Rozdział 7

1.8K 168 38
                                    

  - Todoroki - zaczął All Might - rozumiem, że więcej używasz Elementu Wody niż Ognia, ale postaraj się skupić.
  - Oczywiście - chłopak skinął lekko głową.
  Znajdowali się na placu treningowym w sektorze C. Był to sektor przeznaczony specjalnie do przygotowań do Festiwalu. Plac główny z małymi "arenami", na których walczyli przeciwnicy, otaczały tak zwane Oazy, czyli miejsca, w których można było sprawdzić swoją biegłość w posługiwaniu się poszczególnymi Elementami. Ponadto można było tam zarówno walczyć, jak i odpoczywać. Było to coś w rodzaju uniwersalnego obszaru, gdzie każdy robił to, co chciał. Oczywiście, jeżeli miało to jakiś związek z treningiem umysłowym lub fizycznym.
  Bakugou stanął w kole, które wyznaczało granice pseudoareny. Przekrzywił głowę, by rozciągnąć kark, jednocześnie opierając ręce na biodrach. Biła od niego niezwykła pewność siebie, co dla niego było normą już od dawna. Wyglądał co najmniej impertynencko.
  Todoroki również wszedł za okręg. Był już zmęczony tymi walkami, głównie dlatego, że i tak ojciec codziennie doprowadzał go do granic wytrzymałości. Miał wrażenie, że zanim zrobi jeden krok, padnie na ziemię i wyzionie ducha. Jednak wiedział, że jeśli to zrobi, to nie tylko straci w oczach potencjalnych świadków, ale prawdopodobieństwo na jego uczestnictwo w Festiwalu spadnie do poziomu gruntu. A przecież nie uczestniczył w nim byle kto. Teoretycznie każdy w Akademii z odpowiednim Elementem mógł brać w nim udział, jednak w praktyce wyglądało to trochę inaczej. Nie dość, że w czasie treningów sporo uczniów zostawało delikatnie wyrzucanych na zbity pysk, to jeszcze kilka dni przed samym Festiwalem było coś w rodzaju egzaminu, na którego podstawie wytypowywało się osoby mające predyspozycje do walk na prawdziwej arenie. A po takich walkach, nie dość, że zdobywałeś sławę, to jeszcze niezbędne doświadczenie, które przydawało się w pracy Poszukiwacza. Po roku można było zdawać egzamin na Łowcę, ale prawdopodobieństwo zdania go było tak niskie, że praktycznie nikt nawet nie próbował. A po odniesieniu satysfakcjonujących wyników jako Łowca był możliwy awans na Zabójcę. Najlepsi z nich byli nazywani Czarnymi Gwiazdami - i stanie się jednym z nich było celem Todorokiego. Nie mógł się teraz poddać.
  - A ty coś taki spocony? - Prychnął Bakugou, patrząc z pogardą na kroplę spływającą po policzku przeciwnika.
  Też byłbyś taki spocony, gdyby twój ojciec codziennie wyciskał z ciebie siódme poty, pomyślał Todoroki, ale głośno nie powiedział nic. W duchu cieszyło go, że był już cały czerwony ze zmęczenia, bo przypomniał mu się właśnie smak ust Bakugou. Naprawdę? Nie zapomniał tego jeszcze?
  - Tsk - chłopak odchylił uszy do tyłu i przyjął postawę do walki. - Zaczynajmy wreszcie.
  Todoroki także pochylił się do przodu i stanął w rozkroku. Tutaj nikt nie narzucał im tempa; mogli zacząć w każdym momencie. Nauczyciele pełnili tu wyłącznie rolę sędziów.
  Widząc, że kiciuś jest już gotowy, Bakugou spiął się w sobie ledwo zauważalnie i wystrzelił do przodu, próbując złapać przeciwnika za szyję. Ten jednak uskoczył z gracją na drugi koniec koła. Atakujący, wbrew przewidywaniom, nie wyhamował, ale zwyczajnie odbił się od ziemi i skręcił ciało, by nadać sobie jakiś konkretny kierunek. Todoroki zawahał się chwilę, po czym zamiast skoku wybrał unik, by potem zaatakować Bakugou w locie. Już, już prawie udało mu się to zrobić, gdy nagle poczuł niesamowite gorąco blisko głowy. Na swoje szczęście zdążył zasłonić się lodem. Gdyby nie ta szybka reakcja, mógłby już żegnać się z twarzą. Chociaż sekundę później nie był pewien, czy stworzenie tak dużej ściany było takim dobrym pomysłem - ta bowiem rozprysła się na miliony kawałeczków, gdy ognista kula eksplodowała tuż przy niej. Nie zdążył odskoczyć i tylko zasłonił twarz rękami. Nie miał innego wyjścia, mimo że od początku wiedział, że popełnia błąd - przeciwnik wykorzystał chwilę, w której chłopak odruchowo zamknął oczy, i rzucił się na niego z całym impetem. Gdyby nie zwarta postawa Todorokiego, najprawdopodobniej powaliłby go jednym uderzeniem. A tak, siłowali się, piersią w pierś, próbując zdobyć przewagę. Nagle Bakugou poczuł, że mu się udało, że rywal wygląda, jakby opadł z sił, ale wciąż chce walczyć. Tak, to mu odpowiadało. Zaparł się mocniej nogami i zdołał przesunąć chłopaka o jakieś pół metra, gdy ten nagle zmienił blok na chwyt i z całej siły, jaka mu jeszcze pozostała, cisnął rywala na koniec koła. Bakugou wyhamował w ostatniej chwili, balansując ogonem. Zauważył, że kolana Todorokiego drżą. Zmęczenie? Czy może wręcz przemęczenie?
  - Chcesz przerwę? - ze zdumieniem usłyszał swój własny głos.
  Przeciwnik spojrzał na niego z zaskoczeniem, jednak po krótkiej chwili wahania skinął głową.
  Bakugou nie wiedział, co się z nim dzieje, ale wyszedł z okręgu i usiadł na dębowej ławie stojącej w cieniu drzew, tam, gdzie zostawili rzeczy. Todoroki klepnął obok niego i łapczywie upił kilka łyków ze swojej butelki na wodę. Otarł pot z czoła i znów się napił.
  - Dzięki - mruknął, nie patrząc na rywala. Ten w odpowiedzi wydał z siebie coś pomiędzy warknięciem a "nie ma za co". On również wyciągnął swoją butelkę.
  Po kilku minutach Bakugou wstał. Zastanawiał się, co w niego wstąpiło. Przerwa? W środku walki? Bez sensu. Zamachał ogonem z niekrytym rozdrażnieniem i ruszył w kierunku ich koła. Niektórzy zdążyli zamienić się już na rywali. Uszedł kilka kroków, gdy nagle zorientował się, że jego przeciwnik nie idzie za nim. Odwrócił się, by zapytać, czy naprawdę jest taki słaby, że musi odpoczywać całą wieczność, ale zanim zdążył powiedzieć choć słowo, zamarł i z uniesionymi brwiami zapatrzył się w chłopaka.
  Todoroki spał.

* * *

  - Wciąż nie mogę uwierzyć, że zasnąłeś w trakcie treningu - parsknął Bakugou.
  - Mhm.
  - All Might powiedział nawet, że on tego nie skomentuje - uśmiechnął się kącikiem ust.
  - Mhm.
  - Ale serio, tak się zmęczyłeś? Żałosne.
  - Mhm.
  - Skoro tak, to znaczy, że walka ze mną to za wysokie progi dla kogoś twojego pokroju.
  - Mhm.
  - Co ty tak ciągle "mhm" i "mhm"? Wiesz, jak to cholernie wkurza?
  - Mhm.
  Zanim Bakugou wybuchnął, Todoroki przejechał dłonią po twarzy i dodał:
  - Głowa mnie boli, to dlatego.
  - Bardzo? - Zapytał, zanim zdołał ugryźć się w język. Chłopak spojrzał na niego z zaskoczeniem.
  - Martwisz się o mnie?
  - Nie pozwalaj sobie - odwarknął, odwracając wzrok. - Chcę wiedzieć, kiedy będziemy mogli dokończyć pojedynek. I tyle.
  - Cóż... - Todoroki wciąż wpatrywał się w Bakugou, nie wiedzieć czemu chcąc odnaleźć oznaki zdenerwowania na jego twarzy. - Bywało gorzej.
  - Acha.
  Po tej wylewnej wypowiedzi zapadła cisza, którą szybko przerwała Recovery Girl. Rozmawiała z kimś. Nie rozumieli słów, ale słychać było troskę w jej głosie. Wymienili spojrzenia. Bakugou wstał i wyszedł z oddzielonego zasłoną "pokoju". Po chwili wrócił z dziwnym wyrazem twarzy. Todoroki nigdy czegoś takiego u niego nie widział, więc dopiero po chwili zorientował się, że to troska. Chwila, co? Najbardziej agresywny dzieciak w ciele mężczyzny i troska?
  - Ta z naszej klasy... Yayo... Ayo... No, ta cytata z kucykiem.
  - Yaoyorozu? - Podsunął Todoroki.
  - Ta, ona.
  - Co z nią? - Mimowolnie zmarszczył brwi.
  - No... - Bakugou nagle spojrzał mu prosto w oczy, aż się wzdrygnął. - Miała wypadek.
 

Wild FestivalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz