Never say die

28 8 1
                                    


Czytasz? Zostaw po sobie znak ^^

 ''There's no need to have a reason 
There's no need to wonder why 
It's a part of me that tells you 
Oh, don't you ever, don't ever say die ''

-Kto to jest?- Spytał młody bóg.

Całe Avengers w tym momencie patrzyło wściele na nowo przybyłego. Nagle zdenerwowana Katherine myśląc, że Thor kłamał zaczęła iść w jego stronę. Gdy dziewczyna była bisko została szybko odciągnięta przez Kapitana Amerykę. Brunetka spojrzała na Steve gniewnie, jednak jej mina szybko zmieniała się na przestraszoną i smutną. Jej oddech stał się niestabilny. Wyrwała się z objęć Kapitana i spojrzała na swojego brata. Ten złapał się za nasadę nosa.

-Nie miała się tego dowiedzieć- powiedział siadając.

Czarna Wdowa szybko zabrała stamtąd Thora i resztę, aby rodzeństwo porozmawiało sobie na spokojnie, przynajmniej taką miała nadzieje. Mężczyzna schował twarz w dłoniach czekając, aż dziewczyna zacznie na niego krzyczeć, jednak nic takiego nie nastąpiło. Zdziwiony spojrzał się w stronę gdzie stała Katherine. Panna Stark patrzyła na brata z zawodem w oczach. Po raz pierwszy od dłuższego czasu po jej delikatnej skórze spłynęły łzy. Czuła w sobie jakby jakaś jej część właśnie umarła. Dziewczyna nigdy nie znała swoich rodziców, a brat nie miał z nią kontaktu. W tym momencie dowiedziała się, że jedyni ludzie, którym ufała i mieszkała z nimi całe życie umarli. Tony nie mogąc na to patrzeć odwrócił się w stronę ogromnych okien ''podziwiając'' widoki.

-Tak bardzo mi przykro- powiedział przyciszonym tonem.

-Wiedziałeś o tym?- Spytała załamującym się głosem.

-Kath ja...

-Wiedziałeś o tym?!- Wykrzyknęła brunetka.

Stark tylko przytaknął i próbował wytłumaczyć siostrze, że zabrał ją dla jej bezpieczeństwa, niestety nie zdążył po wujostwo Collins. Po chwili usłyszał tylko trzask drzwiami.

Katherine postanowiła udać się do pobliskiego parku i przemyśleć sobie wszystko. Bardzo chciała znaleźć miejsce, w którym nikogo nie zobaczy. Nie mogła znieść widoku śmiejących i radosnych się ludzi, którzy o tej porze znajdowali się wszędzie.

Po kilku minutach siedzenia w samotności dziewczynie przypomniało się, że była umówiona na spotkanie z przyjaciółką. Szybko wstała z ławki i zaczęła biec w stronę kawiarenki.

-Wybacz za spóźnienie.- Powiedziała zziajana brunetka, opadając na krzesło na przeciwko blondynki.
-Ciebie też miło widzieć.- Odpowiedziała jej uśmiechem, który bądź co bądź, ale był jednym ze szczerszych w całym jej życiu. -Czy ty biegłaś całą drogę tutaj?- Dodała po chwili, widząc jak jej przyjaciółka chciwie dobiera się do pomarańczowego soku, który zamówiła sobie czekając na nią.
-Tak.- Powiedziała krótko, wbijając wzrok w ekran telefonu, na którym znajdowała się jakaś wiadomość, lecz postanowiła ją spławić.

Mijały minuta, a może i godziny, a dziewczyną nie kończyły się tematy. Kath bardzo zależało na zdaniu El. Opowiedziała jej o przyjeździe do Nowego Jorku i o kłótni z bratem. Blondynka zaciekawiona patrzyła na przyjaciółkę, która co chwile gestykulowała. Gdy nadszedł moment, w którym miała powiedzieć o swojej cioci i wujku nagle ucichła. Nie umiała nic powiedzieć. Blondynka przysunęła się do niej i objęła ją ramieniem próbując pocieszyć. Po raz kolejny dziewczyny usłyszały dźwięk powiadomienia. Zirytowana Katherine chwyciła telefon i spojrzała na wiadomości. Miała już 10 SMS od Tonego i kilka nieodebranych połączeń. Brunetka westchnęła i podała telefon El. Blondynka poradziła dziewczynie, aby poszła i sprawdziła czy coś się nie dzieje. Przyjaciółki uściskały się na pożegnanie i każda z nich poszła w swoją stronę. Katherine złapała jedną z żółtych taksówek i udała się do Avengers Tower. Zapłaciła starszemu panu i ruszyła w stronę budynku. Ludzie na holu chodzili bardzo zestresowani, a większość z nich nagle zaczęła wychodzić z pomieszczenia. Zdziwiła się i weszła do windy jadąc na wyższe piętro. Brunetka weszła do salony, gdzie znajdowała się cała drużyna Mścicieli i nieznajomy. Na jasnej kanapie siedział chłopak, który był prawdopodobnie w wieku Katherine. Panna Stark nie wiedząc co zrobić szła w głąb pokoju. Brunet, który przez ten cały czas patrzył się na nią wstał nagle i ruszył w jej stronę. Stanął naprzeciwko dziewczyny i wyciągnął do niej dłoń.

Home is where the heart is || MARVELWhere stories live. Discover now