wstęp

231 35 23
                                    

Postawiłem tacę z brudnymi naczyniami na jednym z szarych blatów. Popatrzyłem na Luke'a, któremu mina ponownie zamieniła się w rozpacz, gdy zauważył kolejne talerze jak i kubki do umycia. Nie dziwiłem mu się. Nasza praca nie należała do najprzyjemniejszych, szczególnie jak musieliśmy ją wykonywać, aby mieć z czego żyć. W końcu pieniądze nie leżą na ziemi i nie zbierasz ich sobie od tak, a szkoda, bo z chęcią wziąłbym trochę.

- Dasz radę, Luke - poklepałem blondyna po plecach ówcześnie spoglądając na biały zegar wiszący na ścianie. - Jeszcze tylko cztery godziny, a później zamykamy!

- Nie jestem najlepszy w pocieszaniu. - Dopowiedziałem szybko, gdy chłopak odwrócił się w moją stronę z chęcią mordu w oczach.

Luke Hemmings. Aktualnie - nie prezentował się najlepiej. Na jego twarzy było widoczne duże zmęczenie spowodowane wielkim wysiłkiem oraz znaczące, że chłopak nie spał za dobrze w nocy. Dzisiaj niestety pracował od rana aż do zamknięcia lokalu, więc miał bardzo dużo godzin pracy w rękach spędzonych na sprzątaniu tej głupiej restauracji. Mycie podłóg, stolików, barku, naczyń i tym podobnych rzeczy wydaje się nietrudne, a jednak takie jest. Nie pasował w ogóle do tej pracy, zresztą tak samo jak ja.

Dwójka chłopaków, którzy zepsuli sobie przyszłość i muszą pracować w jednej z gorszych knajp w tym mieście. Żyć nie umierać.

- Weź się lepiej do roboty Irwin, ostatnio za często pochłaniają Cię myśli i stoisz w miejscu jak kłoda.

- Spokojnie, już się zabieram do pracy.

Westchnąłem i wyszedłem z jednego pomieszczenia, aby przejść chwilę później przez drzwi prowadzące do średniej wielkości sali, w której znajdowały się stoliki. Nie przychodziło tutaj za wiele osób. Jak już to byli to raczej stali klienci. Dzisiaj było tak samo, w stoliku po prawej siedziało starsze małżeństwo, które jadło już swój posiłek. Przychodzą tutaj przynajmniej raz w tygodniu i zawsze dziękują za pyszny obiad czy też kolację. Po lewej stronie zazwyczaj siadają dwie nastolatki, które zamawiają tutaj pizze. Tylko, że akurat dzisiaj ich nie było, cóż. Oprócz tych wymienionych osób było tu parę innych.

Stanąłem za barem i wziąłem do rąk czerwono-białą szmatkę. Zacząłem wycierać kufle po piwie, które lądowały później na półce za mną. W restauracji nie pracowało nas dużo, dwóch kucharzy z czego jeden był szefem tego wszystkiego tutaj, ja, Luke i w sumie jeszcze dwie dziewczyny, które miały aktualnie urlop. Pomimo, że nie przepadam za tą pracą to nie mogę narzekać na osoby, które tutaj przychodzą, zazwyczaj jest cicho i przyjemnie, a z klientami można sobie luźno porozmawiać. Szczególnie, gdy są to starsze panie.

Moje sprzątanie przerwał dzwonek, który był powieszony na drzwiach, aby oznajmić, że ktoś przyszedł. Odłożyłem szklane naczynie na wyższą półkę i odwróciłem się, a mój wzrok od razu zatrzymał się na trójce chłopaków z czego jeden - czerwonowłosy trzymał czarnowłosego za rękę. Zaprowadził go w stronę jednego wolnego stolika, a po chwili kolorowo włosy chłopak podszedł do barku.

- Dzień dobry - przywitałem się od razu z uśmiechem. - W czym mogę pomóc?

- Dzień dobry. Więc chciałbym poprosić o dwie karty dań - wziąłem z półki za mną to co chciał i podałem chłopakowi. - Dziękuję.

Mam wrażenie, że skądś go kojarzę, ale nie umiem sobie przypomnieć skąd. Nawet nie zauważyłem kiedy wrócił do poprzedniego stolika i zaczął szukać czegoś w karcie dań. Ewidentnie Luke ma rację. Nie mogę w pracy aż tak się zamyślać.

Gdy minęło parę minut zabrałem ze sobą notesik i długopis udając się w stronę stolika trójki chłopaków.

- Co chcieliby Państwo zamówić?

Sleepless nights | cashtonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz