Rozdział IV

37 6 0
                                    


- Czym grozi niezabezpieczanie się podczas seksu?!

Z wielkim wysiłkiem poniosłam głowę z ławki. Przede mną stała nauczycielka, dzierżąc w dłoni drewniany wskaźnik niczym Zeus swój piorun. Przewiercała mnie wzrokiem zza grubych, okrągłych okularów. Dookoła rozbrzmiały ciche śmiechy.

- Choroby weneryczne, zakażenia, ciąża – mruknęłam, nie siląc się nawet ukryć zmęczenia.

- Dobrze, coś jeszcze?

Dalsze słowa nauczycielki docierały do mnie jak... Nie, właściwie to wcale do mnie nie docierały. Spałam pół godziny. Jestem nieprzytomna. Nie dość, że do trzeciej robiłam pieprzony referat na biologię, to jeszcze przez resztę nocy dręczyło mnie przeczucie, że coś się dzisiaj wydarzy. I to niekoniecznie coś dobrego...

Dzwonek na przerwę rozbrzmiał w mojej głowie, siłą podnosząc mnie z krzesła. Zarzuciłam na ramię plecak, po czym wyszłam z sali. Wszyscy mnie dziś irytują. Każdy zdaje się na siłę mnie popychać i utrudniać mi zrobienie najmniejszego kroku.

Leniwie skierowałam się w stronę łazienki. Na szczęście nikogo w niej nie było, więc miałam chwilę spokoju. Wyjęłam z plecaka kosmetyczkę i postawiłam ją na umywalce. Powolnymi ruchami zaczęłam poprawiać makijaż, którego rano ledwo co zdążyłam zrobić. Nagle drzwi łazienki się otworzyły. Weszła do niej dziewczyna. Nie zwróciłam na nią zbytniej uwagi. Dokończyłam malować usta brudno-czerwoną szminką.

- Ty masz na imię Kate?

Po łazience rozniósł się wysoki, dziewczęcy głos. Zdziwiona odwróciłam się w jej stronę.

- Tak. Jestem Kate Levis.

- J-ja... Potrzebuję twój numer telefonu.

Mówiła szybko, jąkała się. Wyraźnie towarzyszyło jej niemałe zdenerwowanie. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na jej wygląd. Była ode mnie zdecydowanie niższa. Miała rude, mocno falowane włosy, sięgające do ramion. Okrągłą, dziecięcą twarz pokrywały piegi, a brązowe oczy wpatrzone były z niepokojem we mnie. Palcami prawej ręki miętoliła wystający ze spodni kawałek brązowo-pomarańczowej koszuli.

- Nie rozumiem – zmarszczyłam brwi.

- Pan Smith, nauczyciel matematyki potrzebuje twojego numeru - dziewczyna przestąpiła nerwowo z nogi na nogę.

- Nie może mnie sam o niego poprosić?

- Mm... Nie ma go dziś w szkole.

- Po co mu mój numer? - spytałam.

- Potrzebuje, by ktoś wydrukował mu testy dla klas pierwszych. Wybrał ciebie. Musi wysłać ci materiały.

- Może mi to wysłać na maila. O ile wiem nauczyciele mają adresy swoich uczniów.

- Prosił o telefon – odpowiedziała szybko.

Westchnęłam. Ta sytuacja wydaje się jakaś dziwna. Ale w sumie, co mi szkodzi?

- No dobra – powiedziałam po chwili.


Dziewczyna podała mi kartkę i długopis. Gdy w końcu zapisałam swój numer, wręcz wybiegła z toalety. Cholera, nie wiem nawet jak ma na imię...

Reszta lekcji minęła bez zbędnych niespodzianek. Pan Smith faktycznie nie zjawił się dziś w szkole. Jejku, ta sytuacja naprawdę jest podejrzana. Ale też po co jakiejś obcej dziewczynie mój numer?

- Cześć Mark! - przytuliłam przyjaciela, wychodząc ze szkoły. - Nie mogłam cię dzisiaj znaleźć na korytarzu.

- Przepraszam, cały czas siedziałem w bibliotece. Dzisiaj miałem sprawdzian z chemii na ostatniej lekcji i wiesz... Matka mnie udusi jak przyniosę kolejną pałę.

To miejsceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz