Y...yste-co? (1/2)

26 1 4
                                    

       Chłopiec szedł coraz głębiej i głębiej w las, a tam trawa przybierała ciemnozielony kolor. Czyste powietrze napełniało jego płuca widocznie poprawiając mu nastrój. Piękne i kolorowe kwiaty świeciły przy nogach dzieciaka, gdy on przedzierał się przez wysoką trawę i zarośla. Nie był świadomy swojego otoczenia, dopóki się nie przewrócił na Tudecie. To roślina szczególnie urocza. Żółte lub pomarańczowe światło wydobywające się ze stożkowatego wnętrza oświetla kilka metrów wokół niego. Jest bardzo wrażliwa na dźwięk i wibracje okolicy - ma ona sztywne, ciemne liście, którymi się zasłania, gdy wyczuwa zagrożenie.

       Przewracając się krzyknął, a bardziej wydał ze swojego gardła dziwny odgłos, który słabo imitował krzyk. Runął prosto na twarz, na szczęście trawa była na tyle miękka i wysoka, że nie zabolał go szczególnie ten upadek. Przez chwilę leżał tak, nieruchomy, gdyż nie wiedział co się dzieje. Na jego policzkach pojawiły się małe ścieżki łez. Bał się poruszyć, nie miał pojęcia co ma zrobić. Po chwili doszedł do wniosku, że najlepiej powoli się podnieść, otrzeć łzy i rozejrzeć się za potencjalnym niebezpieczeństwem. Jest naprawdę bystrym i odważnym chłopcem. Tak właśnie zrobił. Jednak ostatni punkt planu był bardzo ciężki do zrealizowania - było okropnie ciemno!
        Nie zauważył on wcześniej ciemności rosnącej przez wiele roślin, które oświetlały mu "drogę" w lesie, dopóki nie wyczuły zagrożenia (głośny dźwięk spowodowany upadkiem chłopczyka). Wydawałoby się, że cały las zasnął w jednej sekundzie. Maddox nie mógł niczego dostrzec. Zdołał ujrzeć jedną roślinkę, która sekundę temu oświetlała mu okolicę. Podszedł do niej na kolanach i dłoniach. Zaczął ją głaskać i mówić, żeby się nie bała, choć sam był okropnie przerażony. Nic. Roślina ani drgnęła, dosłownie jakby umarła.

       Chwilę przy niej siedział, aż nie usłyszał głośnego i niskiego powarkiwania, które się zbliżało coraz szybciej i szybciej do niego. Gdy się obrócił, zobaczył coś przypominającego wielkiego wilka z gęstą, brązową sierścią. W jednej chwili "wilk" skoczył w stronę chłopca i był praktycznie nad nim... Skończyło się na tym, że stworzenie nie chciało nic zrobić Maddoxowi, tylko królikowi zaraz za nim.
"Stworzenie wyczuło małego króliczka, ale nie mnie?" - zastanawiał się w myślach chłopak, ale wolał o tym nie myśleć. Teraz liczyło się tylko jego życie, musi uciekać z całych sił.

       I tak zaczął biec, tak szybko, jak tylko potrafił. Nie patrzył, gdzie biegnie, nie patrzył za siebie. Był doszczętnie spanikowany. Łzy ciekły mu po twarzy i przez to widział jeszcze gorzej, jakby brak światła nie wystarczał. Czuł na sobie milion par oczu, nie chciał umrzeć. Podczas biegu o swoje życie zauważył mały kwiatuszek, jedyny dający, choć słabe, światło. Maddox nie myślał długo i zatrzymał się. Po cichu zbliżył się do kwiatka i uklęknął ze zmęczenia, dysząc. Postanowił położyć się na trawie obok młodej roślinki i natychmiastowo zasnął.

Wyimaginowany LasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz