Burza w lesie

32 3 0
                                    

Ever siedziała w samochodzie, na tylnym siedzeniu, między dwójką swojego rodzeństwa. Po lewej miała Josha, dwudziestoletniego blondyna o niebieskich oczach i wzroście koszykarza. Chłopak cały czas gapił się w telefon i pisał ze swoją dziewczyną. Byli razem już trzy lata i mimo tak długiego czasu razem, nie było między nimi ani jednej kłótni. Po prawej stronie osiemnastolatki siedziała mała, siedmioletnia dziewczynka o włosach i oczach takich jak jej straszy brat. Na imię było jej Lily. Ta natomiast przeglądała jedną ze swoich ulubionych książek, oczywiście na tablecie. Ever natomiast była zupełnie inna niż jej rodzeństwo. Mniej się odzywała, była bardziej spokojna, miała charakter marzycielki. No i miała czarne włosy, po tacie. Tylko ich dwójka miała w rodzinie ciemne włosy. Arthur, tak miał na imię ojciec, był wysokim, postawnym mężczyzną. Na jego twarzy był lekki, kilkudniowy zarost. Mężczyzna skupiał się całkowicie na prowadzeniu samochodu po drodze. Na siedzeniu pasażera, miejsce zajmowała jego żona, Emily. Kobieta, podobnie jak dwójka z dzieci miała jasne włosy i tak samo jak syn, trzymała w ręce telefon. Ona jednak z nikim nie pisała, a jedynie przeglądała internetowe sklepy w poszukiwaniu tych okazji i promocji, "których za żadne skarby nie można przegapić".

Całą rodziną wracali z weekendowego wyjazdu nad morze. Był środek września, a mimo to, pogoda wciąż sprzyjała. Za oknem świeciło słońce, było około dwudziestu siedmiu stopni. W pewnym momencie zaczęło jednak zbierać się na burzę. Słońce zaszło za chmury, momentalnie zrobiło się o wiele ciemniej. 

Jechali właśnie przez las. Ever ze słuchawkami w uszach, skupiała się na swoich ulubionych rockowych i metalowych dźwiękach. Przy tym nieustannie patrzyła przez okno, obserwując mijane widoki. Nie było jej łatwo, gdyż siedziała na środku. Patrzyła raz przez szybę Josha, raz Lily, a raz przed przednią. 

W samochodzie panowała cisza. Każdy zajmował się swoimi sprawami, kompletnie odcięty od reszty rodziny. Ale nikomu to nie przeszkadzało. Nie była to niezręczna cisza. Wśród niej dało się poczuć rodzinne ciepło i więź jaka łączyła wszystkich Blacków. 

Nikt nie spodziewał się tego co nastąpiło chwilę później. Na drogę wyskoczyła sarna, wystraszona najprawdopodobniej pobliskim uderzeniem pioruna. Pan Black mocno skręcił kierownicą, chcąc ominąć zwierzę. Zawsze był trochę zbyt dobry. Niestety poskutkowało to tym, że samochód wpadł do rowu, przewrócił się na dach i na koniec wpadł na drzewo. 

Wszystko wydarzyło się tak niesamowicie szybko, że nikt nie zdążył zareagować. Ever nadal patrzyła przez okno. Kiedy traciła przytomność, w oddali zauważyła dwie postacie. Jedną całą białą, drugą całą czarną. Zaraz po tym wokół zapanowała ciemność. 



You won't escape from death (Od śmierci nie uciekniesz)Where stories live. Discover now