Rozdział 5

335 15 3
                                        

Alec:

Tak jak powiedziałem poszedłem do sali treningowej, a za mną oczywiście podążał ten Magnus czy, jak mu tam było.

Bardzo nie podobała mi się jego obecność w tym instytucie.

Był wręcz nachalny, a ja nie wiedziałem co mógłbym zrobić, aby zostawił mnie w spokoju.

W pewnym momencie nie wytrzymałem i odwróciłem się do niego.

Oczywiście mężczyna szedł szybki marszem, więc wpadł we mnie.

-Ałć- zawył.

-Co, bolało? Nie mów, że wpadnięcie na mnie tak boli, bo nie uwierzę w to- powiedziałem ze śmiechem.

-Może i nie zabolało, ale dlaczego się zatrzymałeś?- zapytał.

-Bo chciałem ci coś powiedzieć. Nie wiem z skąd się tutaj wziąłeś i co zamierzasz zrobić, ale ja musze znaleźć Jace'a i nie chciałbym żebyś mi w tym przeszkadzał.

-Oj drogi Alecu rozumiem cię, ale przybyłem tu głównie dlatego, że wezwała mnie twoja matka. Jesteś znany w świecie magów, dlatego chciałem cię poznać- wyznał.

-Rozumiem, ale mógłbyś mi chociaż w treninagach nie przeszkadzać?

-Muszę cię pilnować nawet w instytucie taka jest moja misja, a ja muszę ją wypełnić całą.

Nie chciałem słuchać jego dalszych słów, dlatego odwróciłem się.

Miałem gdzieś teraz czy za mną szedł czy nie.

Po prostu chciałem wykonać swój trening, a później chiałem zamknąć się w moim pokoju.

Na początku podszedłem do drewnianych manekinów i zacząłem na nich ćwiczyć.

Zupełnie zapomniałem o obecności tego gościa.

Nagle ktoś mi przerwał.

-Źle to robisz Alecu. Powinieneś uderzać w lewy bok, a nie w prawy będzie większa siła uderzenia i go powalisz.

Jak zwykle musiał wtrącić swoje trzy grosze, we wszystko co robiłem.

Kim on był, żeby się w to mieszać?

Do cholery jasnej to był mój trening i ja powinienem wiedzieć, co robiłem źle.

Nie potrzebowałem trenera.

Wkurzony nie zważałem na słowa Magnusa.

Dalej kontynuowałem swój trening i po jakimś czasie go ukończyłem.

Wyszedłem z sali, ale nie zauważyłem małego człowieczka, który podłożył mi nogę.

Spojrzałem na  niego.

-Max możesz uważać co robisz? Dzieciaku możesz tym sposobem kogoś zabić, chcesz tego?- zapytałem czerwony ze złości.

Ten mały był naprawdę sprytny i już jako małe dziecko niewiele mu brakowało do bycia dobrym nocnym łowcą.

-Nic ci się nie stało?- usłyszałem głos z boku.

Dzieciak uciekł, a ja spojrzałem na Magnusa.

-Wszystko w porządku, ale Max naprawdę czasami przesadza z tymi zabawami.

-No cóż, to jeszcze dziecko. Powinieneś pozwolić mu się pobawić.

Może i było to prawdą. Czasami traktowałem go, jak osiemnastolatka, a nie jedynastolatka.

Musiałem to zmienić, ale nie mogłem też pozwolić aby przez takie zabawy, ktoś przez niego stracił życie.

•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••

Ja wiem, że dawno nie było rozdziału za co was z góry przepraszam, zajęłam się moim drugim kontem.

Jeśli to czytacie dajcie jakiś znak, że to przeczytaliście, bo to równa się z szybszym wstawieniem kolejnego rozdziału.

Old love / malecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz