Rudowłosa dziewczyna zaprowadziła mnie na parter do pseudo salonu. Nie wyciągałam dłoni z kieszeni bluzy, w której wciąż ściskałam niewielki nóż. Zauważyłam, że Mark kuleje na jedną nogę. Pomogłam mu dojść do zakurzonej sofy. Gdy usiedliśmy na niej w górę uniosły się tumany kurzu. Damien o ile dobrze zapamiętałam jego imię oparł się o ścianę, a dziewczyna niepewnie siadła na krześle naprzeciwko nas.
- Kim ty jesteś? - powiedziałam wściekłym głosem jako pierwsza, patrząc na rudowłosą.
- Jestem Cherry Jones – zaczęła, zerkając na chłopaka.
- Damien Brown – rozmasowywał obolały kark.
- Mam gdzieś wasze imiona, co robicie w tym domu?! - wstałam z kanapy, ale Mark pociągnął mnie z powrotem na nią.
- My... - Cherry przerwał Damien.
- Ten dom należał do mojego pradziadka. Zmarł tutaj w piwnicy kilkadziesiąt lat temu, bo potknął się na schodach. Żył tutaj sam. Kompletnie odizolowany, toteż jego ciało odkryto gdy już uległo potężnemu rozkładowi. Chyba w dziewięćdziesiątym pierwszym. Od tamtego czasu dom niby należy jeszcze do moich dziadków, ale nikt o niego nie dba jak widać. Moja rodzina trzyma się stąd z daleka. Ale kiedyś podsłuchałem rozmowę rodziców o tym domu. Po prostu mówili o śmierci pradziadka. I tak szukając go w tym lesie przez dobry miesiąc – znalazłem go. Od dwóch lat często tu przychodzę. Cherry jest moją przyjaciółką od piątej klasy podstawówki, więc ją tutaj zaprowadziłem. Tylko my wiedzieliśmy o tym miejscu... Do czasu, gdy wy tu nie przyszliście. Byliśmy akurat w tym domu.
- To wy przewróciliście dzban? - zapytał Mark.
- Tak. Cherry wystraszona chciała stąd jakoś wyjść i przez przypadek go potrąciła.
- To ty do mnie dzwoniłeś przed chwilą? - skierowałam słowa do Browna.
- Po to chciałam mieć twój numer... - powiedziała zawstydzona dziewczyna.
- Nie chcieliśmy by ktokolwiek inny tutaj przychodził dlatego planowaliśmy was wystraszyć.
Spojrzałam na Marka, przygryzając wargę. Stęchłe powietrze drażniło mój nos. Ubrania i dłonie pokryte mieliśmy kurzem. Mój przyjaciel w dodatku miał rozcięcie w poprzek nosa i wiele drobnych zadrapań. Piekły mnie oczy, w których od wejścia do tego domu gościły łzy. Przeniosłam wzrok na Damien'a. Patrzył się w moją stronę. Miał ciemnobrązowe tęczówki. Pasowały do nich równie brunatne włosy opadające mu na czoło. Zacisnął usta i zmarszczył brwi.
- Ja... Przepraszamy za tą całą beznadziejną akcję. Mark o ile dobrze usłyszałem – mam nadzieję, że nic ci się poważnego nie stało. Właściwie to przydaliby się nam tutaj towarzysze – uśmiechnął się ukazując rząd idealnie białych zębów.
- O tak! - podekscytowała się Cherry i zaczęła się śmiać. - Jejku, ja dłużej z tym gburem tutaj bym nie wytrzymała.
