Siedziałem przybity na podłodze w ogóle nie reagując. Nie mogłem pojąć jak mogła mi to zrobić. Przecież mieliśmy tak dobry kontakt...czy tylko mi się tak wydawało? Czy to było tylko kłamstwo? Przecież ona też przeżyła odejście męża i starszego syna od niej - musi wiedzieć jak to boli. Mówiła, że zawsze będziemy razem...co się jej stało?
Powoli wstałem z ziemi. Ruszyłem po telefon na biurku i do moich uszu dobiegł dźwięk kropel uderzających o szybe. Spojrzałem na okno i zdałem sobie sprawę, że zrobiło się dużo ciemniej i do tego pada! Ile siedziałem na tej podłodze?
Wziąłem telefon do ręki i zaczęłam dzwonić do mamy. To musi być jakaś pomyłka. Na pewno. Nie zostawiłaby mnie. Nie mogłaby tego zrobić.
Nie odbierała. Spróbowałem jeszcze kilka razy, ale nadal nic. Czyżby to prawda? Tak po prostu mnie zostawiła? Bez żadnych sensownych wyjaśnień? Przecież mogłem się zmienić. To musi być coś we mnie, że wszyscy mnie zostawiają.
Przycisnąłem telefon do piersi i osunąłem się na podłogę, kołysząc się w przód i tył. Zamknąłem oczy.
"Obiecaj mi skarbie, że nigdy się nie poddasz. Że nie ważne ile osób Cię skrzywdzi, podniesiesz się i pokażesz im, że nic Cię nie złamie...bo osoby, które Cię specjalnie ranią nie są warte naszej uwagi i rozpamientywania". Przypomniały mi się słowa mojej mamy, która mi to powiedziała, kiedy mój starszy brat nas opuścił. "Nigdy się nie poddasz" - ma rację. Życie nie zatrzyma się dla mnie, ponieważ mam problemy. Świat się dla mnie nie zatrzyma. Muszę myśleć rozsądnie. Nie złamie mnie jej odejście. Boli, ale podniosę się...dla niej...ponieważ jej to obiecałem - a ja nie łamie obietnic.
Zwlokłem się do kuchni zaparzyć sobie herbatę. W drodze do tego pomieszczenia przyszła mi myśl, która mnie nagle zatrzymała.
Dom jest zapisany na mamę - kto wie, kiedy jej odbije i każe mi się stąd wyprowadzać. Będę musiał znaleźć dla siebie kawalerkę...mam jednak nadzieję, że nie każe mi jeszcze go opuszczać... chociaz do pierwszej wypłaty.
Podkręciłem głową. Nie zrobiłaby tego własnemu synowi. Chociaż zrobiła mi już coś gorszego, to to będzie dla niej łatwizna.
Kurde, przestań o niej myśleć. Jeśli jej szczęście jest tam gdzie mnie nie ma, to to zaakceptuje.
Spojrzałem na zegar - 19:36. To wszystko mnie przytłacza. Coś czuję że szybko nie zasnę.
YOU ARE READING
Łzy losu *YAOI*
Teen FictionPrzed przeczytaniem zapoznaj się z treścią streszczenia dołączonej do opowiadania, bądź skontaktuj się z lekarzem lub farmaceutą, gdyż każdy rozdział niewłaściwie zrozumiany zagraża Twojemu życiu lub zdrowiu xDDD Zawarte są wulgaryzmy - czytasz na...