego tate, siostrę i braci! -No co ja mam ci powiedzieć? A Bohdan wie? -Niet. Na wojnie jest juz około rok a od listopada nie odpisuje na listy. -Na pewno wróci. A narazie powiem tobie tak. Przeciągaj to małżeństwo jak najdłużej sie da. Ale jeżeli Werianczi będzie chciał cie gdzieś zabrać to jedź a po jakimś czasie sie poślub go. Ale potem.... Bóg mnie za to ukarze ale zabij go! -Panu to wsio tak prosto przychodzi, ale mnie to trudno zrobić. Ale dziakuju. -Tylko niech ci głupoty głowy sie nie trzymają! -To do widzenia. Dziakuju panu za wsio. -Nie ma za co, ale ja nie pan tylko Kaźma, dobrze? -Dobrze dziękuje. Pojechałam do domu a gdy tam dotarłam był już wieczór . A oczywiście u drzwi stała straż ojciec i braciszkowie! -I jak? -Fioda!!! Odejdź, bo jeszcze jeden się zapyta jak tam albo cos o Werianczim to naprawdę ubije jak psa!!!!!!! -Agusza! -Odejdź baćko!!! Poszłam do pokoju zamykając drzwi za sobą. Wziełam literatke na wódkę i nalałam. Nienawidziłam wódki, ale miałam nadzieje ze jak wbije cały dzban to mi sie cos stanie i nie będę musiała iść za Werianczego. Wypiłam dwa łyki a łzy same sie lały. Nie mogłam opanować mojego żalu! Wstałam od stołu i chciałam iść spać, ale wziełam do ręki wazon gliniany a ktoś zapukał do drzwi. Był to tata. -Mogę wejść? -Ujdzi z tąd!!!! -Ale ja... -Ujdzi ja skazala!!!!!!!! Po tych słowach drzwi się szerzej otwarły a ja odruchowo rzuciałam wazonem w drzwi, które natychmiast sie zamknęły. Nie wiedziałam co sie ze mna dzieje. Znowu usiadłam do stolika i wybiłam 1/4 butli. Wziełam do ręki swoją szable. Chciałam sobie już przeciąć ręce, ale ktoś zapukał. -Czego?!! -To my. -Kto?! -Nikolka i Fiodar. Weszli do środka i zaczęła sie panika. -Skąd ty masz tą szaszkę?! Oddaj mi ją! Nie dałam mu jej tylko żuciałam ją do ściany. I znowu zaczełam płakać w niebogłosy.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
-Mamy dla ciebie dobrą wiadomość, ale najpierw ty powiedz co ci powiedział. -Nie pytaj.... -Gawarit nam. Czy tate mam zawołać? -Najpierw wam powiem a potem ojcu ale to juz jak ochlone. -I nie pij tak sama bo ty w ogóle wódki nie pijesz. My z toba sie upijemy! Opowiadaj. -Tak w skrócie Werianczi powiedział,że jeżeli nie wyjade za niego to ubije Bohdana, atamana i jego żonę a potem ojca was i Marysię z Stiopą! -Żartujesz sobie z nas? -A wyglądam jak bym żartowała? -No nie, ale mam nadzieję że sie nie zgodziłaś. -A co miałam zrobić? No zgodziłam się. -Aguszka idź spac a jutro z ojcem i Marysia pogawarit. Był tylko jeden problem, ze ja do łóżka nie mogłam dojść. Fioda i Nikolaj pomogli mi wstać i położyli do łóżka. I jak wychodzili to wzięli wódkę ze sobą.