Damien zaprowadził Mark'a do łazienki, gdyż tam była apteczka i lustro. Wow, aż dziwne, że ten dom ma przyzwoitą toaletę. W tym czasie Cherry pokazała mi całą resztę domu. Mieli klucz do otworzenia głównych drzwi. Nie będziemy musieli już wchodzić przez okno. Na parterze tak jak widzieliśmy znajdowała się kuchnia, salon, który wyglądał naprawdę upiornie. Dwie kanapy na których siedzieliśmy przed chwilą (nie chcę wiedzieć co w nich żyje...) odrapana tapeta, kurz kurzem poganiany, dwa zupełnie zbędne obrazy, bo jako wybitną ozdobę nie robiły. Naprzeciw łuku prowadzącego do salonu były schody na piętro, a obok nich drzwi do piwnicy. Cherry powiedziała, że lepiej się tam nie zapuszczać. Jest to niezbyt bezpieczne. Stare schody mogą się zawalić podobnie jak sufit pod ziemią, światła nie działają, a jak łatwo się domyślić – nie ma tam okiem. Poza tym wszędzie brudno, śmierdzi stęchlizną i pająki mają tam idealny hotel. To też ominęłyśmy podziemia, wchodząc na piętro. Znajdowała się tak wyżej wspomniana łazienka oraz dwa pokoje z łóżkami. Oczywiście nie było działającej hydrauliki, więc załatwianie potrzeb fizjologicznych było utrudnione. Jako spłuczka służyło wiadro z wodą z beczek na deszczówkę niedaleko domu. Chociaż toaleta stała w jednym kawałku. Kafelki całej łazienki były popękane, odpadały, a i dawno chyba nie widziały mopa oraz środków czyszczących. Równie brudne lustro wisiało nad umywalką, która jako jedyna musiała niedawno zostać wyczyszczona. W rogu była jeszcze ubita wanna, ale Cherry nawet nie musiała mówić, że na gorącą kąpiel z bąbelkami nie ma co liczyć. Pozostałe dwa pokoje to zwyczajne sypialnie. W jednej znajdowało się bardzo duże łóżko pod oknem, szafa, stolik nocny, biurko i stara sztaluga. Druga zaś wyposażona była w dwa mniejsze łóżka, komoda, meblościanka na całą długość pokoju oraz kilka kartonowych pudeł. Wyglądała najbardziej przyzwoicie ze wszystkich pokojów w tym domu.
Po ogarnięciu chłopaków i poznaniu ciut bardziej domu, usiedliśmy wszyscy na powrót w salonie.
- A teraz na spokojnie – powiedziałam. - Co tutaj robicie i dlaczego właściwie pozwoliliście nam tu zostać? Na początku zbyt gościnni nie byliście.
- Życie nie rozpieszcza nikogo – zaczął Damien. - Potrzebujemy się czasem wyrwać, odpocząć od rzeczywistości. Ten dom mi w tym pomaga. Lubię spędzić to cały dzień i wyobrazić sobie, że nic poza nim nie istnieje.
- Przez dużo czasu byliśmy tu sami – wtrąciła się Cherry. - Od początku wiedzieliśmy wszystko o tym domu. Wydarzyło się tu naprawdę dużo. Nie chcieliśmy wprowadzać w to wszystko nowe osoby.
- Prawie padłem na zawał gdy zobaczyłem waszą wiadomość! - powiedział Mark.
- Mieliście nigdy tu więcej nie przychodzić – powiedział Damien jak gdyby nigdy nic. - Tak się wystraszyć, aby samo wspomnienie tego miejsca budziło u was dreszcze.
- Przepraszamy, naoglądał się za dużo horrorów – zaśmiała się Cherry.
- Dlaczego właściwie postanowiliście, że nas jednak... Przyjmiecie tutaj? Nie wiem czy to dobre słowo – zapytał Mark.
- Nie ukrywam, nie chcemy problemów. Fakt, iż weszliście tutaj jest dosyć podejrzany, więc zadzieranie z takimi szaleńcami jest niezbyt odpowiedzialne – powiedział Damien, aczkolwiek w jego głosie było słychać tą nutkę czarnego humoru.
- Jesteśmy ogromnie niebezpieczni i szaleni – powiedziałam ze śmiertelnie poważną miną, a Mark zaczął się śmiać.
- Po tym wypadku przy schodach nie mogliśmy też nijak uciec. W dodatku na Cherry spadła ta półka i pomogłaś jej – spojrzał na mnie. - Nie pozostawiliście nam wyjścia. Nie sądziłem że tak na to zareaguję, ale podoba mi się jakaś zmiana.
- Nie chcę nic mówić, – przerwała rudowłosa. - ale na 18 miałam wrócić dziś do domu, a jest 17 i wypadałoby mi się zbierać.
- Chętnie zobaczę jaką drogą tutaj trafiliście – stwierdził Damien.
- Czyli co, koniec na dzisiaj? - zapytałam.
- Najwyraźniej. Jeszcze się tylko przejdziemy.
- Dzięki za... Opatrzenie – uśmiechnął się Mark do Damien'a z wzajemnością.
CZYTASZ
To miejsce
RomanceWszystko co odkryjemy, pozostaje na zawsze w głębi naszych umysłów. Instynktownie łączymy daną rzecz z kimś ważnym. Czy tego chcemy, czy nie. Zatem... Czy ta rzecz jest w stanie działać niczym liny, bądź magnes? Trzymać tą osobę przy sobie? Para pr...