[1]

781 70 26
                                    

- Alicanteee, daleko jeszcze? - Po raz setny zapytał mój kochany braciszek z wrednym uśmieszkiem na ustach.

- Río - warknęłam zirytowana. - Nawet mnie nie denerwuj. - Naburmuszona kopnęłam kamień, który potoczył się niecały metr i odbił od wystającego korzenia drzewa.

Nie chciało mi się iść na to spotkanie.

Polityka to nie moja działka.

- Oj nie narzekaj Ali, przecież i tak już niosę ci torbę, czego chcieć więcej? - Objął mnie ramieniem i poczochrał po włosach. Niezadowolona odepchnęłam lekko dłonią jego twarz, którą wcześniej charakteryzowałam na kościotrupa i odsunęłam się na stosowną odległość, uważając żeby nie uszkodzić łuku i strzał, które znajdowały się na moich plecach.

Nagle z drzewa obok zeskoczyła postać z na wpół zakrytą twarzą, która następnie stanęła przed nami i napięła swój łuk, celując prosto w nas. Natychmiast na drzewach ponad nami pojawiły się kolejne, podobne do niej postaci.

- Stać! Kto idzie?! - Postać zapytała nas złowrogo. Jakoś nie bardzo się tym przejęliśmy.

- No nie wierzę! Nie poznajesz po makijażu?! - Río wskazał na nasze twarze.

Według mnie to jest taki fajny znak rozpoznawczy naszego klanu, kiedy wchodzimy na obce tereny. Río i ja lubimy się nawzajem malować i brudzić, więc mamy zakolorowaną całą twarz, za to pozostali raczej tylko po jej fragmencie.

- Daj spokój Río, nie każdy jest od dziecka uczony, kogo należy w lesie unikać. - Wzruszyłam beztrosko ramionami.

- Wonkru - wyszeptał mężczyzna w masce, jednak tym razem nie brzmiał już tak pewnie, jak wcześniej.

- Punkt za spostrzegawczość - prychnęłam.

- Ale tym razem jesteśmy tu w celach pokojowych - zapewnił mój brat.

- Niestety - mruknęłam pod nosem.

- Nie możemy was wpuścić. Heda i Skaikru mają spotkanie.

- Widzisz! Mówiłem, że przez twoją fobię na punkcie malowania się, znowu będziemy spóźnieni. - Río posłał mi karcące spojrzenie.

- Wypraszam sobie! - Położyłam ręce na biodrach. - To ty mnie zawróciłeś, żebym ci poprawiła oczy.

- No ale przyznasz, że wyglądamy przerażająco. - Wyszczerzył się do mnie, na co przekręciłam oczami z lekkim uśmiechem. - Księżniczka Alicante i książę Río z Wonkru, przybywają na spotkanie w sprawie pokoju z Ludźmi Nieba. - Dodał tym razem już donośniejszym i bardziej oficjalnym głosem. Na drzewach zaszumiało z niepewności.

- W takim razie pokażcie zaproszenie. - Facet przed nami ponownie odzyskał rezon i nie przestał w nas celować.

Spojrzałam z wyczekiwaniem na brata, który jak gdyby nigdy nic kołysał się na piętach. Kiedy zorientował się, że na niego patrzę, zrobił niezrozumiałą minę.

- Co się tak gapisz? - Zmarszczył brwi.

- Wziąłeś zaproszenie, prawda?

- Ja? - Zrobił zdziwioną minę. - Przecież powiedziałaś, że ty się wszystkim zajmiesz!

- Río, miałeś jedno zadanie. JEDNO. Nie zapomnieć tej cholernej kartki, kiedy ja będę ogarniała wszystko inne. - Zacisnęłam pięści, próbując nie przywalić sobie w twarz z załamania. No co za człowiek.

Two Faces | The 100Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz