Rozdział 7\\ więcej niż 1000 słów

191 11 6
                                    

*z perspektywy reader-chan*

Wyszłam z sypialni i poszłam do Misaki.

- Dobra pomogę Ci z tym- powiedziałam ukrywając złość- a potem od razu pójdziemy zwiedzać.

- Może niech Izaya też z nami pójdzie? Jak już mi pomożesz, to od razu pójdziemy na miasto, a Izaya miał z nami iść.

- No dobrze, pójdę go zawołać.

Poszłam po Izayę.

- Izaya choć, bo zaraz zaczynamy zwiedzanie.

Izaya wstał z łóżka i razem ze mną wyszedł z sypialni. Potem poszliśmy do Misaki. Pomogłam jej z praniem , a potem zaczęliśmy zwiedzanie.

Mijaliśmy właśnie liceum Raira, do którego Misaki miała chodzić. Kiedy nagle usłyszeliśmy to:

- IZAYA!!! CHOĆ TU TY WSZARZU!!!

- No dobra na mnie pora. Pa dziewczyny!- krzyknął Izaya, po czym uciekł. Razem z Misaki patrzyłyśmy na tę komiczną scenę.
Shizuo rzucał w Izayę wszystkim co mu wpadło w ręce. Gdy zniknęli nam z zasięgu wzroku, wróciłyśmy do zwiedzania. Skończyłyśmy gdzieś o 20:00. Pożegnałam się z Misaki i wróciłam do mieszkania. Weszłam, zdjęłam płaszcz, poszłam do sypialni i wykończona całym dniem rzuciłam się na łóżko. Ułożyłam się wygodnie, a potem zamknęłam oczy. Miałam gdzieś, że się nie przebrałam. Byłam zbyt zmęczona, żeby to zrobić. Próbowałam zasnąć, ale nie mogłam, więc leżałam z zamkniętymi oczami.

Po jakimś czasie z łazienki wyszedł Izaya. Chciałam się do niego odezwać, ale coś mi mówiło, żebym tego nie robiła. Mężczyzna usiadł na krawędzi łóżka obok mnie i powiedział:

- Wiesz, kiedy wcześniej do domu przyszła twoja siostra chciałem powiedzieć, że Cię ko...kocham- wyszeptał zapewne cały czerwony. W tamtej chwili myślałam, że mi serce z klatki wyskoczy. Chciałam odpowiedzieć, że ja też Go kochaam, ale się powstrzymałam.
Potem pocałował mnie w czoło mówiąc:

- Kocham Cię, [f/n].

Myślałam, że mi serce wyskoczy z klatki i umrę na zawał. To było takie urocze. Na pewno nie powiedziałby mi tego prosto w oczy. W końcu położył się obok mnie i zasnął. Nie mogłam spać jeszcze przez długi czas, ale w końcu mi się udało.

*następnego dnia*

Obudziłam się chyba o 7:00. Jak zawsze Izayi nie było w łóżku. Poszłam więc do kuchni zrobić sobie śniadanie, a raczej poszłam je zjeść, bo zawsze było zrobione. Dziś było o tyle inaczej, że przy stole siedział Izaya trochę się zdziwiłam. Zawsze o tej porze był w biurze.

- To ty dzisiaj nie pracujesz?

- No. Wziąłem sobie wolne.

- A z jakiej to okazji?

- Żeby móc spędzić z Tobą cały dzień- powiedział, po czym uśmiechnął się do mnie. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, więc zaczęłam jeść. W końcu spytałam:

- To co chcesz robić przez cały dzień?

- Zobaczysz

Dokończył jedzenie, po czym wyszedł z kuchni. Również opuściłam pomieszczenie. Zaczęłam się szykować. Obydwoje byliśmy gotowi o 12:00. Wyszliśmy z mieszkania, a raczej Izaya mnie z niego wyciągnął. Cały dzień spędziliśmy na mieście. O 19:00 byliśmy na dachu przypadkowego apartamentowca. Widok był przepiękny. W pewnym momencie poczułam, że muszę powiedzieć Izayi coś bardzo ważnego.

- Izaya...muszę Ci coś powiedzieć. Wczoraj wieczorem nie spałam...i słyszałam co mówiłeś...i ja też Cię ko...koch...

Zamknął moje usta bardzo czułym pocałunkiem. Był namiętny, a za razem delikatny. Byłam w niebie. Nie chciałam tego kończyć. Ten pocałunek wyrażał więcej niż 1000 słów.

Po chwili nasze usta rozłączyły się i Izaya powiedział:
- Wiem, co chciałaś powiedzieć.

Uśmiechnął się. Odwzajemniam uśmiech. Trzymając się za ręce poszliśmy do apartamentu.

Cześć ludziki! Nie wiem czy jutro pojawi się rozdział, bo nie mogę korzystać z wi-fi i danych komórkowych, a do domu wracam późno. Ale postaram się dla was! Pa pa!

Be My Everything || Izaya x Reader [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz