Rozdział 1

260 16 1
                                    

- Logan! Wstawaj! Zrobiłam śniadanie - usłyszałem krzyk mojej matki. Szybko zerwałem się z łóżka, wykonałem wszystkie poranne czynności, po czym udałem się do kuchni. Pocałowałem moją matkę w policzek na znak przywitania.

- Zrobiłam ci naleśniki z nutellą.

Po usłyszeniu słów matki na moich ustach pojawił się szeroki uśmiech, ponieważ ja UWIELBIAM CZEKOLADĘ! Usiadłem przy stole i zacząłem jeść.

- Synku za 2 godziny mam samolot, pamiętaj, że jutro twój pierwszy dzień w pracy, nie zawiedź mnie - powiedziała posyłając mi szeroki uśmiech. A no tak, przecież moja matka dzisiaj wyjeżdża w delegację do Francji na 4 miesiące.

- Nie zawiodę, obiecuję! - odparłem jej z uśmiechem.

- Będzie mi Ciebie brakowało, synku.

- Mi Ciebie tez mamo.

" W końcu następna osoba, na której mi zależy mnie opuszcza" - pomyślałem.

Po pożegnaniu mamy na lotnisku wróciłem busem do domu. Zadzwoniłem do Alexa:

- Hej!

- No siemka stary, co tam u Ciebie słychać?

- Właśnie odwiozłem matkę na lotnisko, wpadłbyś do mnie?

- Spoko loko. Będę za godzinę, kupie nam po piwku. Może trochę więcej.

- Ale nie za dużo. Pamiętaj, że jutro jest mój pierwszy dzień w pracy i nie chcę się spóźnić albo zacząć go z bólem głowy.

- Po piwkach dwóch czy trzech ? Nic Ci nie będzie, masz moje słowo.

- Pamiętam te twoje obiecywanki.

- Oj tam...to było dawno i nieprawda.

- Taa...ok, to czekam. - po zakończeniu rozmowy mniej-więcej ogarnąłem salon. Po około dziesięciu minutach zadzwonił dzwonek do drzwi. Podbiegłem do nich i otworzyłem je, a mym oczom ukazał się listonosz trzymający jakąś paczkę.

- Logan Black ? - zapytał, pokiwałem głową- przesyłka do pana. Proszę tu podpisać - wyciągnął kartkę z nazwiskami, po czym wskazał na miejsce koło mojego. Szybko spełniłem jego prośbę. Po zamknięciu drzwi pobiegłem razem z paczką na górę do swojego pokoju z zamiarem otworzenia jej, ale zatrzymał mnie po raz kolejny dzwonek do drzwi. Troszkę wkurzony otworzyłem wrota do mojego zamku, a na mojej twarzy rozkwitł uśmiech po zobaczeniu Alexa, a dokładnie tego co trzymał w swoich dłoniach - piwa.

- Ooo! Cóż moje piękne oczy widzą? - zażartowałem.

- Kto powiedział, że są piękne? - odparł rozbawiony Alex.

- Odbicie w lustrze - zaśmialiśmy się.

- A chwile później pękło?

- Niech to zostanie moją tajemnicą - zarechotałem - Dobra wchodź, bo wygląda jakby miało padać, a ja nie chcę, żeby przemokło to co tam trzymasz w dłoniach.

- Jak Ci piwo przemoknie jak chroni go puszka?

- Puszka musi być nietykalnie sucha! - po raz kolejny się głośno zaśmialiśmy. Co niestety nie było naszym dobrym ruchem, bo zaraz sąsiad Janusz, który podobno jest z Polski, zaczął krzyczeć:

- Cicho tam bachory! Co za młodzi...a co ty tam młody człowieku trzymasz w ręku ? Widzę, że masz tego dużo, może byś się płodzielił, drogi chłopcze? - po usłyszeniu tych słów pociągnąłem Alexa do środka i zamknąłem drzwi na trzy spusty.

- To co ? Pijemy ? Bo mi w gardle zaschło.

[Jak Wam się podoba 1 rozdział ?]




Łzy losu *YAOI*Where stories live. Discover now