3. Konstruktorzy

45 3 3
                                    

Łódź z wiosłującym Soniciem i nawigującą Marine powoli zbliżała się do najbliższej wyspy. Przypominała ona idealny okrąg: na obrzeżach oczywiście piach, dalej palmowe lasy, aż w końcu góra, na której szczycie widoczna była metalowa konstrukcja. Było to pięć wielkich metalowych wież które od połowy zginały się ku sobie w okręgu. Przestrzeń między nimi świeciła. Najpewniej był tam szósty obiekt. 

Na drodze widać było więcej mniejszych konstrukcji.
- To jedna z siedzib tych blaszaków... Ale Wielka Kapitan Marine nie boi się jakichś blaszaków! - Marine tradycyjnie zaczęła swoje pokazy męstwa.

- Jakich blaszaków? Te konstrukcje nie przypominają tych od Eggmana... - Sonic obrócił się na chwilę by spojrzeć na obiekty.

- Ach, ci wcale nie są groźniejsi od tamtych, kamracie. Pełna naprzód! - Szopica wydawała się jeszcze pewniejsza siebie z jeżem u boku.

W końcu ich łódź zaryła o plażę. Niestety, ukazała się wada prowizorycznej reparacji, ponieważ dno łódki znów zrobiło dziurę.
- Świetnie... I co teraz? - zapytał jeż.

- Poszukajmy łodzi Rekonstruktorów! Lepszy okręt da nam więcej chwały! - Marine jednak zachowała spokój, idąc już dalej. Sonic szybko do niej dołączył.

Tymczasem w lasach palmowych znany nam już lis skrył się w koronie drzewa obserwując pod sobą dwójkę szarych maszyn. Przypominały one metrowe pająki z szczypcami. Czyli w sumie wyglądały jak skorpiony... Ale akurat miały kształt bardziej pajęczy.
- Muszę ich unikać... Muszę ich unikać... - powtarzał sobie lis. Doskonale pamiętał błysk, po którym jego Tornado wyłączone znalazło się tuż przed wyspą. Nie miał szans wylądować więc wyskoczył, kiedy samolot wleciał w drzewa i tam się rozbił.

Właśnie ten samolot znaleźli Sonic i Marine. Wrył się dobre dwadzieścia metrów wgłąb lądu, ścinając część drzew. Śmigło było dwa metry dalej wbite jednym z śmigieł w drzewo. Skrzydła odpadły trochę wcześniej, a w dodatku brakowało jednego koła do lądowania. Nie wspomnimy już o ogólnych uszkodzeniach.

- A co to takiego? - Marine wyraźnie zadziwiła konstrukcja pojazdu. - Na co komu takie boczne elementy? Za bardzo rozszerza pojazd na drogach, a w pływaniu raczej nie pomaga... - stała właśnie nad kokpitem, drapiąc brodę w zainteresowaniu.

- To Tornado, samolot mojego przyjaciela! - Sonic rozpoznał od razu samolot.

- Co to samolot?! - zapytała Marine doskakując do jeża z wyraźnym zainteresowaniem.

- Taki pojazd co przemieszcza się w powietrzu. Nie macie nic takiego?

- Nie... Przemieszczamy się głównie wodą, okazjonalnie można spotkać pojazdy lądowe. - odpowiedziała Marine wracając do obserwacji pojazdu.

Sonic tymczasem rozejrzał się.

- Jeżeli jest tu samolot, a nie ma Tailsa, to może być gdzieś na tej wyspie. - odetchnął z ulgą w zamyśleniu. Wziął Marine za ramię kiedy właśnie obserwowała śmigło. - Poszukajmy kolejnego kamrata do naszej załogi. - Marine od razu chyba ucieszyła się z pomysłu jeża, biegnąc jak wystrzelona z procy w głąb lasu.

- To dziecko ma chyba więcej energii ode mnie... - jeż popędził za nią. Zdążyła zniknąć mu na chwilę z oczu, ponieważ drzewa uniemożliwiały mu osiąganie maksymalnej prędkości, po czym zupełnie ją zgubił.

Znalazł się wokół drzew palmowych, bezsilnie próbując określić jakiś kierunek. Wyspa była wyraźnie większa od poprzedniej, a las wydawał się jeszcze gęstszy od poprzedniego.
- MARINE!!! - wykrzyknął na całe gardło. Nie minęła chwila kiedy usłyszał jej krzyk. 

Sonic Sol: Reconstructor RiseWhere stories live. Discover now