Rozdział 2.

44 6 6
                                    

— Chcę przerwy. — Szybko wypowiedziane słowa blondynki, uderzają mnie. Czuję się, jakbym dostała w twarz.

Odsuwam się od niej na niewielką odległość. Puszczam nasze, splątane dłonie. Sprawdzam wyraz jej twarzy upewniając się, że to nie jest dowcip. Jedyne, co jest mi w stanie przejść przez tkwiącą w gardle gulę, to:

— Dlaczego?

Niepewna dziewczyna patrzy się na mnie swoimi dużymi, brązowymi oczami. Wzdycha głośno, zapewne wiedząc, że odpowiedź na to pytanie, nie spodoba mi się. Zagryza swoją brzoskwinioną, dolną wargę.

— Soph, muszę odpocząć. To wszystko mnie przytłacza. I to już od paru miesięcy. — Spogląda na zielone ściany w pomieszczeniu. — Już nie wiem kim jestem. Muszę wiele przemyśleć.

— Chyba wiem, co chcesz mi powiedzieć — syczę pełna wyrzutów. — Chcesz przemyśleć NAS!

Emma robi parę kroków w tył, oddalając się ode mnie. Jej poważna mina sugeruje, iż nie chce się kłócić.

— Myślałam, że akurat Ty to zrozumiesz — burczy pełna goryczy.  Ja tymczasem bardziej zła, niż byłam parę chwil temu, odparowuję:

— Doskonale to ogarniam! Nie wiem tylko, dlaczego właśnie teraz mi o tym mówisz. Gdzie była Twoja chęć przemyśleń, gdy cię pocałowałam. Gdzie ona była, kiedy przesadnie okazywałyśmy uczucia na licealnych korytarzach?

— Nie rozumiesz — westchnęła.

— To mi to proszę wytłumacz — rzuciłam. Skrzyżowałam ramiona na klatce piersiowej. Spojrzałam na nią oczekując wyjaśnień. Niech już powie, co chce powiedzieć. Zniosę to.

— Widzisz poznałam kogoś i chyba chcę spróbować.

Zamurowało mnie.

Stałam jak wryta. Marszcząc nos myślałam o jej słowach. Przed chwilą chciała czasu na przemyślenia o sobie i mnie, a teraz spotkała jakąś dziewczynę i co? Mam powiedzieć, że się zgadzam? Miała rację, nie zrozumiałam.

— To, po co ta cała szopka ze strojeniem na imprezę? Mogłaś od razu o niej powiedzieć.

— O nim — poprawiła mnie, przybierając analizujący wyraz twarzy.

O nim.
O nim.
Aha? Prychnęłam.

— Od kiedy latasz za chłopakami? Moje palce Ci nie wystarczają? — Na moje słowa otworzyła szerzej oczy, a jej policzki poróżowiały.

— Po pierwsze, nie licząc naszego zmyślonego związku, zawsze mnie interesowała płeć męska, a po drugie zignoruję Twoje słowa, bo dobrze wiesz, że nigdy między nami do niczego nie doszło, poza wymianą śliny.

Robiłam się coraz bardziej wkurzona i czułam, jak mną nosi z nerwów. Zmyślony związek, tak?

— Po co chcesz mnie na tej imprezie, skoro masz swojego kochasia? — spytałam chłodno.

— Mój kochaś ma imię, Philip — odparła, również wytrącona z równowagi.

— Nie za bardzo mnie to obchodzi. Mam Was w dupie. Nie chcę żadnej przerwy. To koniec, tej, twoim zdaniem, sztucznej więzi między nami — powiedziałam sucho mijając ją, po drodze ściągnęłam i rzuciłam w bok, pożyczone szpilki.

Mignęła mi jej zraniona twarz. Przecież chciała przerwy. To ją dostała, tylko że w prezencie podarowałam jej, wieczną pauzę. Zatrzasnęłam drzwi, a huk, który z siebie wydobyły zwrócił uwagę paru osób podpierających brudne, zielone ściany. Ruszyłam korytarzem, głośno tupiąc bosymi nogami.

Deal With MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz