Rozdział 8

1.6K 139 10
                                    

  - Słyszałeś?
  - O czym?
  - No o tym wypadku!
  - Ale czyim?
  - Tej brunetki z 1A!
  Podobne rozmowy brzmiały na korytarzu od kilku godzin. Była dopiero przerwa obiadowa, a Akademia już huczała. Głównym powodem było to, że już zaplanowano przedstawienie w dniu Festiwalu, a pomysłodawczyni i przy okazji autorka scenariusza leżała pod stałą opieką medyków, nieprzytomna. Midoriya, gdy to usłyszał, zmartwił się o koleżankę, ale nie mógł się powstrzymać od bliskiego spotkania dłoni z czołem.
  - A co z przedstawieniem? - Zapytał Uraraki. Ta pokręciła głową.
  - Gdyby Yaoyorozu nie zgłosiła pomysłu, byłoby po sprawie. Nawet, gdyby zgłosiła, ale dyrekcja nie zorganizowała zaproszeń, wciąż byłoby okej. A tak...
  - Powiedz, że macie przynajmniej scenariusz!
  - Cóż...
  - Matko... - jęknął chłopak i walnął czołem o stolik. - A wiecie, jaki był pomysł?
  - Chyba... - dziewczyna spojrzała gdzieś w przestrzeń w głębokim zastanowieniu - chyba coś o smoku, dwóch wojownikach i księżniczce...
  - Baśniowe klimaty, co - potarł brodę. - Tak, to zdecydowanie w jej stylu.
  Uraraka skinęła głową.
  - Racja.
  - Cóż, zawsze można powiedzieć, że z powodu niedyspozycji reżysera przedstawienie jest odwołane...
  - Wiesz, ile ludzi na to czeka?! - Wykrzyknęła, załamując ręce.
  - Ile?...
  - Dużo - wzruszyła ramionami.
  - A o której godzinie to ma być?
  - W przerwie między walkami, żeby ludzie się nie nudzili.
  - To będzie gdzieś... przed południem.
  - Kwadrans.
  - A są bilety?
  - No, są... a co, chcesz przyjść?
  - Chciałbym.
  - Ten, tego... Dla uczniów jest wstęp wolny, więc...
  - Poważnie?
  - Ta, ta...
  - Będę! Będę na pewno!
  Głównie dlatego Uraraka była taka niespokojna. W końcu, gdy Midoriya sobie coś postanowił, nie odpuszczał, dopóki nie osiągnął swojego celu. Pod tym względem był trochę podobny do Bakugou...
  - Hej, Ochako-chan - dziewczyna drgnęła, wypuszczając ryż spomiędzy pałeczek. - Wyglądasz niewyraźnie.
  - Ach, to...!
  - Problemy miłosne? - Wtrąciła się Ashido, pochylając się nad stołem.
  - Nie, nie! - Zawołała szybko, machając rękami. - To... cóż...
  - Noo? - Cały stolik nadstawił uszu.
  - Więc... Co zrobimy ze sztuką?
  - Sztuką? - Zdziwiła się Hagakure.
  - Jaką sztuką? - Ashido przekrzywiła głowę.
  - No, tą co mamy wystawić na Festiwalu...
  - Przedstawienie? - Zdumiała się Jirou, po czym wstała gwałtownie, wprawiając w drżenie cały stolik i wszystko, co się na nim znajdowało. - Przedstawienie! - Krzyknęła w popłochu. Reszta dziewczyn przy stoliku, jak i cała stołówka, spojrzały na nią ze zdziwieniem.
  - Jirou?... - spytała Hagakure - Wszystko dobrze?
  - Ale o co chodzi z tym przedstawieniem? - zainteresowała się Asui.
  - Wy... - Uraraka zachłysnęła się szybko wciąganym powietrzem. - Wy nie pamiętacie?!
  - Ale czego? - Ashido uniosła brwi.
  - Przedstawienie! - Wykrzyknęła Jirou, wciąż stojąc. - Przedstawienie! - Powtórzyła, opadając na ławę i chowając twarz w dłoniach. - Jak myśmy zdołały to sobie pozapominać... - jęknęła trochę nieskładnie.
  - Zostało nam jakieś... trzy dni - uświadomiła sobie Uraraka i aż złapała się za głowę. - Nie wyrobimy się!
  - Ale, trzy dni? - Zastanowiła się Asui.
  - Wtedy jest Festi... - Ashido zamarła w pół słowa. Pałeczki z odrobiną ryżu upadły z brzękiem na talerz.
  - O cholera - Hagakure zasłoniła usta dłonią. - Zapomniałyśmy!
  - Dziewczyny, o czym gadacie? - Z sąsiedniego stolika wychylił się Sero.
  Paniki, która wybuchła minutę później, nie dało się opisać słowami.

* * *

  - Zapomniałyście?! - Midoriya zaczął zataczać nerwowe kółka po pokoju. Od niedawna wolno mu było wychodzić z łóżka, ale było już prawie pewne, że wykuruje się przed Festiwalem.
  - No... jakoś tak... - Uraraka ścisnęła brzeg kimona.
  - Ale jak?! - Chłopak złapał się za głowę i opadł na kanapę. - Nie, nie, nie wierzę...

  Chwilę siedzieli tak, zatopieni w cichym mamrocie Midoriyi.
  - Niee... - w końcu poddał się i ukrył twarz w dłoniach. Jeśli istniało coś, czym się nie przejmował, to Uraraka bardzo chciałaby to teraz zobaczyć. - Macie przynajmniej scenariusz?
 

- Przecież wiesz, że nie...
  Potarł czoło. Widać było, że intensywnie myśli.
  - Wiem! - Nagle wstał i uderzył się pięścią o otwartą dłoń. Dziewczyna spojrzała na niego z wyczekiwaniem. - Przecież Yaoyorozu mogła go już napisać!
  - Myślisz? - Uraraka również wstała. Nie pomyślała o tym wcześniej. - Ale, co jeśli...
  - Trzeba spróbować! Jeśli da wam scenariusz, powinniście sobie poradzić!
  - Ale...
  - Tak, na pewno się uda! Jeżeli tylko uda nam się z nią skontaktować, będzie świetnie!
  - Deku-kun! - Krzyknęła w końcu, łapiąc go gwałtownie za ramię. Midoriya zatrzymał się i popatrzył na nią ze zdziwieniem. - Myślisz, że jej rodzice tak po prostu wpuszczą nas do jej pokoju i pozwolą grzebać w szafkach?
  - Zaraz tam grzebać. Może jest na wierzchu.
  - No ale i tak... Zresztą, co jeśli ten scenariusz jest napisany w połowie albo w ogóle?
  - Masz rację... - potarł brodę, patrząc gdzieś w przestrzeń ze zmarszczonymi brwiami. - Częściowo.
  - Częściowo? - Przekrzywiła głowę.
  - Yaoyorozu nie jest tym typem osób, które odkładają rzeczy na później. Tym bardziej, że przecież mieliście półtora tygodnia. Raczej od razu po zgłoszeniu zaczęła myśleć.
  - Myśleć! Skąd wiesz, że zaczęła pisać?!
  - Uraraka. - Położył jej obie ręce na ramionach i spojrzał poważnie w oczy. - Histeryzujesz. To tylko przedstawienie.
  - Przedstawienie, którego jeśli nie wystawimy, to będziemy pośmiewiskiem - wymamrotała, ale w duchu przyznała chłopakowi rację.
  - No, nieważne, musimy jakoś zdobyć ten scenariusz - skierował swoje kroki do drzwi.
  - Deku? Ty... ty możesz wychodzić?
  - Co? - Midoriya był już w trakcie ubierania butów. - A, tak, mogę. Właściwie to nawet powinienem. No, chodźmy.
  Dziewczyna szybko skinęła głową i podążyła za chłopakiem, który zawołał jeszcze w głąb domu, że wychodzi.
  Po chwili szli już w stronę szpitala. Było niedługo po piątej, a słońce powoli, jeszcze niezauważalnie, chyliło się ku zachodowi. Wiał lekki wiatr, a liście o kolorach złota i czerwieni opadały na ziemię, wirując w swoim nieprzewidywalnym tańcu. Z daleka mogli wyglądać, jakby byli po prostu na spacerze, tym bardziej, że Midoriya nie miał jeszcze kompletnej siły w nogach i chwilami Uraraka musiała go podtrzymywać, ale w końcu nie wytrzymała i na wszelki wypadek ciągle trzymała go pod ramię.
  - Ej, kto tam idzie? - Zapytała nagle dziewczyna, przystawiając dłoń do czoła, by popatrzeć pod słońce.
  - Co? Gdzie? - Odetchnął świeżym, jesiennym powietrzem. Zauważył postać, która właśnie wychodziła ze szpitala. - A, widzę... Faktycznie, wygląda znajomo...
  - To przecież... - jej ręka wystrzeliła w górę, by pomachać ciemnej sylwetce. Ogon również latał jej na wszystkie strony.
  - Todoroki! - Zawołał Midoriya. Postać popatrzyła na nich i uniosła jedną dłoń w geście pozdrowienia. Po chwili zbliżyła się i teraz już nie było wątpliwości, z kim mają do czynienia.
  - Co tu robisz? - Zapytała Uraraka z typową dla siebie radosną ciekawością.
  - Przyszedłem odwiedzić matkę - powiedział chłopak. - Przy okazji byłem też u Yaoyorozu.
  - I co? - Wyrwało się Midoriyi.
  - Idziecie do niej? - Zapytał zamiast tego.
  - Tak, chcieliśmy się dowiedzieć, co ze scenariuszem.
  - Scenariuszem? - Todoroki zmarszczył brwi. - Chodzi wam o to przedstawienie?
  Oboje skinęli głowami.
  - Tego, że i tak nie macie już czasu, to nawet nie skomentuję... - pokręcił głową w niedowierzaniu. - Ale, jeśli chodzi wam o scenariusz...
  - Co z nim? - Wtrącił znowu Midoriya. - Powiedziała ci, gdzie go ma?
  - Właśnie w tym rzecz...
  - Zapomniała? - Przestraszyła się Uraraka.
  - Nie... nie mam pojęcia.
  Westchnął, widząc wlepione w siebie dwie pary oczu.
  - Lekarze mnie nie wpuścili. Mówią, że będzie można ją odwiedzić najwcześniej za dwa dni.

Wild FestivalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz