Rozdział 36

664 51 8
                                    

Nie mogłam zasnąć, więc potanowiłam pobiegać po błoniach. Wyszłam przez obraz. Już miałam zamiar odejść, gdy usłyszałam głos Sir Cadogana.

- Ej ej ej, gdzie ty idziesz?

- Do skrzydła szpitalnego - skłamałam.

- A po co?

- Z kobiecymi sprawami, sir nie zrozumie - patrzył się na mnie podejrzliwie, ale już nie protestował.

- Jak "zjedzą" mnie dementorzy to nikt nie będzie tęsknił. No może Draco, ale jemu szybko przejdzie - zaśmiałam się w duchu.

Idąc ciemnymi korytarzami przyświecając sobie jedynie różdżką, usłyszałam czyjeś kroki.

- Nox - szepnęłam.

- Alex Adaro Black - usłyszałam czyjś głos w ciemności.

- Lumos - przede mną stał Lupin.

- Dobry wieczór profesorze - zdziwiłam się.

- Wiesz, która jest godzina?

- Jeszcze młoda noc - uśmiechnęłam się.

- Noc, dokładnie. Jutro rano przyjdź do mojego gabinetu, dobrze?

- Aha...

Jak najszybciej uciekłam do dormitorium, i wróciłam do łóżka. Doszłam do wniosku, że nie chciałabym spotkać innego nauczyciela.

Wstałam o świcie i udałam się na dzidziniec, żeby pożegnać Draco, ponieważ on jechał do domu na świeta, a ja zostawałam.

- Cześć śliczna - przytulił mnie.

- Cześć Draco - odpowiedziałam wtulając się w niego.

- Szkoda, że nie jedziesz ze mną do Malfoy Manor. Rodzice chętnie by cię gościli - nie wypuszczał mnie z objęć.

- W tym roku zostanę w Hogwarcie.

- I szkoda. Zostaniesz z Bliznowatym i Rudym - skrzywił się.

- To moi przyjaciele!

- Denerwuje mnie, że ciągle gdzieś z nimi chodzisz, nie poświęcasz mi w ogóle czasu.

- Mamy dużo nauki.

- Ale dla mnie mogłabyś znaleźć czas.

- Draco idziemy! - Crabb zawołał Malfoy'a.

- Wesołych Świąt - dał mi całusa w usta.

- Wesołych Świąt - odpowiedziałam, gdy już odchodził.

Ubrana w ciepłą bluzę, którą dostałam w zeszłe świeta, poszłam na śniadanie, a gdy już zjadłam, udałam się do Lupina.

- Dzień dobry, panie profesorze - uchyliłam drzwi.

Ujrzałam stojącego przodem do mnie nauczyciela i odwróconego tyłem chłopaka. Na głowie miał założony w pośpiechu, szeroki kaptur. Był dość wysoki i prawdopodobnie dobrze zbudowany sądząc po tym, jak układała sie peleryna.

Moja osobista przygoda w HogwarcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz