-W mini-vanie porywaczy-
Pierwsza myśl, która przyszła Kacemiemu, gdy się obudził, była- Jestem w Niebezpieczeństwie. Próbował oswobodzić węży przy nadgarstkach. Udało mu się. Teraz zostało tylko uciec. Zaraz. Z rozpędzonego wozu? Uciec? Nie ma czasu na zastanawianie się!
Pod działaniem adrenaliny w żyłach Kacemi bezmyślnie wyszedł z wora i rzucił się na pierwszego strażnika. Niestety plan był do bani.S 2: *Widząc podbiegającego do niego "Subject", przygotował się do odparowania ataku*
- O, nasza królewna się obudziła.K: - Zamknij się i daj mi stąd wyjść!
*Próbuję uderzyć S 2 prawym sierpowym*W: "Jak tam na tyle się nie uspokoją, to naszą "zdobycz" potraktuję zaraz zastrzykiem mutacji i tyle będzie z mojej łaski"
W tym czasie S 2 łapię Kacemiego za pięść i obraca nią pod odpowiednim kontem, żeby smarkacz upadł od razu obok S 1. Chłopak upadł na deski w głośnym hukiem. Akcja była naprawdę szybka. Następnie S 1 wziął gwałtownie nastolatka za obydwa nadgarstki i trzymając je z całej siły próbował ich nie wypuścić z rąk. Ale Kacemi, jak to Kacemi, zawsze życie musi utrudnić. Więc młody mężczyzna zaczął się wiercić na wszystkie strony. Rezultatem było wkurzenie Wolfox. Zatrzymała ona wóz i kazała wyrzucić Kacemiego z wozu.
K: *upadając hardo na ziemię, wypuścił całe powitrze słów*
W: *wychodząc z wozu*
- Słuchaj, gówniarzu. Nie mogę Ciebie znieść za żadne skarby, ale mam propozycję. Będziesz cicho, a ja nic nie będę kombinowała w twoim pięknym ciele, zrozumiano?K: *plując jej w pysk*
- Jedyne, to co mi potrzeba, to to, żebyście mnie do Cholery wypuścili!W: - Oh. A myślałam, że się dogadamy.
*Nagle zza kieszeni wyciąga wielką strzykawę i przekuwa nią żyły w szyji Kacemiego*
- Karty wystawione na stół.Furgonetka dotarła na miejsce bez żadnych dodatkowych przeszkód
-W laboratorium Wolfox-
W: *Uderza Kacemiego lekko po twarzy*
- Wstawaj śpiochu.K: *mruczy lekko*
- G-gdzie ja jestem?W: - Tam gdzie nie powinni Cię być. Kacemi Halls.
K: - Hej! Skąd znasz moje imię?!
W: - Obserwowałam Cię cały czas, od kiedy jeden z moich informatorów powiedział mi, że jest jeszcze kilka osób, które nadal lubią Furry. Po tym, jak idealnie upozorowywałam zabójstwa ludzi, którzy byli tak naprawdę moimi eksperymentami, nad przemianą w Furry. Niestety-ciężko wzdycha- nikomu się nie udało przejść tego żywy.
K: *przełknął ślinę*
- Ż-żywy powiadasz?W: - Taaak... Ty będziesz jednak moim wyjątkiem, będziesz Idealnym Eksperymentem, który na dodatek, przeżyje.
K: - Z-zaraz! Eksperymentem! Ja nie chcę!
W: *zbliża jej pysk do twarzy Kacemiego*
- A czy ktoś Ciebie pytał o zdanie? Nie.
*Wyciąga strzykawkę z tacy, która była na stole obok niej*
- To co? Powinniśmy zacząć mój mały