I don't have much time left, you probably already know it

463 33 8
                                    

Spacerowali razem w blasku słońca. Delikatne promienie oświetlały ich uśmiechnięte twarze, które co jakiś czas zwracali ku sobie. Milczeli, chcąc napawać się przyjemną ciszą, odgłosami natury i biciem własnych serc. Czuli się doskonale, nawet jeśli nie zamieniali ze sobą żadnego słowa.

- Czy możemy zakończyć naszą randkę tutaj? – zapytał nagle blondyn, przystając przy alejce prowadzącej do wyjścia z parku. Zaskoczony pytaniem brunet uniósł brwi, ale kiwnął lekko głową.

- Dlaczego?

Jimin uśmiechnął się szeroko.

- To niespodzianka – wyszeptał czule i wspiął się na palce, żeby musnąć usta ukochanego. Pod wpływem magicznego pocałunku Taehyung nie dostrzegł przerażenia w oczach chłopaka, czego nie mógł sobie później wybaczyć do końca życia.

Park pomachał mu, gdy szybkim, zdecydowanym krokiem maszerował w stronę bramy. Kim patrzył na oddalającą się sylwetkę najważniejszej osoby w jego życiu, trzymając w sercu przeczucie, że owa niespodzianka kryje za sobą pewien mrok.

To tylko standardowa kontrola, nic wielkiego, pomyślał Jimin, wchodząc do gabinetu swojego lekarza. Pomimo tego, że były to tylko zwykłe podstawowe badania, obawiał się i nie chciał nie potrzebnie martwić Taehyunga. Dlatego przyszedł sam, okłamując ukochanego. Jednak wiedział, że nie zniósłby widoku zmartwionego bruneta i rozkleiłby się, zanim weszliby do gabinetu.

Skłonił się, gdy zobaczył mężczyznę w białym kitlu, który siedział za biurkiem i intensywnie wpatrywał się w leżące na meblu papiery. Mężczyzna był tak zaabsorbowany przeglądaniem kart pacjentów, że nawet nie usłyszał kroków chłopaka.

- Dzień dobry!

- Ah, Jimin-ah! Dzień dobry – Doktor Hwang YunJin podniósł zmęczone, ale radosne spojrzenie na pacjenta – Dobrze, że przyszedłeś tak szybko.

To zdanie jeszcze bardziej spotęgowało strach Jimina, który powoli usiadł na wskazanym krześle, starając się ukryć drżenie rąk.

Udręczone westchnienie opuściło usta doktora. Wiedział, że nie może zwlekać z przekazaniem informacji Park'owi, a tym samym z powiedzeniem prawdy.

- Przykro mi Jimin – zaczął, choć sprawiało mu to wiele trudu – Rak powrócił. To już zaawansowane stadium. Zaatakował trzustkę oraz nerki. Spowodował zbyt wiele szkód w twoim organizmie, więc na tym etapie operacja niestety nie wchodzi już w grę. Pozostaje tylko che...

- Ile mi zostało? – przerwał mu gwałtownie blondyn, czując napierające łzy i bezsilność. Odetchnął głęboko, drapiąc się po nosie. Starał się na wszystkie możliwe sposoby jeszcze przez chwilę zachować pozory siły oraz opanowania.

Następne słowa doktora zniszczyły lichy mur, który wybudował Jimin.

- Dwa miesiące. Przy nieustannym pobycie w szpitalu i sesjach chemioterapii. Naprawdę mi przykro, przepraszam.

- To nie pana wina – odparł po kilku sekundach, które prawdopodobnie były najcięższe w całym jego życiu. Słone łzy powoli potoczyły się po jego policzkach – To w końcu wina tego potwora, który we mnie siedzi. Skoro nie dożyję lata, muszę zrobić wszystko, aby przygotować się na odejście.

Chwiejąc się, wstał i skierował do wyjścia.

- Dziękuję panu na podarowanie mi tyle czasu, ile pan mógł.

Hwang YunJin nie odezwał się, ponieważ wiedział, że Jimin potrzebuje teraz czasu na zrozumienie tej sytuacji. Serce mu się krajało na myśl, że ma on go tak niewiele. 

Park chwycił za klamkę i wyszedł bez słowa pożegnania. Z lekkim trzaskiem zamknął za sobą drzwi, idąc przed siebie, bo tylko to mu pozostało. Łzy były jego jedynym towarzyszem.

Po wyjściu blondyna doktor bez słowa przymknął oczy, wstając od biurka. Podszedł do okna i spoglądając w przestrzeń, zapytał siebie dlaczego nie ma wystarczającej mocy, żeby uratować swoich pacjentów. 


Nie wrócił na noc do mieszkania. Świadomość, że choroba - jego odwieczna zmora - powróciła, sprawiała, iż miał ochotę zaszyć się w najbardziej odległym zakątku na ziemi i płakać, czekając na najgorsze.

Okropnie bał się powrotu do domu, bo wiedział, że Tae od razu by zauważył. Zauważyłby jego łzy, jego podły nastrój, jego strach. A Jimin nie chciał mówić mu o tym, że nie będą mogli założyć szczęśliwej rodziny, że nawet nie będzie w stanie dożyć do dwudziestych-trzecich urodzin ukochanego, że więcej nie wyjdą na zewnątrz, by rzucać się ścieżkami lub by popatrzeć na kwitnące wiśnie, że nie będą mogli zrobić tych wszystkich rzeczy, które robili na co dzień i raz do roku.

Nie zaglądał do telefonu od kilku godzin, chociaż ten odzywał się co najmniej kilka razy na minutę. Wiedział, że to Taehyung. I przez tą myśl płakał jeszcze bardziej.

Kiedy zaczęło świtać, a jego ciałem wstrząsnął zimny dreszcz, podniósł się z ich ulubionej ławki, umieszczonej wśród drzew, lecz niezwykle blisko morza. Słońce wstało ponad niebieskimi wodami, przynosząc nadzieję na lepsze jutro. Jednak Jimin nie miał już siły, żeby wierzyć w to lepsze jutro, bo wiedział, że ono nigdy nie nadejdzie.

Wybiła piąta rano, kiedy stawił się w drzwiach mieszkania. Był pewien, że Kim jeszcze śpi, więc po cichu wszedł do środka. Niestety czekało go rozczarowanie, bo został przywitany przez bruneta z widocznymi śladami po łzach i bezsennej nocy, który siedział na fotelu w salonie.

Chłopak wstał i podszedł do Parka. Drżącą ręką dotknął jego dłoni.

- Gdzie byłeś? – zapytał, a głos miał zachrypnięty i niższy niż zazwyczaj. Spojrzał mu prosto w oczy, dzięki czemu blondyn mógł z bliska zobaczyć straszne worki pod oczami dwudziestodwulatka.

- Na imprezie – rzucił w odpowiedzi Jimin, spuszczając wzrok i niedbale zabierając rękę z ciepłej dłoni bruneta. Taehyung poczuł się, jakby dźgnięto go nożem w serce. Nie potrafił wytłumaczyć sobie zachowania ukochanego, który jeszcze nigdy wcześniej nie odtrącił go w taki sposób.

Blondyn wyminął bez słowa chłopaka, nawet na niego nie patrząc i skierował się do sypialni, starając się jak najbardziej ukryć drżenie ramion i cisnące się do oczu łzy. Podświadomie wiedział, że Tae nie wyczuł od niego żadnego alkoholu i prawdopodobnie mu nie uwierzył, ale nie przejmował się tym. Chciał po prostu zniknąć z tego świata, żeby nie powodować swoim jestestwem cierpienia w tak dobrym chłopaku, jakim był Taehyung.

 Chciał po prostu zniknąć z tego świata, żeby nie powodować swoim jestestwem cierpienia w tak dobrym chłopaku, jakim był Taehyung

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

drugi rozdział, yeeeeah <3 

ogromnie cieszę się tym opowiadaniem i mam nadzieję, że pokochacie je tak mocno jak ja ^^

>chciałabym Was przeprosić, ale niestety nie dodam dzisiaj rozdziału na "Snowflakes are falling", gdyż jutro wcześnie wstaję i muszę się wyspać, ale obiecuję, że jutro dodam DWA rozdziały w ramach przeprosin <3 to będzie w porządku?

wyśpijcie się porządnie, kochani <3

the truth untold || vminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz