Walka

86 11 0
                                    

Kylo musiał działać ostrożnie. Odczekał kilka dni i nie dał po sobie niczego poznać. Każdego dnia spotykał się z Jacenem na wspólny trening oraz planowanie dalszych posunięć. Mężczyzna zdawał się niczego nie podejrzewać. Ren postanowił nie odwiedzać młodej Jedi, co robił z niemałym trudem. Od pierwszego spotkania z Rey, zmienił się jego stosunek do dziewczyny. Nie była już mu wroga, a nawet obojętna. Walczył ze sobą, aby nie zabić Ceadusa przy pierwszej lepszej okazji.

Po czterech dniach zakradł się do sali komunikacji i, najciszej jak potrafił, nagrał ostrzegawczą wiadomość do Ruchu Oporu.

***
Atmosfera w bazie Oporu była napięta. Od tygodnia nie było słychać o Rey, Jainie czy Lowbacce. Z pozoru miała być to prosta misja, jednak wszyscy oczekiwali najgorszego. Oczywiście, najbardziej martwiła się Leia. Nie mogła nawet myśleć o stracie trzeciego dziecka. Wciąż zadawała sobie pytanie: co zrobiłam źle?

Podsłuchała rozmowę Hana z Luke'iem, że Ben w swoim wymiarze również opuścił swoją rodzinę. Początkowo udawała silną, jednak wiadomość, że wszystkie jej dzieci ją opuściły, była dla niej za trudna. Te myśli tak nią zawładnęły, że nie zauważyła, gdy po jej policzkach zaczęły spływać pojedyncze łzy. W pewnym momencie do jej gabinetu wszedł Han, który od razu, widząc swoją żonę, podszedł do niej i zamknął w silnym uścisku.

- Han, co ja robię źle? - szepnęła, wtulając się w mężczyznę.

- Kochanie, nie myśl teraz o tym - odpowiedział. Ręką gładził jej plecy, próbując ją uspokoić. On już zdążył pogodzić się z faktem, że nie był najlepszym ojcem.

Po paru minutach starsza kobieta odsunęła się lekko od Solo.

- Właściwie, to po co tutaj przyszedłeś? - zapytała.

- Musisz coś zobaczyć. - Pociągnął kobietę za sobą, aż do głównego pomieszczenia bazy.

Organa stanęła na przeciwko wyświetlacza, na którym momentalnie jej oczom ukazał się Ben. Wyglądał na lekko wystraszonego, ale również zdesperowanego.

- Pani generał, tutaj Ben. Znajduję się właśnie w bazie Drugiego Imperium. Jacen wie o wszystkim. Wie o planie i o mnie. Pojmał Rey, Jainę i Lowbaccę. Widziałem je kilka dni temu. Republika musi zaatakować. Nie ma innego wyjścia. Caedus długo nie będzie czekał.

Leia na chwilę zamarła. Plan Republiki zawiódł. Jeżeli niczego teraz nie zrobią, doprowadzą do swojej porażki. Trzeba było szybko podejmować decyzję. Kobieta wymieniła z Hanem porozumiewawcze spojrzenia.

- Admirale Taauq, przygotować się za jutrzejszą inwazję.

- Tak jest, generale. - Mężczyzna zasalutował i zaczął mówić coś do swojego komunikatora.

Ruch Oporu nie miał wiele czasu na sporządzenie odpowiedniej strategii. Trzeba było pamiętać, że Drugie Imperium nie było łatwym przeciwnikiem. Han Solo sam się o tym przekonał, gdy miał okazję widzieć ogrom armii, która mieściła się we wrogiej bazie. Kiedy informacja o ataku rozeszła się wśród wszystkich żołnierzy, każdy musiał pracować na najwyższych obrotach.

***

Ren nie musiał czekać długo na odpowiedź zwrotną. Dowiedział się, że atak ma się odbyć następnego dnia, dlatego postanowił cierpliwie czekać. Noc zaczęła zapadać na planecie. Generalicja zbierała się do opuszczenia swoich miejsc pracy i udania się na długo wyczekiwany spoczynek. Solo zrobił to samo. Wszedł do swojej kwatery, położył się na łóżku i wpatrywał się w rozgwieżdżone niebo nad nim. Tak bardzo zaangażował się w pomoc Nowej Republice, że przez okres tego czasu, który spędził w innym wymiarze, zapomniał kim tak naprawdę jest. Kylo Ren - potwór, morderca własnego ojca, Rycerz Ren, Najwyższy Przywódca. Te wszystkie określenia kłębiły się w jego głowie już od dawna. Gdyby ktoś wcześniej powiedział mu, że będzie pomagał swojemu wrogowi, to ów delikwent skończył by z mieczem w brzuchu.

Zastanawiało go też to, co zrobi po powrocie. Co z Najwyższym Porządkiem? Przez tyle lat wpajano mu, że będzie potężniejszy od samego Vadera, a teraz? Od momentu, kiedy pierwszy raz spotkał Rey, zaczął się wahać. Jej słowa powodowały w nim uczucie, którego przez tyle lat mu brakowało. Snoke uczył go, jak wyzbyć się uczuć, ale przy tej dziewczynie było to dla niego niemożliwe. Rey była chodzącym Światłem. Ren nie chciał w to wierzyć, jednak coraz częściej wydawało mu się, że rozjaśniła nawet jego ciemną duszę...

Kolejnego dnia Kylo czekał na alarm, informujący o inwazji. Pamiętał, że nadal "o niczym nie wie". Szedł właśnie do sali treningowej, gdzie zwykle trenował z Caedusem, jednak zatrzymał go silny odrzut w tył. Solo uderzył plecami w ścianę za nim. Po chwili, przed nim pojawił się Darth z podłym uśmiechem.

- Ren, Ren, Ren - powtarzał. - Myślałeś, że to wszystko ujdzie ci płazem?

- Nie wiem o czym mówisz - odpowiedział, a następnie poczuł zaciskające się wokół jego szyi niewidzialną dłoń. Ben próbował wyrwać się z jego uścisku, ale Jacen skutecznie mu to umożliwił. Cholera, silny jest, pomyślał.

Kiedy świat przed brunetem zaczął się zamazywać, usłyszał przeraźliwy odgłos. Był to alarm. To znaczyło, że Republika musiała rozpocząć atak. 

- Cholera - zaklął Caedus i ruszył do głównej centrali.

Kylo opadł na ziemię bezsilny. Na szczęście szybko odzyskał siły i pobiegł w stronę cel więziennych. 

Rey opierała się plecami o ścianę. Również słyszała alarm i teraz jeszcze bardziej bała się o Bena. Nie wiedziała, do czego zdolny jest Jacen. Jaina i Lowbacca zapewniały ją, że wszystko pójdzie dobrze, a dziewczyna starała się w to wierzyć. Rozmawiały o tym, co właśnie może dziać się na zewnątrz bazy, jednak ich rozmowę przerwał głośny huk. Dziewczyny spojrzały na drzwi lub miejsce, gdzie powinny być. W otworze stała zakapturzona postać. Zbieraczka złomu wiedziała, że to na pewno Caedus po nie przyszedł, ale tajemnicza postać podbiegła do niej i z przytuliła, składając na jej ustach pocałunek. Wtedy do Rey dotarło, że był to Ben. Oderwała się od mężczyzny i z ulgą spojrzała na niego.

- Musimy uciekać - oznajmił, patrząc na wszystkie trzy więźniarki. 

Cała czwórka dotarła do głównego miejsca walki. Wszystko tak się ze sobą zlewało, że jedyną rzeczą, jaką dało się wyłapać, był zielony miecz Luke'a, niebieski Bena Skywalkera oraz krwistoczerwony, który po kolei przeszywał kolejne ciała. Dopiero, gdy włączyli się do bitwy, dziewczyny zorientowały się, że nie mają swoich broni przy sobie. Na szczęście Ren pomyślał o tym i podał Rey i Jainie ich miecze. Lowbacca niestety musiała zadowolić się blasterem jednego z żołnierzy.

Ren chciał zbliżyć się do Caedusa i jakkolwiek powstrzymać go przed kolejnymi zabójstwami. Gdy w końcu do niego dotarł ich miecze mieszały się ze sobą. Ich ruchy były tak szybkie, że osoby trzecie nie rozróżniały już, kto jest kim.

W jednej chwili każdy został oślepiony dziwnym światłem. Wszyscy odwrócili spojrzenia w miejsce źródła owego blasku. Na lekkim wzgórzu stała kobieta. Jej rudawe włosy były związane w niedbałe warkocze i swobodnie opadały na jej ramiona. W prawej dłoni dzierżyła niebieski miecz świetlny. 

- Tenel Ka.

W końcu nowy rozdział, jej!

Długa przerwa, tak wiem, wiem, ale byłam na wyjeździe i nie bardzo miałam jak pisać ;) Mam nadzieję, że mi wybaczycie :*


Legend | Star WarsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz