something just like this

422 46 3
                                    

'Oh, I want something just like this'
~
- Steph, powiedz mi, że to nie dzieje się naprawdę - mówię wystraszony gdy budzę się całkowicie nagi obok ciebie. Od razu zrzucam z siebie kołdrę, ale już po chwili odkrywam się nią z powrotem i lekko się rumienię.
- Przestań, Josefine, jest czwarta nad ranem - mamroczesz sennym głosem i przecierasz wierzchem dłoni swoje zaropiałe oczy. Kiedy w końcu je otwierasz i zauważasz mnie leżącego tuż obok ciebie, twoje źrenice gwałtownie się powiększają.
- Co stało się wczorajszego wieczora? - pytasz podnosząc się do pozycji siedzącej. Opierasz głowę na dłoniach i rozmasowujesz czoło opuszkami palców starając sobie się przypomnieć dlaczego znaleźliśmy się w tak niezręcznej sytuacji.
- Chyba trochę przesadziliśmy z alkoholem - odpowiadam i nerwowo drapię się po karku. Bardzo bym chciał udzielić ci wyczerpującej odpowiedzi na twoje pytanie, ale nie potrafię. Niczego nie umiem sobie przypomnieć.
- Nie wiem jak do tego doszło. Przecież nigdy do niczego pomiędzy nami nie zaszło. Jesteśmy tylko przyjaciółmi - podkreśliłeś, a ja cicho westchnąłem i zwlokłem się niezdarnie z łóżka aby założyć leżące na podłodze bokserki.
Czuję na sobie twój wzrok błądzący po całym moim ciele, co nieco mnie rozprasza, jednak udaję, że najzwyczajniej w świecie go nie widzę. Kieruję się do łazienki, a następnie zamykam za sobą drzwi na klucz. Chwytam jeszcze za klamkę aby upewnić się czy na pewno zrobiłem to dokładnie i podchodzę do umywalki. Opieram o nią dłonie i wpatruję się pusto w lustro wiszące nad kranem. Moje włosy były w nieładzie, a szyję pokrywały ciemnofioletowe ślady. Musnąłem je lekko opuszkami palców. Były jednoznacznym dowodem na to, że to się wydarzyło. Przez co najmniej tydzień będę budził się i zasypiał patrząc na przypominające siniaki ranki wiedząc, że są autorstwa mojego najlepszego przyjaciela.
Puszczam wodę i moczę nią delikatnie ręce żeby móc przemyć moją bladą jak kreda twarz. Odgarniam zlepione włosy z czoła wplątując w nie palce prawej dłoni. Na pralce znajduję czystą koszulkę, którą od razu na siebie zakładam. Nie chcę abyś znów rozpraszał mnie swoim wzrokiem skierowanym na moje ciało.
Gdy wychodzę z łazienki wciąż siedzisz częściowo przykryty kołdrą wgapiając się pusto w ścianę.
- Masz ochotę na śniadanie? - pytam nieśmiało przerywając ciszę.
- Myślę, że na ten moment i tak bym niczego nie przełknął, więc nie trudź się - odpowiadasz nawet na mnie nie spoglądając.
Siadam na krawędzi łóżka i z głośnym świstem wypuszczam powietrze z ust. Chciałbym znaleźć jakieś sensowne wyjaśnienie na zaistniałą sytuację, ale jedyne jakie przychodzi mi aktualnie do głowy jest fakt, że byliśmy zbyt pijani aby myśleć racjonalnie.
- Może to musiało się zdarzyć - mówię w końcu i przygryzam nerwowo dolną wargę. Niemal czuję metaliczny smak krwi pod moimi zębami.
- Co masz na myśli? - pytasz, a ja zaczynam żałować, że w ogóle ośmieliłem się to powiedzieć.
- Może los chciał wystawić naszą przyjaźń na próbę. Tak jak w tych wszystkich głupawych książkach ze szczęśliwym zakończeniem - odpowiadam starając się ostrożnie dobierać słowa.
- Nie żyjemy w książce, Andreasie. Ciężko będzie mi przebywać w twoim towarzystwie po tym, do czego oboje doprowadziliśmy. Nie zrozum mnie źle, ale to już nie będzie przyjaźń - wzdychasz i zaciskasz dłonie na pościeli.
- A co jeżeli chciałbym być kimś więcej niż tylko przyjacielem? - rzucam niewiele myśląc.
Patrzysz na mnie szeroko otwartymi oczami nie wiedząc co odpowiedzieć na moje dość szokujące pytanie.
Podnoszę się z łóżka i powoli idę w twoją stronę. Kiedy już znajduję się obok ciebie nachylam się i opieram moje czoło na twoim. Czuję twój ciężki i nieregularny oddech na twarzy, jednak nie powstrzymuje mnie to przed złączeniem naszych ust. Twoje odwzajemnienie pocałunku jest dla mnie odpowiedź na moje pytanie.
Kończę nasz pocałunek i uśmiecham się szeroko do ciebie, a ty z lekkim zakłopotaniem odwzajemniesz gest.
- Chyba tego właśnie chcę - szepczesz i chwytasz moją koszulkę aby móc przyciągnąć mnie do siebie.
- Czego? - pytam cicho się śmiejąc.
- Ciebie - odpowiadasz krótko i ponownie mnie całujesz. Tym razem wkładasz w to więcej uczucia i pożądania.
- Stwierdzam, że kocham cię całować - mówisz nawilżając językiem wargi, aby ponownie wpić się w moje usta, jednak ja powstrzymuję cię chwytając w dłonie twoją twarz.
- Nie uzależnij się, kochanie - parskam pocierając kciukiem twój policzek. Trę delikatnie swoim nosem o twój.
- Obawiam się, że już za późno - mówisz i cmokasz mnie w usta, a ja automatycznie staję się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
~
za dużo słodkiego nah

lellinger one shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz