Rozdział 6

184 11 1
                                    

Miałem niespokojny sen. Nie pamiętam o czym dokładnie był, ale wybudziłem się bardziej zmęczony, niż kiedy kładłem się spać. Myśl o pocałunku sprowadzała na moje policzki okropne rumieńce. Czy udawać, że w ogóle to się nie wydarzyło, czy wręcz przeciwnie porozmawiać o tym z szefem? Chociaż druga opcja wydaje się bardziej sensowna, rozmowa o tym doprowadza mnie już do mdłości. Może lepiej zapomnieć o tej sytuacji? Tak będzie dla każdego prościej, zważywszy, że to pewnie było jednorazowe.

Widząc, że mam półtora godziny do przygotowania się, nie bardzo spieszyłem się z porannymi czynnościami. Powoli zjadłem tosty, i w takim samym ślimaczym tempie doszedłem na przystanek. Bus przyjechał chwile później.

Mimo, że na zewnątrz wyglądałem na zrelaksowanego, to w mojej głowie panował chaos. Może szef był piany? Zgłupiałem? Po kieliszku wina? Może miał słabą głowę? Bardzo słabą....Kogo ja próbuje oszukać?! Ok, opanuj się! Dałem sobie wewnętrznego tzw. "liścia". Udawaj, że ten pocałunek nigdy nie miał miejsca. Tak! Tak będę się zachowywał! 

Czekałem w biurze na przybycie mojego szefa. Spokojnie Logan...weź głęboki wdech...oddychaj! Ok...jestem opanowany! Zrelaksowałem się tak bardzo jak umiałem, ale moje ciało napięło się, gdy przez drzwi wszedł Aaron. 

- Dzień dobry - grzecznie się przywitałem. Spojrzał na mnie z tym swoim zalotnym uśmiechem i podszedł do mnie tak blisko, że nasze klatki piersiowe się stykały. Speszony odsunąłem się pod samą ścianie, co nie było najlepsze, ponieważ przycisnął się do mnie ciałem, przyszpilając mnie.

- Cześć, kotku. Jak spędziłeś noc? Dobrze Ci się spało? - zapytał zmysłowym głosem.

-T-t-tak, ale....-jąkałem się.

- Ale ? -przybliżył swoją głowę do mojej.

- Kotku? Przecież jestem cz-człowiekiem - zaśmiał się głośno.

- Jesteś taki głupciutki, kochanie.

- Kochanie ?! My nie...my...nie jestem twoim kochaniem....i nie jestem głupi! - oburzyłem się

- Myślałem, że po wczorajszej randce...

- R-randce?! To była randka? - przerwałem mu. Zrobił szczeniacze oczy. Wyglądał uroczo.

- Myślałem, że jak Ci kupiłem kolacje, podwiozłem do domu i pocałowałem to zrozumiesz...

- Eeemm...ja...to znaczy...eeee...- jak miałem odpowiedzieć?!

- Hmmm...mamy dzisiaj bardzo mało pracy, więc może pokaże Ci jak najlepiej wykorzystać kanapę w biurze? - czułem, że rumienie się jeszcze bardziej niż kiedykolwiek w życiu.

- C-co?! - odepchnąłem go - N-nie będziemy nic na tej k-kanapie r-r-robić!

- Nawet siedzieć? - zapytał się z tym swoim uśmiechem.

- Nawet tego!

Przez resztę pracy starałem się do niego zbliżać, kiedy wymagało się tego ode mnie. 

Wróciłem do domu i padnięty od razu położyłem się na łóżku.

Pomyślałem o mamie, która nadal nie odbierała telefonu, co bardzo mnie martwiło. Wysłałem jej już ponad 40 sms, ale nigdy nie odpisała. Czarne scenariusze stawały się coraz bardziej realne. Mój wzrok znowu znalazł się na zapomnianej paczce leżącej w koncie. Powinienem ją wreszcie otworzyć, może to coś ważnego. Zwlokłem się z łózka i położyłem paczkę na moim posłaniu. Nie było na niej adresata, ani żadnej informacji od kogo to. Zbiegłem na dół po nóż, by przeciąć taśmę na pudełku. Kiedy to zrobiłem moim oczom ukazało się nasze zdjęcie z rodziną, kiedy miałem 7 lat, a tata i brat jeszcze byli z nami. 

Pod fotografią był list i jakieś malutkie pudełko. Otworzyłem najpierw to drugie. Rozszerzyłem oczy. W środku były pieniądze, a na nich karteczka z napisem "3000zł mądrze je wykorzystaj :)". Od kogo mogłem tyle dostać? Ojciec? Brat? Kto to mógł być? Mój wzrok utkwił na liście. Może tam ktoś się przedstawił - pomyślałem. Odłożyłem pudełko z pieniędzmi i otworzyłem list. Mym oczom ukazało się bardzo znane pismo - mojej matki. Szybko je przeczytałem i z drżącym oddechem upadłem na ziemie. Moja matka napisała, że cieszy się, że już może się ode mnie uwolnić. Znalazła we Francji kochanka i planowała u niego zamieszkać od ponad roku, ale stałem jej na przeszkodzie, bo byłem bezrobotny oraz ma nadzieję, że dostałem pracę, a jak nie to 3000zł jest w pudełku i powinny na jakiś czas wystarczyć.




Łzy losu *YAOI*Where stories live. Discover now