2 Pióro

25 2 1
                                    

- Jak wygląda sytuacja? - Zerif nieudolnie próbował zrobić gest poprawiania okularów których nie posiadał. - Jak bardzo mamy przerąbane?

- Nie jest źle, posłałam już Sive po nasze konie. - odpowiadam

Siva to nasza towarzyszka, jest co prawda krzyżówką orła i jastrzębia, ale mądrzejsza niż nie jedno zwierzę czy człowiek. Czasem nawet odnoszę wrażenie, że rozumie dokładnie każde słowo które wypowiem, pomimo że głównie tym co usłyszy są komendy jakich została wyuczona.

- Mira, może to nie najlepszy moment ale muszę ci to powied-

- Zgłodniałeś? - przerwałam mu w połowie zdania.

- Ty jak nikt inny mnie rozumiesz! - wykrzyczał to na tyle głośno, że spłoszył ptaki siedzące na pobliskim drzewie.

- I ja jak nikt inny zaraz ci zakleję tą jadaczkę, jeśli znowu przywidzi ci się krzyczenie. Użyj choć raz mózgu, proszę. - spiorunowałam go spojrzeniem.

- Hmm? W sensie mówisz, że jeśli będę wrzeszczeć to nas znajdą i będę chcieli pojmać? - spojrzał się na mnie pytającym wzrokiem.

- Czyli jednak masz coś w głowie poza myśleniem o jedzeniu. - przewróciłam oczami - Cii, widzę ich.

Zza dużego pnia drzewa wyłoniło się trzech uzbrojonych mężczyzn. Przeczesywali teren wraz z psami tropiącymi, które wyczuły nas zapach i zaczęły szczekać podnosząc głowy w naszym kierunku. Strażnicy powolnym krokiem podeszli bliżej by spojrzeć czy coś kryje się między konarami drzew. Zauważyli nas, lecz zanim zdążyli cokolwiek zrobić, ja i mój towarzysz już podcinaliśmy im gardła. Chwilę potem przybyły nasze konie i mogliśmy uciec daleko od tego miejsca.

Po około dwóch godzinach jazdy dotarliśmy do miasta zwanego Arago, przejeżdżając obok domów tutejszych mieszkańców zauważyliśmy bar, w którym postanowiliśmy się zatrzymać. Przywiązaliśmy konie obok poidła po czym weszliśmy do środka. W środku można powiedzieć, że aż roiło się od klientów, między którymi zgrabnie przemieszczały się skąpo ubrane kelnerki zachęcające swoimi wdziękami do kupna kolejnego kufla piwa bądź napiwku.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu w celu znalezienia miejsca położonego najbliżej ściany i z dala od tych wszystkich upitych chłopów. Na moje nieszczęście nie znalazłam takiego. Zerif widząc mój lekko podirytowany wyraz twarzy stwierdził, że to załatwi. W czasie gdy on szukał stolika postanowiłam zamówić coś do jedzenia i picia.

- Witam, w czym mogę pomóc?

- Chciałabym zamówić... - zaczęłam wymieniać co chce do jedzenia.

Młoda kasjerka, ledwo co sięgająca do lady z co dziwne naturalnym uśmiechem na twarzy pomimo obecnośći niebyt lubianych Niewiadomych obsłużyła mnie i po zapłaceniu jej pobiegła do kuchni by dać nowe zamówienie do zrealizowania.

Ja w tym czasie szukałam wzrokiem wiecznie głodnego faceta, którego znam już dobre 10 lat. Po chwili zauważyłam go jak to oczarowywał swoim wyglądem pewną panienkę by ta przesiadła się wraz ze swoimi towarzyszami w inne miejsce. Jak to on by określił "Misja przebiegła pomyślnie!". Stolik stał teraz pusty i czekał aż go zajmiemy.

- Mówiłem że to załatwię. - spojrzał na mnie pusząc się jak paw, dumny z tego co osiągnął.

- Mhm, dziękuję. - przeczesałam dłonią jego kruczoczarne włosy z dwoma szarymi pasmami. Od kiedy tylko pamiętam zazdrościłam mu tego koloru. Zawsze lubiłam ciemne odcienie, a moja rudawo-czerwona fryzura nie należy do nich.

- Hej! Co jest? - przyglądał mi się zatroskanym wzrokiem.

- Nic. Po prostu rozmyślam. - uśmiechnęłam się lekko do niego.

- Państwa zamówienie! - podeszła do nas jedna z kelnerek wraz z tacą pełną jedzenia, podała je nam po czym odeszła by obsługiwać innych klientów.

Zwykła CodziennośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz