-Allie?
Ktoś szarpał mnie za ramię.
-Allie, wstawaj!
Obudziłam się. Gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam złote warkocze i piżamę w paski.
-Clary, Która godzina?- powiedziałam zaspana.
Moja jedenastoletnia siostra przyjżała mi się poważnie dużymi, zielonymi oczami.
- Nie ważne która godzina, ważne, że dziś są twoje urodziny!- Usiadła na moim łóżku a ja obok niej- Rodzice już o tobie rozmawiają.
-Już?- Zapytałam zrzędliwie. - A co mówią?
-Tata martwi się, że lunatykujesz. Mama podobno słyszała w nocy jak mówisz sama do siebie.
- Och- opadłam z powrotem na poduszkę.- Lunatykowałam.
Clary skinęła głową.
- Martwię się o ciebie. Boję się, że zrobisz sobie krzywdę.- Objeła mnie w pasie- Tak w ogóle to dokąd chodzisz?
-Nie martw się o mnie. To nic takiego- odpowiedziałam przytulając ją mocno. - Nie wiem gdzie chodzę. Co jeszcze mama mówiła?
- Mówi, że powinnaś zacząć się z kim przyjaźnić. Martwi się o ciebie. Nie masz przyjaciół.
- Jakby spotkało ją coś takiego jak mnie też by się z nikim nie przyjaźniła, a w ogóle mam szesnaście lat i sama mogę ustalać czy będę mieć przyjaciół czy nie.
Od razu w mojej głowie pojawił się obraz gdy Amber wyrzuciła moje książki do ... Potrząsnęłam głową aby wyrzucić ten obraz z mojej głowy.
- Allie, co ci się stało w rękę?- zapytała Clary.
Popatrzyłam na dłoń i zobaczyłam na niej zacięcie i trochę krwi.
- Pewnie musiałam się skaleczyć gdy lunatykowałam- wróciłam myślami do mojego snu. Przypomniałam sobie drzewa, zimno a potem... ciepło jakiego nigdy nie czułam. I jego...
- Lepiej jakoś to ukryj - Clary przerwała moje rozmyślenia. -Bo mama zacznie spać z tobą, albo zamknie cię w pokoju.
- NIe martw się a teraz koniec tych rozmów bo jestem głodna jak wilk. Czas na śniadanie.
Na dole czekało typowe śniadanie naszej rodziny. Naleśniki. Zero rozpieszczania. Rodzice zajmowali się tym co zawsze. Mama pisaniem sms nie wiem do kogo a tata czytaniem gazety.
Od Clary dostałam kupon na darmowe lody. Lepsze to niż nic. Tata pocałował mnie w policzek i wrócił do czytania gazety. Typowe urodziny.- Wszystkiego najlepszego dla mnie- wyszeptałam konsumując naleśnika.
Przez 10 minut nikt się nie odzywał. Wszyscy zajmowali się sobą. Wreszcie mama przerwała ciszę:
- Mamy dla Was dobrą wiadomość- Odezwała się. - Coraz więcej klientów przychodzi do naszego sklepu i dlatego mamy więcej pieniędzy. Allie, wiemy, że w szkole macie wycieczkę do Paryża i bardzo chciałaś na nią jechać, więc w poniedziałek wpłacimy szkole pieniądzę.
Nie mogłam uwierzyć w to co mama mówiła. Przez 5 minut siedziałam z otwartą buzią aż wreszcie odeszłam od stołu przytuliłam ją z całej siły mówiąć:
- Dziękuje mamo! Nawet nie wiesz jak się cieszę! Kocham cię bardzo!- pocałowałam ją jeszcze w policzek i poszłam przytulić tatę.- Dziękuje tato. Kocham cię!
- My ciebie też kochamy skarbie- odpowiedzeli razem.
- Za śniadanie dziękuje. Idę na spacer z Simonem.- powiedziałam ubierając kurtkę.
- Dobrze, ale nie bądź długo- odparła mama.
Poszłam po Simona. Założyłam mu smysz i poszliśmy w stronę miasta na spacer. Zaczęłam rozmyślać o moim śnie. Ten chłopak. Skąd ja go znam. Na pewno go nie spotkałam, ale znamy się. To jego zaskakujące ciepło... Jaki on był przystojny... Nagle coś przykuło moją uwagę. Ten las... Skąd ja go znam? Już wiem. On jest z mojego snu. Nagle zauważyłam jakiś ruch w krzakach...