[0]

1.2K 81 27
                                    

Rozkoszowałam się ciepłymi promieniami słońca, które padały prosto na moją twarz. Zdecydowanie potrzebowałam dnia wolnego. To uczucie, że nic nie musisz robić, jak tylko cieszyć się każdą chwilą spędzoną z rodziną.

Ostatnio nie miałam dużo czasu dla Zumy. Dziwni przybysze skomplikowali sytuację. Tym bardziej jestem wdzięczna mojej małej przyjaciółce, że dzielnie wspierała mnie w owym wyczerpującym okresie, dlatego świadomość, że teraz, mamy chwilę dla siebie, jest bezcenna.
Z błogim uśmiechem przeczesałam nieco cętkowane futerko mojego zwierzaka i przechyliłam lekko głowę do tyłu, żeby Melanii łatwiej robiło się drobne, pojedyńcze warkoczyki, które potem swobodnie zwisały z mojej prawej strony wśród pozostałych, rozpuszczonych włosów.

Nagle coś przysłoniło mi słońce. Zmarszczyłam brwi, ponieważ nie mogła być to chmura. Ona zakrywałaby świecącą kulkę stopniowo i niecałkowicie.

Niezadowolona Zuma mruknęła pod nosem i fuknęła ostrzegawczo na tą osobę, jednak potem zmieniła jedynie pozycję na moich kolanach, układając szyję na moim udzie, a pyszczek wysuwając kawałek dalej, zapewne na nasłoneczniony fragment. Coś naprzeciwko mnie zaskrzeczało dwa razy.

Leniwie otworzyłam oczy i pomrugalam kilka razy, chcąc przyzwyczaić wzrok.

- Etna. - Spojrzałam do góry, a moim oczom ukazał się Luka, mój zastępca, ze swoim białym sokołem na ramieniu. - Król i królowa chcą się z tobą spotkać. - Uśmiechnął się do mnie. Kiwnęłam głową przez co zostałam trzepnięta w ramię przez rudą pięciolatkę.

- Nie ruszaj się - skarciła mnie Melanie, a Luka spróbował powstrzymać uśmiech.

- Przepraszam - mruknęłam cicho i ponownie spojrzałam na przyjaciela. - Po co?

- Nie wiem, ale podobno to pilne - westchnęłam cicho na tę informację. Dużo rzeczy otrzymuje miano pilnych, choć tak naprawdę nimi nie są.

- W takim razie już idę. Możemy skończyć? - Uśmiechnęłam się przepraszająco do dziewczynki. Ta zasmuciła się troszkę i szybciutko zakończyła swoją pracę.

- Wrócisz? - zapytała cicho.

- Mam nadzieję. - Puściłam jej oczko. Przeniosłam wzrok na zwierzaka na moich kolanach. - Zuuuma, musimy iść. - Podrapałam ją za uszkiem, którym trzepnęła śmiesznie. Zgrabnie podniosła się na swoje silne nogi i mocno się przyciągnęła. Razem z Luką skierowałam się w stronę budynku głównego, który znajdował się na jednym z największych drzew. - Wiesz co się dzieje? - zapytałam, po upewnieniu się, że Zuma do nas dołączyła.

- Niestety nie. Twoja matka prosiła, żebym po ciebie poszedł. Nie wiem nic wiecej. - Wzruszył ramionami, przez co Fargot poderwał się w powietrze.

- A to nowość - mruknęłam pod nosem, obserwując jak zatacza kółka nad naszymi głowami.

Uśmiechnęłam się lekko i ruszyłam ramię w ramię z przyjacielem. Bez problemu dotarliśmy na miejsce, po drodze wymieniając się uśmiechami z różnymi osobami i co jakiś czas głaszcząc przyjaznego zwierzaka. Prawie każdy miał tu swojego pupilka. Żyjemy w zgodzie z naturą i jej darami.

Przed wejściem do namiotu stało dwóch strażników w mundurach z elementami w kolorze żółtym. Znaczy to, że należą do oddziału odpowiedzialnego za nadzorowanie południowej części królestwa, czyli podlegają mojemu bratu.

- Księżniczko. - Skłonili lekko głowę i stuknęli się piętami, to była taka nasza forma salutowania przełożonym. Kiwnęłam im na przywitanie i weszłam do środka.

Two Faces | The 100Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz