W blasku szpitalnych lamp

24 2 0
                                    

Zimny blask szpitalnych lamp oświetlał ciało dziewczyny, leżące na metalowym łóżku. Ever była już po kilku operacjach a jednak jej stan nadal był dość ciężki. Jej ręce, nogi i twarz pokrywały liczne zadrapania, rany i siniaki. Lekarzom udało się zatamować krwotoki, złamań i pęknięć o dziwo nie było. Nie zdiagnozowano też żadnych poważnych obrażeń wewnętrznych, co po takim wypadku było naprawdę zadziwiające. 

Osiemnastolatka leżała nieprzytomna w pokoju. Nie było tu nikogo oprócz jej. Ciszę przerywało jedynie miarowe pikanie sprzętu szpitalnego. W pewnym momencie na salę weszło dwóch chłopaków. Obaj ubrani byli w eleganckie, wyprasowane koszule i spodnie. Pierwszy z nich miał na sobie biały strój, drugi - czarny. Oprócz tego różnili się kolorem włosów, które mieli dokładnie takie same jak ich stroje. Spoglądając na ich twarze, można było zauważyć pewne podobieństwo. Obaj mieli wyraźne rysy twarzy, wydatne kości policzkowe i pełne usta. Odróżniały ich oczy. Tęczówki pierwszego z nich były niebieskie niczym niebo w pogodny dzień. Do tego biło od  nich niesamowite ciepło. Wystarczyło kilka sekund by poczuć się bezpiecznie. Z drugim chłopakiem było kompletnie inaczej. Jego oczy koloru dojrzałych wiśni roztaczały wokół dość ponurą aurę. Gdy tylko się na nie patrzyło, napełniały chłodem i niepokojem. Ważną rzeczą w wyglądzie obu chłopaków były...skrzydła, dopasowane kolorystycznie do ich właścicieli. 

Stanęli przy łóżku dziewczyny i spojrzeli na siebie wzajemnie. Po chwili odezwał się czarnowłosy. 

-No i po coś ją ratował? 

-To moje zadanie. Jestem w końcu jej aniołem stróżem. -Padła odpowiedź, a niebieskooki wzruszył ramionami.

-Ratując ją, skazałeś ją na cierpienie. Przez ciebie została sama na tym świecie. Bez rodziców, bez rodzeństwa, bez nikogo. 

-Ma nas...- Już po tej krótkiej wymianie zdań można było zauważyć jak bardzo chłopcy różnili się głosami. Mimo, że oba były bardzo piękne i melodyjne, to oddziaływały na człowieka podobnie jak ich spojrzenia.

-Nas...-Powtórzył i prychnął pod nosem. -Jason, dobrze wiesz, że ludzie nas nie widzą. Chyba, że są martwi. 

-Ale czasem czują naszą obecność. Zresztą...Zawsze byliśmy przy niej i jej pomagaliśmy. Teraz po prostu nic się nie zmieni. 

-Nic się nie zmieni? No może dla  ciebie. Jakby to jeszcze do ciebie nie dotarło, ona właśnie straciła rodzinę. A ludzie niezbyt pamiętają o tym, że mają przy swoim boku dwóch opiekunów. Niektórzy nawet w to nie wierzą. -Pokręcił głową i obszedł łóżko tak, by znaleźć się po drugiej stronie. -Oj weź... Pozwól mi to zrobić...Jedna odłączona rurka lub kabelek i dołączy do swoich bliskich. -Demon zaczął przesuwać swoje palce po kroplówkach i sprzęcie szpitalnym. 

-Nie, Alex, nie. -Drugi chłopak od razu znalazł się obok niego i złapał go za nadgarstek. -Nie możesz. To nasza podopieczna. 

-Podopieczna, która od kilku godzin powinna być martwa. Nie powinieneś mieszać się w sprawy Śmierci. Dobrze wiesz, że tego nie lubi. -Ciemnowłosy wyrwał swoją rękę z uścisku.

-Lubi czy nie lubi...Czuję, że postąpiłem dobrze. Mam takie przeczucie...

-No tak...Ty i te twoje anielskie przeczucia. -Wywrócił oczami i usiadł na parapecie, nie spuszczając wzroku ze śpiącej dziewczyny. 

-Jakbyś jeszcze przez osiemnaście lat nie zauważył, to przeważnie się sprawdzają. A tym razem jestem praktycznie pewny, że Ever ma jeszcze coś do zrobienia. Inaczej naprawdę nie skazywałbym jej na cierpienie. Ale nie mam zamiaru z tobą na ten temat dyskutować. Nigdy nie będzie nam dane się dogadać. -Pokręcił głową i usiadł na boku łóżka. Zaraz też odgarnął włosy z czoła dziewczyny i zaczął je delikatnie głaskać. W tym momencie nastolatka mruknęła coś pod nosem i kilka minut później otworzyła oczy. Rozejrzała się niespokojnie dookoła, a następnie utkwiła swój wzrok w dwójce nieznajomych chłopaków. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że dziewczyna nie powinna ich widzieć...

You won't escape from death (Od śmierci nie uciekniesz)Where stories live. Discover now