— Hej, Mark — mówię, do ciebie, siedząc zapłakany w swojej łazience — zawsze mówiłem ci na złość „Mark“, p-pamiętasz? — rzucam niechlujnie swoim telefonem w ścianę — To było kilka dni temu... Szkoda, że wyłączyłem ten jebany telefon — zerkam na urządznie, które leży rozbite na podłodze — Zachowałem się tak paskudnie. Przecież... przecież ty tylko wyznałeś mi miłość! — krzyczę, płacząc coraz bardziej... Jestem cały zryczany — Mogłem przyjąć różę i powiedzieć ci, jak bardzo cię kocham. Mogłem cię przeprosić za to, co powiedziałem ci tydzień temu. Mogłem być teraz szczęśliwy —robię przerwę, łapiąc wdech — T-tylko... tylko wszystko zepsułem. Oszpeciłem cię swoimi słowami.Wstaje z podłogi i odkręcam wodę, która powoli napełnia moją wanne. Jestem w domu sam. Chyba, że stoisz obok.
Woda miesza się z moimi łzami, które spływają po moich policzkach.
Powoli wchodzę do wanny, śpiewam jednocześnie kołysankę, której mnie nauczyłeś.
— A gdy zaśniesz, morskie fale — znajduję się już prawie cały pod wodą, wyjątkiem jest moja głowa. Wciąż oddycham — sprawią, że popłyniesz daleko — powoli przestaję płakać — do krainy, gdzie rosną niebieskie róże — przecieram oczy — Piękne, niebieskie róże.
Biorę ostatni wdech, uśmiechając się w stronę sufitu.
— Kocham cię, Lee Minhyung. Przepraszam, że nie skończyłem ze sobą wcześniej — to ostatnie słowa, które wypowiadam.
Leże pod wodą i czuję, że powoli zaczyna brakować mi powietrza. Nie wynurzam się jednak. To boli, jak cholera, ale moje serce boli bardziej. Przynajmniej... przynajmniej w końcu wyczyszczę dobrze swoje usta oraz serce.
Woda dostaje się do moich płuc.
To koniec, Minhyung.
Tęskniłem.
the end :)
CZYTASZ
soap ✩markhyuck
Fanfickrótka historia o tym, jak donghyuck nie potrafił zatrzymać brudnych słów, wychodzących z jego ust.