❝bezsenne noce❞ Kamui

394 32 1
                                    

❝bezsenne noce❞ Kamui

Kamui otworzył oczy i zamrugał kilkukrotnie by przyzwyczaić je do ciemności. Zapowiadała się kolejna bezsenna noc. Głuchą ciszę przerywały tylko dźwięki pracującego statku.

Kosmos był naprawdę niesamowitym miejscem, widoki gwiazd, planet,galaktyk...Było w tym coś inspirującego. Nieważne czy leciało się w przód, czy tył, kosmos pozostawał niezmienny.

Jako mały chłopiec Kamui nawet w najśmielszych koszmarach nie spodziewał się, że stanie się tym kim jest teraz. Kosmicznym piratem. Złoczyńcą. Przecież kiedyś nie cierpiał takich ludzi.

Miał iść w ślady ojca, pomagać ludziom i godnie zastępować wielkiego Umibouzu. Tylko jak tu iść w ślady hipokryty, który opuścił dorastającego syna i zostawił na jego barkach opiekę nad całą rodziną.

Ojciec ciągle karmił go kłamstwami. Obiecał, że uratuje jego matkę. Obiecał, że uratuje Koukę! Kłamca.

Kamui na myśl o rodzicielu zacisnął pięść na pościeli swojego łóżka, mimo otaczającej go ciemności, czuł że pobielały mu knykcie.

Całe jego życie miało wyglądać inaczej. Jego matka powinna dożyć późnej starości, poznać jego pierwszą dziewczynę, nacieszyć się wnukami, kochać i być kochaną przez wiele lat. Odeszła o wiele za wcześnie, a on ją zawiódł.

Mógł ją uratować, zabrać ją spowrotem na ojczystą planetę, lecz mu się nie powiodło. Był słaby.

Przetarł piekące oczy, czując że zbierają się w nich łzy. Właśnie...BYŁ słaby, ale już nie jest. Mały, słaby Kamui z masą niewinnych marzeń przepadł. Teraz pozostała pusta skorupa, szukająca ukojenia w sile, nie będąca w stanie nikogo pokochać w strachu przed zranieniem.

Łatwiej jest nie mieć uczuć. Łatwiej jest uciekać przed emocjami, walczyć i upajać się swoją siłą. Teraz nikt nie może go już skrzywdzić, bo nie ma już niczego na czym by mu zależało.

Cały swój ból trzymał w sobie, nie pozwalając mu ujrzeć światła dnia.

Nie cierpiał nocy. Właśnie w jej trakcie, w czasie tej głuchej ciszy jego myśli szalały. Wiedział, że gdy tylko cały statek ponownie stanie na nogi, jego okropny nastrój zniknie, a on wróci do bycia sadystycznym kapitanem siódmej dywizji Harusame.

Zawsze gdy już myślał, że jest bliski celu, że pozbył się tych okropnych emocji, one wracały. Każdej nocy odzywały się w nim ból i poczucie winy, które w sobie nosił. Porzucił przeszłość, nie było już do czego wrócić.

Zirytowany podniósł się z łóżka i założył leżącą nieopodal pelerynę. Włosy, które w nocy pozostawały rozpuszczone, zaplótł w niedbały warkocz. Wyszedł z pokoju i zaczął spacerować korytarzami statku. Był pewien, że już tej nocy nie zaśnie.

Usiadł przy oknie i zapatrzył się w kosmos. Wszechświat pozostanie niezachwiany, nie zwraca uwagi na ludzkie spory czy ilość straconych żyć. Było w tym coś pięknego.

Nie był pewien ile już tak siedzi. Z zadumy wyrwał go dopiero dźwięk kroków.

— Co tu robisz o tej porze, kapitanie? — zapytał zdziwiony Abuto ze szklanką pełną wody w dłoni.

— Chyba ja powinienem o to zapytać, Abuto — odpowiedział z dziarskim uśmiechem, specjalnie przeciągając głoski w imieniu wicekapitana, wiedząc że tego nie lubi.

Abuto tylko westchnął zrezygnowany i mocniej ścisnął szklankę.

— Nie tylko ty walczysz z demonami przeszłości — mruknął i ominął osłupiałego chłopaka. — Powinieneś się jednak chwilę zdrzemnąć i nabrać sił, czeka nas dzisiaj sporo walk.

Kamui podniósł się ze swojego miejsca i uśmiechnął się szerzej niż zwykle. Tego właśnie potrzebował.

— Abuto...Skopmy parę tyłków.

Wicekapitan tylko się zaśmiał.

— Tak jest, kapitanie.

Gintama ↪ One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz