Ostatni dom

355 21 156
                                    

Czyli na początek Mystrade! Z góry przepraszam za złączone słowa lub inne błędy.

Ten tekst dedykowany jest kochanej i niezastąpionej michalinka_1 Nie wiem czy ten krótki one- shot jest wystarczająco dobry by Ci go dedykować ale o to powinni się już martwić  Graham i Mycroft :)


- Graham... Przepraszam.

- Zamknij się już!

- Gavin, to naprawdę nie miało tak wyjść...

-DO DIABŁA ,SHERLOCK! - auto z piskiem opon zahamowało na czerwonym świetle- Przez ciebie zabójcy spalili mi dom! Puścili go z dymem! Domyślam się, że nie zrobiłeś tego celowo ale wiedziałeś, że to ryzyko kiedy postanowiłeś zwabić ich do mojego mieszkania-zawołał już spokojniej.

- Znajdę ci jakiś dom a ty w tym czasie zamieszkasz u mojego brata.

- CO!?- zawołali jednocześnie inspektor i siedzący, dotychczas spokojnie na tylnym siedzeniu samochodu Brytyjski Rząd.

- Przecież nie pozwoliłbym żebyś zamieszkał u Andersona. Twoje szare komórki dostałyby w jego towarzystwie depresji i skłonności samobójczych. JEDŹ DO CHOLERY!- krzyknął gdy zobaczył błysk zielonego światła i usłyszał głos auta trąbiącego za nimi.

Resztę podróży spędzili względnym spokoju. Na Baker Street Sherlock i John wyszli trzymając się za ręce. Inspektorowi na ten widok zrobiło się cieplej. Miłość, którą się darzyli była widoczna gołym okiem. Aż przyjemnie było na nich patrzeć.

Pozostała trójka podjechała pod dom Andersona. Wysiedli wszyscy. Mycroft poszedł gdzieś zadzwonić a Lestrade oddał Philipowi kluczyki do Mercedesa.

Po chwili Polityk wrócił. Zza rogu wyjechała biała limuzyna. Zatrzymała się obok stojących mężczyzn. Wyszedł z niej wysoki,gładko ogolony facet. Zamaszystym ruchem otworzył drzwi przed inspektorem i Rządem Brytyjskim kłaniając się lekko. Mycroft uśmiechnął się zachęcająco do inspektora. Ostatnie co zobaczył zanim zamknęły się za nimi drzwi, był Anderson, patrzący się na nich z miną jakby go piorun poraził.

Silnik auta zamruczał cichutko i ruszyli. Na dworze było ciemno ale w samochodzie blask rzucała mała, niebieska lampka na suficie. Greg miał dobrą okazję by dokładnie przyjrzeć się Mycroftowi Holmesowi. Przyznał sam przed sobą, że jeszcze nie widział tak przystojnego mężczyzny. Zdenerwowany odchrząknął lekko.

- Więc...gdzie j-jedziemy?

Mycroft uśmiechnął się delikatnie. W świetle bladego światła jego twarz wyglądała tak pięknie, że siwowłosemu mocniej zabiło serce.

- Do mojej rezydencji Gregory.

- Ach, no tak- wybąkał inspektor.

Przez resztę podróży milczeli obaj. Zajechali pod wielką rezydencję. Dla Lestrada, do niedawna mieszkającego w zwykłym parterowym domu wyglądała jak sam pałac Buckingham.

Weszli do środka. Greg wcale nie zdziwił się gdy zobaczył, że koło drzwi stoi stojak na parasolki. Wysiało na nim kilkadziesiąt parasolek, podobnych to tej jaką polityk trzymał aktualnie w dłoniach. Podszedł do nich służący prosząc by inspektor oddał mu płaszcz i rzeczy podręczne, będą na niego czekać w sypialni.

- Jesteś głodny... Greg?- Zapytał Mycroft

- Umieram z głodu- odparł przerażony swą szczerością inspektor.

Gospodarz zaśmiał się lekko i gestem zaprosił go do drzwi stojących po prawej stronie.

Weszli do ogromnej jadalni z dwoma przygotowanymi miejscami po obu stronach wąskiego stołu. Gdy zasiedli na miejscach natychmiast pojawił się lokaj. Postawił przed mężczyznami dwie miski zupy cebulowej krem oraz spaghetti alla puttanesca. Posiłek przebiegł w ciszy a kiedy skończyli, ten sam lokaj (przecież ilu lokajów potrzebuje jeden facet!?) zabrał naczynie i postawił przed nimi deser składający się z szarlotki z lodami oraz butelką białego, wytrawnego wina.Nalał im do dwóch kieliszków i wyszedł.

Mycroft One- shotyWhere stories live. Discover now